,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.150W stronę wioski gnał na łeb na szyję silny oddział jezdzców zbyt nielicznywszakże, by jego celem mógł być atak.Wkrótce zresztą wojownicy zaczęli powścią-gać wehfety i stanęli.Kot wisiał głową w dół, przywiązany za ogon do grubej, byle jak ociosanej gałę-zi.Przez bark i grzbiet biegła nierówna, krwawa rana; mogło ją zadać ostrze alerskiegooszczepu.Agatrę trzymano za ręce.Wrzeszcząc, rozpaczliwie próbowała się wyrwać.Jezdziec trzymający konar pochylił się i złożył kota na ziemi.Rawat, z łukiem w dło-ni, odniósł wrażenie, że rozcapierzone łapy zwiadowcy drgnęły lekko. Dosyć, Agatra! ryknął. Dosyć mówię! Patrz tam! No patrz!Jezdzcy cofnęli się nieco i stanęli w odległości nie większej, niż trzydzieści krokówod kota.Zachowywali się spokojnie.Wyglądało, że na coś czekają.Agatra przestała się szarpać.Po krótkiej chwili wszyscy wyraznie zobaczyli, że ko-cur rusza się słabo. On.on żyje. szepnęła dziewczyna.Rawat odłożył łuk i powoli wspiął się na zasiek.Alerowie, jakby na to czekali,cofnęli się jeszcze troszeczkę.151 Oni chcą. powiedział ktoś chrapliwie oni chcą, żebyśmy go wzięli.Rawat myślał tak samo.Działo się coś, czego w ogóle nie pojmował.Nikt nigdy nie paktował z Alerem.Ni-gdy nie wymieniano rannych.Prawie nigdy nie brano jeńców.a jeśli już, to najwyżejpo to, by urządzić ich tak jak Birenetę.Powoli setnik zszedł z zasieku. Doltar powiedział.Wolał mieć przy sobie topornika ze złamaną ręką niż jakiegokolwiek innego żołnie-rza.Stary legionista niezgrabnie przegramolił się na drugą stronę i stanął u boku dowód-cy. Odłóż topór powoli rzekł Rawat. Miejcie oko na wszystko rzucił jeszczeprzez ramię do swoich łuczników. Ale bez żadnych przejawów wrogości.Agatra! osobno napomniał dziewczynę. Tak.panie. odparła bez tchu.Rawat i Doltar ostrożnie ruszyli przed siebie.Alerowie nieruchomo stali w miejscu.152Dorlot żył.Rawat powoli, by stojący o trzydzieści kroków wojownicy nie wzięlitego za wrogość, wyjął miecz i przeciął rzemień, którym złamany ogon przywiązanybył do gałęzi. Zabierz go, Doltar powiedział.%7łołnierz ostrożnie wsunął wielką dłoń pod brzuch małego, kosmatego żołnierzai uniósł go w powietrze.Aapy i łeb wisiały ciężko, bezwładnie rozkołysane.Ale żół-te ślepia otwarły się na chwilę. Dobrze, Dorlot rzekł setnik. Już cię nie oddamy.Idz, Doltar.%7łołnierzodwrócił się i spiesznie ruszył ku wiosce.Rawat, tyłem, postąpił dwa krótkie kroki.Jeden z Alerów krzyknął coś. Nie zatrzymuj się, Doltar! zawołał Rawat, cofając się jeszcze i kierując mieczostrzem przed siebie.Wojownik zeskoczył z wehfeta i uczynił krok naprzód unosząc w górę otwarte, pustedłonie.Rawat przestał się cofać i powoli opuścił miecz.Oszołomiony, myślał gorączko-wo.Nie wyobrażał sobie, by pod jakimkolwiek niebem puste, uniesione w górę ręce,miały znaczyć co innego nizli: nie mam broni ani złych zamiarów!153Schował miecz do pochwy i z wahaniem odpowiedział takim samym gestem.We wsi Agatra i Elwina odebrały kota Doltarowi i pobiegły gdzieś.Pozostali żoł-nierze i chłopi, przyczajeni za zasiekiem, chciwie chłonęli to, co rozwijało się przed ichoczyma.Wojownik podchodził do miejsca, gdzie czekał nań Rawat.Setnik widział z bli-ska setki Alerów ale nigdy takich.Widywał martwe twarze, na których zastygłyniezrozumiałe, ale zawsze podobne grymasy, wyrażające pewnie ból lub nienawiść.Wi-dywał zaciekłe twarze walczących wojowników.Znał obraz alerskiego strachu.Ale ni-gdy dotąd nie oglądał twarzy Alera, dobrowolnie idącego ku niemu, bez broni w ręku.I dostrzegł, że tamten przygląda mu się tak samo.Nie spuszczali wzroku ze swychtwarzy.W ciągu tej krótkiej chwili Rawat uzmysłowił sobie nagle, że i Alerowie nie wiedzą,jak wygląda zwykła ludzka twarz [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|