,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednego dnia mówił (do mnie same-go), że nie wie, kiedy pojedzie, a na drugi dzień - szast.prast.i jużgo nie ma.Zjadł elegancki obiadek u jaśnie wielmożnych państwa Aęckich,wypił kawę, wykłuł zęby i - jazda.Naturalnie.Pan Wokulski nie jestprzecie lichym subiektem, który musi żebrać u pryncypała o urlopraz na kilka lat.Pan Wokulski jest kapitalistą, ma ze sześćdziesiąttysięcy rubli rocznie, żyje za pan brat z hrabiami i książętami, po-jedynkuje się z baronami i wyjeżdża, kiedy chce.A wy, moi płatnioficjaliści, kłopoczcie się o interesa.Przecie za to macie pensje i dy-widendy.I to jest kupiec?.To jest błazeństwo, mówię, nie kupiectwo!.No, można wyjechać nawet do Paryża i nawet po wariacku, alenie w takich czasach.Tu, panie, kongres berliński nawarzył piwa -tu, panie, Anglia, panie, za Cypr, Austria za Bośnię.Włochy krzy-czą wniebogłosy: Dajcie nam Triest, bo będzie zle!. Tu już słyszę,panie w Bośni krew leje się potokami i (byle żniwa skończyć) wojnabuchnie przed zimą jak amen w pacierzu.A on tymczasem dajenura do Paryża!.Cyt!.?.Po co on tak nagle wyjechał do Paryża?.Na wysta-wę?.Cóż go obchodzi wystawa.A może w tym interesie, którymiał zrobić z Suzinem?.Ciekawym, na jakich to interesach zyskujesię po pięćdziesiąt tysięcy rubli, tak sobie od ręki?.Oni mi mówiąo wielkich maszynach do nafty czy do kolei, czy też do cukrowni?.425Bolesław PrusAle czy wy, aniołki, zamiast po nadzwyczajne maszyny, nie jedzie-cie po zwykłe armaty?.Francja, tylko patrzeć, jak wezmie się za łebz Niemcami.Mały Napoleonek niby to siedzi w Anglii; ale przecieżz Londynu do Paryża bliżej niż z Warszawy do Zamościa.Ej!.panie Ignacy - nie śpiesz się ty z sądami o panu W.(w ta-kich razach lepiej nie wymawiać całego nazwiska), nie potępiaj go,bo możesz się ośmieszyć.Tu gotuje się jakaś gruba kabała: ten panAęcki, który kiedyś bywał u Napoleona III, i ten niby aktor Ros-si, Włoch.(Włochy gwałtem upominają się o Triest.), i ten obiadu państwa Aęckich przed samym wyjazdem, i to kupno kamienicy.Panna Aęcka piękna, bo piękna, ale przecie jest tylko kobietąi dla niej Stach nie popełniałby tylu szaleństw.W tym jest cośz p.(w takich razach najwłaściwiej mówić skróceniami).W tymjest jakieś duże P.Będzie już ze dwa tygodnie, jak wyjechał biedny chłopak, możena zawsze.Listy pisze krótkie i suche, o sobie nie mówi nic, a mnietak nurtuje smutek, że nieraz, dalibóg, miejsca znalezć nie mogę.(No, chyba nie za nim; tylko tak, z przyzwyczajenia.)Pamiętam, kiedy wyjeżdżał.Już zamknęliśmy sklep i właśnieprzy tym oto stoliku piłem herbatę (Ir wciąż mi niedomaga), gdynaraz wpada do pokoju lokaj Stacha:- Pan prosił - wrzasnął i uciekł.(Co to za zuchwały gałgan, a coza próżniak!.Trzeba było widzieć minę, z jaką stanął we drzwiachi powiedział: Pan prosi! Bydlę.)Chciałem go zmonitować: błaznie jakiś, twój pan jest panem tyl-ko dla ciebie; ale poleciał na złamanie karku.Szybko dokończyłem herbatę, Irowi nalałem trochę mleka domiseczki poszedłem do Stacha.Patrzę, w bramie jego lokaj kokie-tuje od razu aż trzy dziewuchy jak łanie.No, myślę, taki wałkońi czterem dałby radę, chociaż.(Z tymi kobietami sam diabeł niedojdzie porządku.Na przykład pani Jadwiga, szczuplutka, malutka,eteryczna, a już trzeci mąż dostaje przy niej suchot.)426LALKAWchodzę na górę.Drzwi do mieszkania nie zamknięte, a samStach przy świetle lampy pakuje walizkę.Coś mnie tknęło.- Cóż to znaczy? - pytam.- Jadę dziś do Paryża - odpowiedział.- Wczoraj mówiłeś, że jeszcze nie tak prędko pojedziesz?.- Ach, wczoraj!.- odparł.Cofnął się od walizki i pomyślał chwilę; potem dodał szczegól-nym tonem:- Jeszcze wczoraj.myliłem się.Wyrazy te zastanowiły mnie w przykry sposób.Spojrzałem naStacha z uwagą i ogarnęło mnie zdziwienie.Nigdy bym nie sądził,ażeby człowiek niby to zdrów, a w każdym razie nie raniony, mógłzmienić się tak w przeciągu kilku godzin [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|