,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdarzało się nawet, że i Huttowie pa-dali ich ofiarą.Mieszkańcy Mos Espy, chociaż bynajmniej nie święci z natury,serdecznie nienawidzili Tuskenów.Sam Anakin nie zdecydował się jeszcze, co powinien o nich sądzić.Opo-wieści o rabusiach brzmiały przerażająco, ale znał życie na tyle, by wiedzieć,że zawsze istnieje druga strona medalu, a zwykle słyszy się tylko o jednej.55Fascynowała go dzika, nieposkromiona natura Tuskenów, życie bez granici bez odpowiedzialności, w społeczeństwie, w którym wszyscy są sobie równi.Wreszcie porzucił sąsiedztwo śmigacza i podszedł do leżącego.C-3PO nieustawał w namawianiu go do odjazdu i nie szczędził mu ostrzeżeń.Ba, Aria-kin wcale nie był przekonany, że android się myli, ale ciekawość zwyciężyła.Przecież jeden szybki rzut oka z pewnością nikomu nie zaszkodzi; zwyciężyław nim chłopięca natura: będzie mógł powiedzieć kolegom, że na własne oczywidział jednego z ludzi pustyni i że wie już, jak wyglądają Tuskenowie.Mężczyzna leżał na brzuchu z rozrzuconymi ramionami i obróconą nabok głową.Skalne odłamki niemal całkowicie zasypały dolną część jego cia-ła, a jedną nogę miał przygniecioną solidnym głazem.Anakin podszedł doTuskena od tej strony, gdzie leżał miotacz, po czym szybko sięgnął po broń:była ciężka i niezgrabna, a jej użycie musiało wymagać sporej siły.Uwagęchłopca zwróciły dziwne ryty na kolbie, które wziął za symbole plemienne podobno Tuskenowie dzielili się na szczepy.Nagle rozbójnik poruszył się, podciągnął pod siebie jedną rękę, zebrałsiły i uniósł opatuloną zawojem głowę.Przez matowe gogle spojrzał wprostna Anakina.Chłopiec odruchowo się odsunął, ale Tusken oceniwszy sytuacjęodwrócił wzrok.Jego głowa znów opadła na piasek.Młody Skywalker czekał, co będzie dalej, nie bardzo wiedząc, jak się za-chować.Wiedział za to co powiedziałby Watto: Uciekaj! Ale już!.Odłożył miotacz; to nie była jego sprawa.Cofnął sięo krok, potem jeszcze jeden.Tusken ponownie z wysiłkiem poruszył głową i popatrzył na chłopca;Anakin wytrzymał jego spojrzenie i zorientował się, że rabuś cierpi: czułrozpacz i bezradność osoby uwięzionej pod ogromnym głazem, bezbronneji zniewolonej.Zmarszczył brwi.Czy matka też kazałaby mu się stąd zabierać?A jeśli nie, to co by powiedziała? 3PO! krzyknął do androida. Przyprowadz tu resztę.Robot zrzędziłnieustannie, ale posłusznie zebrał świeżo zakupione roboty i sprowadził je domiejsca, z którego Anakin obserwował Tuskena.Chłopiec rozkazał im usunąćpomniejsze kamienie, a następnie znalazł jakiś drąg i używając go w charak-terze dzwigni, którą nacisnął całym ciężarem śmigacza, podważył największygłaz na tyle, żeby automaty wyciągnęły rannego.Tusken na chwilę odzyskałprzytomność, ale nie trwało to długo.Anakin kazał więc robotom przeszukaćgo czy nie ma broni i odsunął miotacz poza zasięg rąk mężczyzny.Roboty ułożyły go na plecach, Skywalker miał więc okazję przyjrzeć sięjego ranom.Noga, na którą spadł najcięższy kamień, została zmiażdżona:56kość pękła w kilku miejscach i wyzierała spod rozdartego ubrania.Anakinnie znał fizjologii Tuskenów i nie mógł stwierdzić, jak pomóc rannemu.Ogra-niczył się więc do założenia mu na nogę szybko schnących łubków z apteczkiśmigacza.Usiadł i zaczął się zastanawiać, co należałoby zrobić.Dzień zbliżał się kukońcowi; zbyt dużo czasu strawił ratując Tuskena i niemiał już szans zdążyćdo Mos Espy przed nocą.Zdążyłby może dotrzeć na skraj morza, lecz tylkopod warunkiem że zostawiłby rannego na pastwę losu.Spochmurniał: biorącpod uwagę to, jakie stwory włóczyły się po pustyni po zmroku, równie dobrzemógł od razu pogrzebać Tuskena i przestać się nim przejmować.Kazał więc robotom wyciągnąć z śmigacza mały oświetlacz.Kiedy na dobre się ściemniło, uruchomił go i podłączył dodatkowy zbior-nik paliwa, żeby do rana światło nie zgasło.Otworzył stary pakiet suszonegopożywienia i zaczął bez przekonania przeżuwać, nie odrywając oczu od nie-przytomnego Tuskena.Myślał o tym, że mama będzie się martwić, a Wattoz pewnością się wścieknie.Oboje jednak wiedzieli, że da sobie radę i wstrzy-mają się do rana z rozpoczęciem poszukiwań.A miał nadzieję, że do tegoczasu będzie już w drodze do domu. Myślisz, że wydobrzeje? zapytał androida.Odstawił śmigacz i kupione roboty pod ścianę wąwozu, za oświetlaczem,gdzie nie było ich widać, ale zostawił sobie C-3PO żeby dotrzymywał mutowarzystwa.Siedzieli skuleni blisko siebie naprzeciw Tuskena. Obawiam się, że brakuje mi zarówno odpowiedniego przeszkolenia me-dycznego, jak i informacji, by postawić diagnozę, proszę pana rzekł C-3POi przekręcił lekko głowę. Z pewnością zrobił pan wszystko, co w pańskiejmocy. Zamyślony chłopiec pokiwał tylko głową. Panie Anakinie, napraw-dę nie powinniśmy się tu zapuszczać po nocy dodał po chwili android.To raczej niebezpieczna okolica. Przecież nie możemy go tak zostawić, prawda? No cóż, doprawdy, trudno to jednoznacznie stwierdzić. I nie możemy go zabrać. Z całą pewnością!Zapadła cisza.Anakin patrzył na śpiącego Tuskena z takim napięciemi tak długo, że właściwie zdziwił się, gdy tamten wreszcie się ocknął.Chłopieckompletnie się tego nie spodziewał: rabuś niezdarnie, przetoczył się na bok,sapnął, podparł się ręką, popatrzył po sobie, a potem przeniósł wzrok naAnakina, który nawet nie drgnął.Tusken przyglądał mu się dobrą chwilę,a potem wolno podciągnął się do pozycji siedzącej.Złamaną nogę trzymał57wyprostowaną przed sobą. Ehmmm.Cześć rzekł Anakin i zmusił się do uśmiechu.Tusken niezareagował. Chcesz pić? zagadnął chłopiec.Bez odpowiedzi. Chyba nas nie lubi zauważył C-3PO.Anakin jeszcze parokrotnie próbował zagaić, ale mężczyzna konsekwent-nie go ignorował.Tylko raz oderwał wzrok od twarzy chłopca i zerknął naoparty o ścianę za jego plecami miotacz. Powiedz do niego coś po tuskeńsku rozkazał wreszcie Anakin androidowi.C-3PO posłuchał go i wygłosił długą przemowę w języku nomadów, alei on nie doczekał się odpowiedzi.Tusken tylko patrzył na Anakina, w pewnymmomencie przerwał jednak androidowi i rzucił jedno krótkie słowo. Ojej! wykrzyknął C-3PO. Co powiedział? zainteresował się chłopiec. Ależ.Kazał mi się zamknąć!Na tym właściwie skończyły się próby nawiązania rozmowy; Anakin i ob-cy przyglądali się sobie bez słowa.Siedzieli w kręgu jasności z oświetlacza,a zewsząd otaczała ich czerń nocnej pustyni.Skywalker złapał się na tym,że zastanawia się, co by zrobił, gdyby Tusken go zaatakował.Było to małoprawdopodobne, ale przecież był potężnie zbudowany i silny i gdyby tylkodosięgną chłopca, z łatwością by go pokonał i odzyskał miotacz, a wtedyAnakin byłby zdany na jego łaskę.Nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że Tusken nie ma takiego zamiaru:nie starał się poruszyć i nie zanosiło się na to, żeby w najbliższym czasie chciałzmienić pozycję.Po prostu siedział zatopiony w myślach, otulony opończą,z twarzą osłoniętą zawojem.Wreszcie przemówił.Anakin zerknął szybko na C-3PO. Chce wiedzieć, co pan z nim zrobi przetłumaczył słowa mężczyznyandroid.Zmieszany Anakin przeniósł wzrok z powrotem na obcego [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|