, Sny o stali 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.XVIIISny stawały się coraz bardziej straszne.Śniłam o śmierci.Wszyscy miewamy koszmary, ale nigdy nie pamiętałam tak wielu, tak jasno i długo po przebudzeniu.Wzywała mnie jakaś siła, jakaś moc.Starała się mnie zwerbować lub podporządkować sobie.Te sny były tworem jakiegoś chorego umysłu.Jeżeli miały mi się spodobać, to doprawdy ich autor miał niewielkie pojęcie o moim charakterze.Krajobrazy rozpaczy i śmierci pod niebem z ołowiu, pola, gdzie zgnilizna ciał i karłowate rośliny stapiały się niczym pły­nący powoli miękki wosk.Wszystko pokrywał muł, zwisał włók­nami jak pajęczyna pijanych pająków.Szaleństwo.Szaleństwo.Szaleństwo.I nigdzie ani śladu koloru.Szaleństwo.A jednak obok niego skaza perwersyjnej atrak­cyjności pośród umarłych dostrzegałam twarze, które tam właśnie widziałabym najchętniej.Wędrowałam przez te ziemie nietykal­na, pełna życia, władczyni.Duchy, które biegły obok, stanowiły tylko przedłużenie mojej woli.To był sen, który wywieść się mógł prosto z fantazji mego nieżyjącego męża.To był świat, który uczyniłby swym domem.Zawsze o późnej godzinie w krainie koszmarów wstawał świt rozbryzgiem światła na zamazanym horyzoncie.Zawsze, na wprost przede mną, zdawał się świtem nadziei.Prosty i bezpośredni był ten budowniczy moich snów.Był jeden sen rzadziej występujący, który się obywał bez śmierci i zepsucia, jednak na swój własny sposób przeszywał mnie mrozem do szpiku kości Również utrzymany w tonacji czerni i bieli, przenosił mnie na równinę kamienia, gdzie śmier­telne cienie czaiły się za niezliczonymi obeliskami.Nic z niego nie rozumiałam, ale przerażał mnie.Nie potrafiłam kontrolować snów, nie pozwalałam jednak, by wywierały nadmierny wpływ na godziny spędzone na jawie, nie pozwalałam by mnie osłabiały.- Rozesłałem wieści, Pani.- oznajmił Narayan, odpowiadając na moje pytanie odnośnie rekrutów.Ścieraliśmy się, ilekroć wynikał temat jego bractwa.Nie był jeszcze gotów do rozmowy.- Ktoś powinien obserwować wydarzenia w Dejagore.- za­proponował Klinga.Zrozumiałam, choć czasem skrótowość jego wypowiedzi rodziła problemy.- Ghopal i Hakim mogą pojechać z oddziałem w dół rzeki.Dwudziestu ludzi nie powinno się obawiać kłopotów.Teraz jest znacznie spokojniej - odrzekł mu Narayan.- Oni szpiegują naszych sąsiadów – zauważyłam.- Już nie.Nawiązali kontakty.Sindhu może się tym zająć.On cieszy się większym szacunkiem.Kolejna drobna osobliwość dotycząca Narayana i jego przyja­ciół.Mieli cały ukryty system kastowy.Nie potrafiłam jednak rozwikłać jego struktury.Narayan cieszył się wśród nich najwię­kszym poważaniem.Barczysty, powściągliwy Sindhu zajmował miejsce zaraz za nim.- Wyślij ich.Jeżeli wszędzie mamy szpiegów, dlaczego nie mogę uzyskać żadnej informacji?- Nie mają do przekazania nic, co nie byłoby powszechnie wiadome.Prócz tego, że pomiędzy ludźmi Jaha szerzy się nie­zadowolenie.Jedna trzecia gotowa jest zdezerterować, jeżeli zaproponujesz im zaciąg.Jah próbował rozgłaszać, że ignorujesz obowiązki żony, ponieważ me chcesz popełnić sati albo żyć w odosobnieniu, jak to przystoi kobiecie Shadar.Realizuje jed­nocześnie kilka planów, ale żaden z naszych przyjaciół nie jest członkiem jego najbliższego otoczenia.- Zabij go - powiedział Klinga.Sindhu pokiwał głowąDlaczego? - Zwycięstwo polityczne byłoby lepsze, sięgało­by dalej.- Omijasz miejsce, w którym leży zaczajony w trawie wąż.Zniszcz go.Najprostsze rozwiązanie, nie pozbawione jednak pewnego uroku.To mogłoby wywrzeć spore wrażenie, gdyby nam się udało dopaść go w miejscu, gdzie zdaje się najmniej narażony na ciosy.A ponadto nie miałam już cierpliwości, by czekać na wyniki jakiejś bardziej skomplikowanej gry.- Zgoda.Ale finezyjnie.Czy nasi przyjaciele są na tyle bys­trzy, by umożliwić nam przedostanie się do obozu bez zbytniego rozgłosu?- To się da zrobić - zapewnił Narayan - Pozostaje tylko kwestia ustalenia czasu.Tak, żeby mogli być na posterunku.- Uzgodnij to.Co z pozostałymi wrogami? Jah jest najbardziej widoczny, ponieważ znajduje się tutaj.Na północy z pew­nością działają inni - Zajmę się tym - obiecał Narayan.- Kiedy tylko znajdę ludzi i czas.Mamy zbyt wiele do zrobienia, a zbyt mało rąk.Słusznie.Ale z ufnością oceniałam swoje perspektywy.Nikt poza mną nie robił tak dużo, ani nie starał się tak nieustępliwie.- Czy możemy się dostać w pobliże Radishy i jej domowego czarodzieja? - zapytałam.- Czy Łabędź i Mather są jej oddany­mi sprzymierzeńcami?- Oddanymi? - powtórzył Klinga.- Nie.Ale w mniejszym lub większym stopniu dali jej słowo.Nie zwrócą się przeciwko niej, o ile Kobieta nie zrobi tego pierwsza.Coś, co należało rozważyć.Być może uda mi się ich zwieść, choć gdyby się dowiedzieli, wówczas cały plan obróciłby się przeciwko mnie.Miejsca w moim obozie i ochrona przed represjami spowodo­wały, że przybyło do mnie dwustu ludzi Jahamaraja Jaha.Nas­tępnych pięćdziesięciu zwyczajnie zdezerterowało i zniknęło.Kilkuset kolejnych uchodźców zaciągnęło się tego samego dnia, którego uciekli tamci.Miałam wrażenie, że Radisha nie była szczególnie zadowolona.Tegoż dnia blisko sto kobiet Gunni weszło w ogień.Słysza­łam, jak po tamtej stronie rzeki przeklina się moje imię.Poszłam więc tam, by pomówić z kilkoma kobietami.Nie znalazłyśmy podstawy porozumienia.Kiedy przekraczałam bród z powrotem, Kopeć stał w bramie fortu.Uśmiechał się, gdy przechodziłam obok niego.Ciekawe, czy Radisha bardzo będzie go opłakiwać.Są chwile, kiedy zastanawiasz się nad tą częścią duszy, która zazwyczaj pozostaje ukryta.Właśnie takiemu zajęciu oddawa­łam się, gdy wraz z Narayanem i Sindhu przekradaliśmy się do obozu kawalerii Shadar.Byłam podniecona, żądna walki.Ciągnęło mnie tam niczym ćmę do ognia.Próbowałam powiedzieć sobie, że czynię tak z przymusu, nie zaś, ponieważ tego chcę.To nie było przyjemne.Swą złośliwością Jah sam ściągnął na siebie taki koniec.Przyjaciele Narayana potwierdzili, że kapłan zaplanował por­wanie Radishy i mnie, a potem miał zamiar udawać, że to ja ją usunęłam.W jaki sposób chciał się do mnie dostać, nie byłam w stanie sobie wyobrazić.Doszłam do wniosku, że jego plan przewidywał, iż to ja zabiję Radishę - i tym samym wyeliminuję podporę jej brata - a potem, niczym przykładna żona, popełnię sati.Przy odrobinie pomocy jego ludzi.Dlatego postanowiłam uprzedzić jego ruch wcześniej, niż pier­wotnie planowałam.Narayan wymienił szeptem hasła z przyjazną wartą - nie za­uważyli, jak przeszliśmy obok.Obóz wyglądał niczym obszar dotknięty zarazą.Zazwyczaj Shadar przywiązywali ogromną wagę do czystości.Morale musiało być w fatalnym stanie.Przekradaliśmy się jak duchy.Byłam z siebie dumna.Poru­szałam się równie cicho jak tamci dwaj.Nie ukrywali zaskocze­nia, że kobietę stać na coś takiego.Tak podeszliśmy do namiotu, w którym mieszkał Jah.Był ogromny i dobrze strzeżony.Jahamaraj wiedział, że nie jest szczególnie popularny.W każdym z czterech kątów płonął ogień, przy każdym stał strażnik.Narayan zaklął, zagadał coś w swej gwarze.Sindhu chrząk­nął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl