,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przecież tylko staram się pomóc! sarknęła Babka Morkie. Nie chceciemojej pomocy, wystarczy powiedzieć! Zaczekajcie! Robimy to na opak! ocknęła się nagle Grimma. Dorcas prze-cież wie o lisach, więc nie będzie siedział na środku drogi! Na pewno kazał pozostałymposzukać jakiejś osłoniętej i w miarę bezpiecznej kryjówki. Jak się przyjrzeć, w jaki sposób pada śnieg, to widać, że klimatyzacja dmuchaw tę stronę odezwał się trochę niepewnie ojciec Nooty, wskazując kierunek. Przezco śniegu jest więcej z tej strony niż z tamtej.Dorcas to rozsądny nom, więc powinientrzymać się tej strony, gdzie jest mniej śniegu i mniej klimatyzacji, prawda?180 Na zewnątrz to się nazywa wiatr przypomniała mu cierpliwie Grimma. Alepoza tym masz rację, a to znaczy, że powinni być po drugiej stronie krzaków, na zboczunasypu wychodzącym na pola.Idziemy!Wdrapali się na nasyp, podciągając się na gałęziach i przez podkład liści, przebrnęliprzez krzewy i wyszli na rozciągające się po drugiej stronie pole.Zrobiło się naprawdę pusto.Ponad nieskończoną płaszczyznę śniegu jedynie tu i ówdzie wystawały wyższe kępyuschniętej trawy.Rozległ się zbiorowy jęk.W kamieniołomie można było udawać, że ściany są ze wszystkich stron.Na drodzenasyp skutecznie udawał ściany.Tutaj nie było nic, co mogłoby próbować udawać. Trzymajmy się krzaków poleciła z udawaną beztroską Grimma. Tu jestmniej śniegu.A potem przyszła jej do głowy dziwna myśl co prawda, podobnie jak Dorcas,nie wierzyła w Arnolda Brosa (zał.1905), ale jakby jednak istniał i pozwolił jej szybkoznalezć Dorcasa, to byłoby to z jego strony naprawdę miłe.I doceniłaby to.A jakby tak181spowodował, że śnieg przestałby padać i wszyscy dotarliby bezpiecznie z powrotem dobaraku, to pierwszy raz naprawdę na coś by się przydał.Było to głupie, jako że Masklin wielokrotnie powtarzał, że Arnold Bros (zał.1905)istnieje tylko w ich głowach, pomagając im myśleć, ale nic nie mogła na to poradzić.A potem uzmysłowiła sobie, że od paru sekund stoi i gapi się w śnieg.A raczej w dziurę w śniegu.Rozdział dwunastyIV. Nie mamy dokąd się udać, a wyjść musimy.Księga nomów, Wyjście, w.IV Myślałam, że to króliki rzekła Grimma.Dorcas poklepał ją po dłoni. Dobrze się spisałaś! pochwalił nieco słabym głosem. Jak Sacco poszedł, zrobiło się naprawdę zimno i Dorcas powiedział, żebyśmyzabrali go na drugą stronę, i przypomniało mi się, że na tym polu często widziałam183króliki.Dorcas powiedział, żebyśmy znalezli króliczą norę, i znalezliśmy, i myśleliśmy,że będziemy tu całą noc. Dość! jęknął Dorcas i Nooty posłusznie umilkła. Au! Nie histeryzuj! fuknęła Babka Morkie. To nic nie bolało! Nogi nie złama-łeś, ale paskudnie ją sobie wykręciłeś.Reszta ekipy ratunkowej rozglądała się z zainteresowaniem i uznaniem po norze była przyjemnie zamkniętym pomieszczeniem. Nasi przodkowie najprawdopodobniej mieszkali w takich dziurach jak ta po-informowała ich Grimma. Tyle że zaopatrzonych w półki i inne meble. Przyjemnie tu ocenił ktoś. Domowo.Prawie jak pod podłogą. ydziebełko śmierdzi skrzywił się inny. Ale tylko ydziebełko. To króliki. Dorcas wskazał mrok w głębi nory. Słychać je czasami, aletrzymają się od nas z daleka.Nooty wydawało się, że jakiś czas temu kręcił się w pobliżulis.184 Lepiej wracajmy zaproponowała Grimma. Co prawda wątpię, żeby jakiś lisbył na tyle głupi, by zaatakować taką dużą grupę, ale nigdy nic nie wiadomo.Tutejszeco prawda zdążyły się już nauczyć, że jedzenie nomów jest szkodliwe.Zebrani przyznawali jej rację, ale problem polegał na tym, że najbardziej w takimwypadku poszkodowanym był zjedzony.Zwiadomość, że lis zapłaci za to głową, stano-wiła niewielkie pocieszenie.W dodatku, choć tu było mokro i chłodno, i perspektywanocy w baraku na pewno brzmiałaby atrakcyjniej, i tak tu było znacznie przyjemniej niżna zewnątrz.No i byli całkiem daleko od kamieniołomu minęli z tuzin króliczychnor, nim z kolejnej odpowiedziała na wołanie Nooty. Naprawdę nie sądzę, żebyśmy się mieli czegoś bać powtórzyła Grimma.Lisy szybko się uczą, prawda, Babko? Eee? zdziwiła się Babka Morkie. Właśnie mówiłam, że lisy szybko się uczą! Grimma poczuła się z lekka zde-sperowana.185 A uczą się, cholery, uczą.Z drugiego końca lasu taki przyjdzie, jak wie, że znaj-dzie coś smacznego do jedzenia rozpromieniła się Babka Morkie. Zwłaszcza w zi-mie! Nie o to mi chodziło! jęknęła Grimma. Dlaczego zawsze musisz pamiętaćto, co najgorsze?! Bo takie jest życie sarknęła Babka Morkie. Celowo tego nie robię, możeszmi wierzyć! Musimy wrócić zdecydował Dorcas. Ten śnieg sam sobie nie pójdzie, tak?To lepiej iść, jak jest go niewiele, no nie? Jak będę miał się o kogo oprzeć, to sam pójdę. Możemy zrobić nosze. zaproponowała niepewnie Grimma. I prawdęmówiąc, nie bardzo jest do czego wracać. Widzieliśmy, że ludzie pojechali do kamieniołomu odezwała się Nooty.Ale musieliśmy dotrzeć do borsuczego tunelu, a śnieg zakrył ścieżkę.Próbowaliśmy naskróty przez pole, ale to był błąd.No i nie mieliśmy nic do jedzenia.186 W tej kwestii nie oczekujcie zbytniej poprawy: ludzie zabrali większość naszychzapasów odparła uczciwie Grimma. I wyłożyli trutkę na szczury, bo uważają, żeto były ich zapasy. To nie najgorzej mruknął zadowolony Dorcas. W Sklepie zachęcaliśmyich, żeby myśleli, że szczury to my.Wykładali łapki, w które wkładaliśmy szczury upo-lowane w piwnicy.Jak byłem chłopakiem, potem przestali rozkładać łapki. Teraz używają zatrutej żywności dodała Grimma. A to już jest nieuczciwe! Za to skuteczniejsze.Wracajmy już!Znieg wciąż padał, ale niechętnie, jakby tym na górze kończył się zapas i pozby-wali się resztek.Na wschodzie widać było na niebie cienką czerwoną linię jeszczenie świt, ale zdecydowaną jego zapowiedz.Niebo nie było radosne kiedy wzejdziesłońce, znajdzie się zamknięte za chmurami [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|