, Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hans podejrzewa, że mogą to być gejzery.Zaraz po rozpoczęciu hamowania odbyliśmy ogólną naradę roboczą.Na wstępie dokonaliśmy wyboru nowego przewodniczącego, którym został Andrzej Krawczyk.Było dla wszystkich -oczywiste, że w układzie planetarnym kie­rownictwo prac musi pozostawać w ręku uczonego o wszechstronnej wiedzy pla-netologicznej.Przewodniczący poszczególnych zespołów mieli być powoływani w miarę potrzeb.Na razie ustaliliśmy, że wprowadzamy Asirobolid na orbitę satelitarną wokół planety II.Będzie to wyjątkowo dogodny punkt do obserwacji zarówno samej gwiazdy, jak i najciekawszych planet układu.Prawdopodobnie też na księżycu tej planety założymy stałą bazę badawczą i wytwórczą.Następnie Nym i Dean zreferowali dotychczasowe wyniki obserwacji siedmiu planet Proximy.Posługiwali się przy tym numerami, co nie sprzyjało szybkiej orientacji.Renę wysunął więc projekt, by nadać planetom nazwy, jak to jest w ziemskim zwyczaju.Największa, planeta III, odkryta pierwsza jeszcze w XX wieku, nosiła od tamtych czasów nazwę Prima i oczywiście należało ją zachować.Postanowiliśmy przeszczepić na nasz nowy teren działania nieco zmienione nazwy planet Układu Słonecznego z tym, że kierowaliśmy się głównie cechami fizycznymi, a zwłaszcza ilością ciepła, jaką otrzymują planety.Założyliśmy przy tym, że analogicznie do nazwy Prima, warto zachować końcówkę „a" dla wszystkich planet.Na przykład dla planety II zaproponowano nazwę wska­zującą na to, iż wobec nieco wydłużonej orbity temperatura na jej powierz­chni waha się od warunków Plutona do Urana.A więc Urpa: Uran—Pluton.Nie wszyscy byliśmy zachwyceni brzmieniem tego słowa, ale nie potrafiliśmy nic lepszego wymyślić.Zoe zaproponowała nazwę Sel (od Selene — imienia bogini Księżyca) dla maleńkiego satelity Urpy, na którym mieliśmy założyć centralną bazę.— Wobec tego dla planety I proponuję nazwę Tema, od Terra i Mars — pod­sunął Allan.Przystąpiliśmy do projektowania dalszych imion planet.Niestety, słoneczny arsenał nazw został wyczerpany.Temperatura na planecie IV była już niż­sza nawet od ostatniej pozaplutonowej planety słonecznej.Zaczęliśmy tworzyć dość sztuczne konstrukcje, gdy -wreszcie Kora wystąpiła z bardzo prostą i logiczną propozycją, aby nazwy planet od IV do VII nawiązywały do warunków tam panujących, wyrażonych w języku łacińskim.Nie było sprzeciwu i tak: „zimną" planetę IV nazwaliśmy Frigidą, pokrytą lodem planetę V — Glacją, ciemną, bogatą w kratery planetę VI — Umbrą, pogrążoną zaś w mro­kach wiecznej nocy planetę VII — Noktą.Rysunek 3 Przemieszczanie się Tolimana na tle gwiazdozbiorów: Centaur, Waga zbliżania się Astrobolidu do Proximy2 stycznia 2535 roku statek nasz wylądował na księżycu Urpy.W tym samym dniu po raz pierwszy w życiu poczułam pod stopami twardy grunt planety.Prawdziwej planety! Dla mnie, urodzonej na sztucznej wyspie kosmicznej — Celestii, było tp głębokie przeżycie.Siedzieliśmy w klubie, przypięci do foteli, a na ekranie telewizyjnego okna rosła w oczach powierzchnia globu.— Uwaga! Zaraz oś zetknie się ze skałą — usłyszeliśmy głos Wiktora czu­wającego w centrali automatycznego pilota.— Uwaga! Skała się topi! Już iglica zagłębiła się na pół metra.Metr.'.dwa.trzy.cztery.pięć.sześć metrów! Uwaga! Zaraz'silnik przestanie pracować.Odczuliśmy łagodny wstrząs.To kula Astrobolidu, podobna teraz do gigantycznego bąka, oparła się na „nodze" wtopionej w skałę planetki.Dean podniósł się z fotela nie ukrywając podniecenia.— Jeszcze kilkanaście minut — zwrócił się do niego Wik przez telepro-jektor.— Niech skała dobrze zakrzepnie.Dean krążył nerwowo po klubie.Mnie również te ostatnie minuty oczekiwania dłużyły się ogromnie.Gdy Wiktor oświadczył wreszcie, że można opuścić statek, byłam jedną z pierwszych w śluzie.I oto znalazłam się twarzą w twarz ź przyrodą tego małego świata, który nie jest dziełem człowieka jak Celestia i Astrobolid.Zdawało mi się, że śnię.Spłynął na mnie jakiś nieznany, dziwny czar, a jednocześnie doznałam nie­jasnego uczucia zawodu, że pustynny karajobraz Sel odbiega daleko od baj­kowej wizji planety Juventy, o której jako mała dziewczynka słuchałam opowiadań i marzyłam, by zaznać na niej niezwykłych przygód.Potem owładnął mną niepokój.Ale trwał krótko.Przezwyciężyła go nieprzeparta ciekawość i żądza poznania tego tajemniczego, obcego świata.Trudno zresztą wyrazić słowami wszystko, co wówczas przeżyłam.Jedno mogę powiedzieć: odczułam tę chwilę jakoś inaczej, niż się spodzie­wałam.To samo mówił później Dean.Marzenia młodości pozostawiają głęboki ślad na całe życie.Potwierdza to zresztą przykład Allana i Zoe.Oni, podobnie jak my dwoje, nigdy nie byli na Ziemi, a jednak stwierdzili, że rzeczywistość zgodna była w ogólnym za­rysie z obrazem Sel, jaki powstał przedtem w ich wyobraźni.Ale oni wychowali się na Astrobolidzie, wśród ludzi, którzy znali prawdę o wszechświecie, jeszcze daleką od doskonałości, ale zawsze prawdę.ZAGADKA ROZBITEJ PLANETY(Ze wspomnień Daisy Brown)Sel, luty 2535W miejscu, gdzie miesiąc temu wśród nagich skał u podnóża stromego wznie­sienia widniała tylko świecąca żółto kula Astrobolidu — w ciągu niewielu dni wyrosły dwie długie, ruchome hale.W nich rozpoczęły pracę przywiezione w Astrobolidzie podstawowe zespoły uniwerproduktorów.Kierowane przez Jaro, Zinę, Wika, Suzy i Czin, rozbudowują one teraz w szybkim tempie naszą centralną bazę wytwórczą, laboratoryjną i mieszkaniową.Otoczenie wzgórza ulega z godziny na godzinę gruntownym zmianom.Rodzą się coraz to nowe pawilony, podobne do wrośniętych w skały odwróco­nych czasz.Jedynie Astrobolid, wirujący na wtopionej w skałę długiej „nodze", pozwala odnaleźć miejsce naszego lądowania.Sypiamy i jadamy jeszcze w statku, ale głównie dlatego, aby nie przyzwyczajać zbytnio mięśni do niewielkiego ciążenia, panującego tu, na Sel.Przedwczoraj ruszył wielki zespół surowcowy uniwerproduktorów, podobny zewnętrznie do dzwonu.W dzwonie tym zachodzi przemiana pierwiastków, z których składają się skały planety, na żądane metale, stopy i masy plastyczne.Przyćmiewa on białym żarem topionych minerałów blask Proximy i ogromnej, niemal nieruchomo zawieszonej nad naszymi głowami tarczy planety Urpa.Sel obiega Urpę w czasie równym swemu obrotowi wokół osi i stąd, podobnie jak ziemski Księżyc, odwraca się do niej tylko jedną stroną.Ponieważ właśnie po tej stronie założyliśmy bazę, Urpa świeci tu nam stale niemal w zenicie, zmieniając tylko fazy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl