, Chmielewska Joanna Szajka bez konca 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślałam, że mogłabym teraz zrobić to samo co ona, wejść do jej domu, chwycić barometr, krzyknąć, że go pożyczam i uciec.Zrobiłabym to zapewne, gdyby w grę wchodził ten hinduski, wiszący na ścianie, ale nie sposób było odgadnąć, gdzie trzyma poprzedni, zwyczajny, wedle moich dedukcji nafaszerowany zdjęciem.Mogła go wetknąć wszędzie…— Nie mogę cię teraz zaprosić na drinka — powiedziała Finetka niecierpliwie i kapryśnie.— Jestem zmęczona i chcę się położyć.Lepiej idź sobie.Wpadnij kiedy indziej, to pogadamy.Dobranoc!Uśmiechnęła się nagle czarująco, pomachała mi ręką i nie czekając na żadną odpowiedź, znikła w domu.Od środka zgasiła to światło nad trawnikiem, nie przejmując się mną kompletnie.Zapaliła lampę wewnątrz, tak że blask z okien rozświetlił nieco otoczenie, ale i tak musiałam chwilę odczekać, żeby przyzwyczaić oczy i zacząć widzieć cokolwiek.To była prawdziwa Finetka, nie zmieniła się nic, nie tylko zewnętrznie.Nie interesowało jej, jak się w tych ciemnościach oddalę, czym przyjechałam i czym odjadę, mogłam złamać nogę, iść piechotą albo się powiesić.Do głowy jej nawet nie przyszło, żeby o tym pomyśleć.I nie dlatego, że mnie nie zapraszała, gdyby zaprosiła, byłoby to samo, tak jak wielokrotnie bywało przed laty.Wypełniona była sobą i na nikogo więcej nie miała miejsca, jej egoizm był brutalny, bezwzględny i miał jedną tylko zaletę, tę, że był szczery.Nie siliła się go ukrywać.W dążeniu do swoich celów nie przebierała w środkach, była chciwa, pazerna, zachłanna na wszystko, na pieniądze, na sukcesy, na zachwyty, na przyjemności i w ogóle na życie.Jej fanaberie nie uznawały granic.A przy tym była prześliczna, ciemnowłosa i ciemnooka, żywa, roześmiana i pełna niebotycznego wdzięku.Ten wdzięk załatwiał za nią wszystko, powodował, że nienawidzące jej dziewczyny nie mogły jej zarazem nie lubić, mężczyźni zaś tracili resztki rozumu.Poliglotka, pracowała jako tłumaczka przy wszelkich kontaktach z zagranicą, siejąc spustoszenie wśród handlowców i dyplomatów, ozdoba przyjęć w ambasadach.Przez nią Mateusz rozwiódł się z pierwsza żoną, z czego mu nic nie przyszło, przez nią Gacia nie wyszła za mąż, przez nią wyleciał ze studiów jeden mój kumpel… Przez jakiś czas miała męża, bardzo bogatego faceta, który nagle zniknął tajemniczo, krążyły plotki, że poszedł siedzieć i niedługo potem znikła Finetka.Wyjechała, pozbawiając mnie wachlarza.Z chwilą, kiedy jej oszałamiający wdzięk przestał działać bezpośrednio, zaczęło się gadanie.Jako nieletnia podobno uciekła z domu i zadawała się z marginesem.Była zamieszana w aferę szpiegowską.Nie tak, była wtyczką w aferze szpiegowskiej.Jej maż kradł dla niej, zmuszała go, a potem wystawiła do wiatru.W ministerstwach brała prezenty, w ambasadach dostawała brylanty i futra, sypiała z połową Europy, skąd, przeciwnie, nie sypiała z nikim, kołowała ich wszystkich i robiła z nich balona, kochała podobno jakiegoś jednego bez granic i nieprzytomnie, nic podobnego, to ją kochał jakiś bez granic i nieprzytomnie, straciła wszystko, zabrali jej, jak mąż poszedł siedzieć, wcale nie, właśnie że tych z U B też wykołowała i wszystko ocaliła…Plotki o Finetce poszły jak żywioł, ale, rzecz dziwna, wygłaszane były półgębkiem i trwały zdumiewająco krótko.W półtora roku po jej wyjeździe nie pozostało po nich śladu.Co parę lat uzyskiwałam o niej jakąś drobną informację wyłącznie dzięki temu.że jedna moja przyjaciółka znała ją i nie bała się jej, bo też miała wdzięk i była przecudowną, autentyczną, popielatą blondynką o oczach jak szafiry gwiaździste i zniewalającym uśmiechu.Pracowała naukowo, co przy jej aparycji było nie do pojęcia, jeździła po świecie na rozmaite sympozja i co jakiś czas gdzieś tam spotykała Finetkę.Z całą pewnością czas jakiś Finetka spędziła we Francji, wyszła za mąż, przyjęła obywatelstwo, rozwiodła się, znalazła sobie kogoś w RFN, rzuciła go i wyjechała do Stanów.Za mąż już wprawdzie nie wyszła, ale obywatelstwo zmieniła ponownie.Ostatnia wiadomość, jaką o niej miałam, pochodziła z Kalifornii, gdzie podobno podrywała jakiegoś naftowca.Całą tę wiedzę o niej należało teraz gruntownie przemyśleć i wyciągnąć z niej twórcze wnioski…Na samochód Finetki natknęłam się w połowie drogi między trawnikiem a szosą.Mignięcie, które dostrzegłam z drugiej strony domu na durch przez wszystkie okna i drzwi, to musiał być błysk jej reflektorów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl