, 6.Glen Cook Sny o Stali 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostali również chcą się czegoś dowiedzieć.Muszą więc coś słyszeć.Wątpiłam, aby dało się to w miarę gładko przeprowadzić, ale był to jedynie gest, dzięki któremu poza obrębem korytarzy władzy miano wspominać mnie życzliwie.Wszystko funkcjonowało dobrze, dłużej nawet, niż oczekiwa­łam, ale Taglianie są bardzo zgodnym ludem, przyzwyczajonym do robienia tego, co im się każe.Kiedy nieład wreszcie zaczął ogarniać całe zgromadzenie, po prostu ogłosiłam, że odejdzie­my, o ile nie zostanie przywrócony porządek.Niektórzy z moich ludzi zostali zarzuceni pytaniami.Kazałam Narayanowi przeformować szyk.Ci, o których wiedział, że są przedsiębiorczy, zdolni do współpracy, wytrwali oraz lojalni, mogli otrzymać krótką przepustkę.Mniej pilnym miał przypom­nieć, dlaczego zostają na służbie.Kij i marchewka.To działało.Nawet najbardziej zieloni starali się dobrze za­chowywać.Zabrało nam to całą noc, ale zadowoliliśmy przynaj­mniej połowę zebranego tłumu.Często przypominałam wszy­stkim, że legion Mogaby, oraz któż wie ilu jeszcze, został zamknięty w Dejagore, głównie z powodu dezercji Jahamaraja Jaha.Starałam się, by brzmiało to tak, jakby wszyscy, których losów nie zdołano poznać, znajdowali się wśród obleganych.Większość prawdopodobnie nie żyła.Kij, marchewka i manipulowanie emocjami.Zajmowałam się tym tak długo, że potrafiłabym to robić przez sen.Nadbiegł posłaniec.Do baraków przyszli kapłani, by się ze mną zobaczyć.- Dość dużo czasu im to zabrało - wymruczałam.Czy spóź­nili się dlatego, że wreszcie stracili cierpliwość, czy też dlatego, że czekali, aż będą gotowi do konfrontacji? Nieważne.Będą czekać, dopóki nie skończymy.Deszcz ustał.Zresztą była to tylko dokuczliwa mżawka.Kiedy częściowo oczyściliśmy plac, zsiadłam z konia i prze­szłam przezeń w towarzystwie Narayana.Liczba żołnierzy zmniej­szyła się o jakichś siedemdziesięciu.Tak wielu pozwolił odejść.- Zauważyłeś nietoperze? - zapytałam.- Kilka, Pani.- Był skonsternowany.- Czy zajmują jakieś szczególne miejsce pośród znaków Kiny?- Nie sądzę.Ale nigdy nie byłem kapłanem.- Dla mnie mają znaczenie.- Hę?- Znaczą, równie wyraźnie, jakby ktoś ogłosił to wrzaskiem, że Władcy Cienia mają tutaj swych szpiegów.Generalny rozkaz do wszystkich żołnierzy.Zabijać nietoperze.Jeżeli się uda, odkryć, gdzie nocują.Zwracać uwagę na obcych.Przekaż również słowo cywilom.Znowu mamy wśród nas szpiegów.Chciałabym kilku dostać w swoje ręce.Prawdopodobnie zostaniemy zalani bezużytecznymi doniesie­niami, dotyczącymi zupełnie niegroźnych ludzi, ale.Kilku mo­że okazać się nie tak całkiem niegroźnych.Im wszystkim trzeba będzie powyrywać kły.XXVIIW skład oczekującej mnie grupy wchodzili delegaci ze wszy­stkich trzech hierarchii religijnych.Nie byli szczególnie uszczę­śliwieni tym, że kazałam im czekać.Nie przeprosiłam.Nie byłam w dobrym nastroju i nie dbałam o unikanie konfrontacji.Musieli czekać w kantynie, ponieważ pozostałe pomieszcze­nia były zajęte.Nawet tutaj musieli się stłoczyć, aby ustąpić miejsca ludziom, którzy nie mieli gdzie rozłożyć swych kocy.Zanim weszłam do środka, powiedziałam do Narayana:- Punkt dla nas.To oni przyszli do mnie.- Przypuszczalnie dlatego, że żaden z nich nie chciał pozwo­lić, byś dobiła osobnego targu z pozostałymi.- Przypuszczalnie.- Przybrałam moją najgroźniejszą minę, otoczyłam się świetlistym blaskiem i ze szczękiem zbroi we­szłam do kantyny.- Dzień dobry.Jestem zaszczycona, ale nie­stety nie mogę poświęcić wam zbyt wiele czasu.Jeżeli macie coś do omówienia, proszę, przejdźmy od razu do sprawy.Już o go­dzinę opóźnia się mój rozkład zajęć, nie pora więc na towarzy­skie pogawędki.Nie wiedzieli, jak mnie traktować.Kobieta mówiąca tak hardo była dla nich czymś nowym.Ktoś z tyłu rzucił odrażające pytanie.- W porządku.Niech taki będzie punkt wyjścia.To nam oszczędzi czasu.Moje nastawienie wobec religii można określić jako całkowicie indyferentne.Pozostaję obojętna, dopóki religia również zachowuje obojętność względem mnie.Stanowisko w kwestiach społecznych jest takie samo.Jestem żołnierzem, członkiem Czarnej Kompanii, która zawarła kontrakt z Prahbrindrahem Drabem na uwolnienie Tagiios od zagrożenia, jakie stanowią Władcy Cienia.Mój Kapitan zginął.Ja go zastąpiłam.Wypełnię warunki kontraktu.Jeżeli to stwierdzenie nie stanowi odpowiedzi na wasze pytania, wobec tego prawdopodobnie ma­cie pytania, których nie macie prawa zadawać.Mój poprzednik był człowiekiem cierpliwym.Nie chciał obrażać ludzi.Ja nie dzielę z nim tych cnót.Kiedy się zdenerwuję, jestem bezpośred­nia i nieprzyjemna.Pytania?Mieli ich mnóstwo.Oczywiście zaczęli gadać jeden przez drugiego.Wybrałam człowieka, którego rozpoznałam jako auto­ra obraźliwej kwestii, najwyraźniej nie był również kochany przez swoich kolegów.Łysy Gunni, odziany w szkarłat.- Tal, byłeś nieprzyjemny.Przestań.Nie masz żadnego powo­du, by tutaj przebywać.Tak naprawdę to żaden z was nie ma.Powiedziałam, że nie interesuje mnie religia.Wy zaś nie macie powodu interesować się wojskowością.Pozostawmy sobie wzajem obszary kompetencji, w które nie będziemy wkraczać.Piękny Tal odgrywał swoją część roli, jakby już wcześniej ją przećwiczył.Jego odpowiedź była bardziej niż obraźliwa - bez­pośrednie wyzwanie rzucone mojej płci, dotyczące sati.Rzuciłam w niego Złotym Młotem, nie w serce, lecz w prawe ramię.Cios zakręcił nim i posłał na podłogę.Wrzeszczał chyba ponad minutę, zanim stracił świadomość.Zapanowała cisza jak makiem zasiał.Wszyscy, włączając w to biednego, oszołomionego Narayana, patrzyli na mnie sze­roko rozmaitymi oczyma.- Widzicie? Nie jestem taka, jak mój poprzednik.On zacho­wałby się uprzejmie.Nie odstąpiłby od reguł perswazji i dyplo­macji, długo nawet po przekroczeniu punktu, w którym demon­stracja siły jest najlepszym sposobem komunikacji.Idźcie i zaj­mijcie się kapłańskimi sprawami.Ja zadbam o prowadzenie wojny i wojenny rygor.Nie powinni mieć szczególnych kłopotów ze zrozumieniem, o co chodzi.Kontrakt, jaki zawarła Kompania, czynił z Kapitana rzeczywistego dyktatora wojskowego na rok.Konował nie wy­korzystywał tej władzy.Ja również nie zamierzałam.Ale była pod ręką, na wypadek konieczności.- Idźcie.Mam pracę do wykonania.Poszli.Cisi.Zamyśleni.- Cóż.- odezwał się Narayan, kiedy wyszli - No cóż.- Teraz wiedzą, że nie jestem słabiutka.Teraz wiedzą, że mam do zrealizowania zadanie i nie dbam, kogo zdepczę, gdy stanie na mej drodze.- To nie są odpowiedni kandydaci na wrogów.- Oni dokonali wyboru.Tak? Wiem.Ale są zbici z tropu.Trochę czasu zabierze im, zanim zdecydują, co zrobić.Potem zaczną sobie wzajem wchodzić w drogę.W ten sposób zyskałam na czasie.Potrzebuję źródeł informacji, Narayan, znajdź Rama.Powiedz mu, że chcę, aby ponownie przyprowadził do mnie tych ludzi jak najwcześniej.Nastał czas, by przyjrzeć się tym miej­scom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl