,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy ledwie się znaliśmy, już pisał o mnie w sposób, którym dawał do zrozumienia, że jest we mnie coś szczególnego.Ci ludzie, tam w dole, zabrali mi go.Zniszczyli jego marzenia i okaleczyli moje.Za cholerę nie dbałam o Rok Czaszek Kiny.Chciałam zapłaty za moje krzywdy.- Ram, stój.- Podeszłam bliżej, oparłam dłoń o jego pierś, spojrzałam w oczy.- Nie przejmuj się.Nie rozszarpuj swego serca.Uwierz mi, kiedy ci mówię, że za wszystko zapłacą.Wierzył mi, niech go diabli.Popatrzył na mnie oczyma cholernego, wielkiego, wiernego psa.XLIIIPrahbrindrah Drah postanowił skorzystać z rady Kopcia.Przeczytał ponownie stare księgi o pierwszej wizycie Czarnej Kompanii.Opowiadały historię śmierci i pękniętych serc, ale odczytując je po raz drugi, nie potrafił znaleźć niczego, co wskazywałoby, że to właśnie ta Kompania powróciła z północy.Im bardziej zagłębiał się w studiach, tym trudniej mu było przyjąć nastawienie, które proponował Kopeć.Radisha dołączyła do niego.- Wykończą cię te książki.- Nie.Nie muszę już więcej czytać.Kopeć nie ma racji.- Ale.- Nie chodzi o kobietę.Postawię moje życie.zresztą, cóż innego niby robię.że ona nie ma najmniejszego zamiaru zostać Córką Nocy.To jest subtelna kwestia.Musisz czytać te książki w tę i z powrotem, zanim dobrze zapadną ci w pamięć, ale.pewnych znaków.nigdy nie zdołaliby ukryć, choćby nie wiem jak się starali.Są naprawdę tymi, za których się podają.- Tak? - zapytała Radisha.- Czy nie mieli zamiaru powrócić do Khatovaru?- Nie zdając sobie sprawy, czym jest.Chciałbym zobaczyć ich miny, gdyby im się udało.- Wciąż jeszcze masz szansę.Jeżeli ktoś jest w stanie pokonać Władców Cienia, to tylko ta kobieta.- Być może.- Książę uśmiechnął się.- Teraz jest już spokojnie, odczuwam pokusę, by samemu jechać na południe.Tutaj nikt mi już nie będzie sprawiał kłopotów.- Nawet o tym nie myśl.- Co?- Ludzie się ciebie boją.To nie będzie trwało wiecznie.Lepiej wykorzystaj ich obawy, zanim strach wygaśnie w duszach.- Choć raz mam ochotę wyjechać stąd i zrobić coś tylko dlatego, że tego chcę, a nie dlatego, że wymaga tego dobro sprawowanego urzędu.To stwierdzenie wywołało wymianę zdań, która była czymś pośrednim między dyskusją a kłótnią.Tak zastał ich Kopeć.Wszedł do swojej komnaty, zatrzymał się w progu, spojrzał ogłupiałymi oczyma.Oboje wbili w niego wzrok.Radisha domagała się wyjaśnień.- Gdzie, u diabła, byłeś? Książę uciszył ją gestem.- Co się stało, Kopeć? Wyglądasz strasznie.Kopeć był oszołomiony.Myśli płynęły zbyt wolno.To było ostatnie, czego się spodziewał, że wpadnie prosto na tych dwoje.Potrzebował czasu, aby się pozbierać.Otworzył usta.Przed jego oczami mignęła twarz Długiego Cienia.Przerażenie i doznany ból spowodowały, że słowa zamarły mu w gardle.Nie może im powiedzieć.Już nic nie da się zrobić, trzeba słuchać rozkazów tamtego.I modlić się.- Gdzie, u diabła, byłeś? - dopytywała się Radisha - Czy masz choćby najlżejsze pojęcie, co się tu działo, kiedy ty się gdzieś włóczyłeś?Zła.Dobrze.To powinno rozproszyć jej uwagę.- Nie.Powiedziała mu.Był przerażony.- Wymordowała ich? Wszystkich, co do jednego? To była najlepsza okazja, aby po raz kolejny, z pasją bronić swojego stanowiska, ale nie miał na to siły.Chciał się tylko położyć i spać przez całą noc po raz pierwszy od.od.- Wszystkich, którzy się w jakiś sposób liczyli.W każdej chwili mogłaby zrobić z Taglios to, na co tylko miałaby ochotę.Gdyby tutaj była.- Nie majej? - Długi Cień go nie poinformował - A gdzie jest?- Teraz może już być w Dejagore.Powoli, powoli wydostał z Radishy wszystkie wieści.Dużo się zdarzyło.Być może Długi Cień nic mu nie powiedział, ponieważ sam nie wiedział.Sytuacja mogła już być nieodwracalna.Kto powstrzymał atak Wirującego Cienia na Dejagore?Książę przez cały czas nie powiedział ani słowa.Po prostu siedział tam, wyglądając na śpiącego.Zły znak.Książę był najbardziej niebezpieczny, kiedy wydawał się obojętny.Nie miał zamiaru ciągnąć tego dalej.Nie chciał.Ale jeśli zawiedzie.Twarz Władcy Cienia płonęła w jego mózgu.Przerażenie opanowało go bez reszty.Wyjąkał:- Musimy coś zrobić.Musimy zapanować nad nią zanim zniszczy cały nasz lud.Prahbnndrah otworzył oczy.Nie było w nich śladu sympatii.- Wziąłem poważnie twoją radę, Kopeć.Przeczytałem znowu te stare księgi, sześć razy.Przekonały mnie.Czarodziej omal nie zemdlał z radości.- Przekonały mnie, ze jesteś workiem gówna.Ta Kompania nie ma nic wspólnego z tym, co tam piszą.Jestem po jej stronie.XLIVWyzwoliłam zaklęcie, które miało odpędzić cienie, chociaż nie zapadł jeszcze zmrok.Zanim skończymy, będzie już ciemno.Jeźdźcy zajęli swoje stanowiska Ludzie z Ziem Cienia najwyraźniej niczego nie podejrzewali.Całkowicie pochłaniały ich te manewry oddziałów roboczych [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|