,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te odległe odgłosy napełniały kanały, podkreślając jeszcze panującą tu absolutną ciszę.Brin próbowała odnaleźć pewną regularność tych dźwięków, ale nie było żadnej, może z wyjątkiem syczenia, które wznosiło się i gasło ze specyficzną regularnością.Przywołało to nieprzyjemne wspomnienia Grimponda unoszącego się z jeziora i mgły.Muszę znaleźć sposób, żeby się odłączyć, pomyślała raz jeszcze.I to szybko.Tunele i wspinaczka ciągnęły się w nieskończoność.Wraz z upływem dnia powietrze w kanałach stawało się coraz cieplejsze i członkowie wyprawy obficie się pocili pod swoimi płaszczami i tunikami.Przez korytarze zaczęła się sączyć przedziwna mgła, przylegająca do skóry i ubrań, lepiąca się od brudu i przesiąknięta odorem kanałów.Odpędzali ją z obrzydzeniem, ale płynęła za nimi i nie dawała się przepędzić.W miarę wspinaczki stawała się coraz gęstsza i wkrótce widoczność ograniczyła się do paru stóp przed nimi.Potem nagle mgła i mrok rozstąpiły się i stanęli nad skalną półką, a pod nimi rozciągała się niezmierzona przepaść ginąca w nieprzeniknionej czerni serca góry.Spojrzeli po sobie z niepokojem.Po ich prawej stronie korytarz skręcał w górę podążając za kanałem biegnącym z cytadeli Widm Mord, ginął w skale.Po lewej prowadził w dół do wątłego, kamiennego mostku biegnącego nad otchłanią w kierunku ciemnego tunelu wydrążonego w odległej ścianie urwiska.- Którędy teraz? - mruknął cicho Ron, jak gdyby sam sobie zadawał to pytanie.Na lewo, pomyślała natychmiast Brin.Na lewo, przez przepaść.Nie wiedziała dlaczego, ale instynktownie czuła, że musi podążyć tamtędy.- Kanały są drogą.- Coglin patrzył na nią.- To właśnie powiedział ci Grimpond, prawda, dziewczyno?Brin zaniemówiła.- Brin? - To Kimber przywoływała ją łagodnie.- Tak - odpowiedziała w końcu.- Tak, one są drogą.Skręcili w prawo, wzdłuż półki, idąc w górę kanałem, znowu podejmując mozolny marsz w ciemnościach.W umyśle Brin wrzało.To nie tędy, myślała.Dlaczego powiedziałam im, że to tędy? Odetchnęła gwałtownie, starając się opanować gonitwę myśli.To, czego szukała, znajdowało się za nimi, po drugiej stronie kamiennego mostu.Maelmord był za nią, czuła to.Dlaczego więc.?Odpowiedź przyszła natychmiast.Ponieważ tam miała ich opuścić, rzecz jasna.To była właśnie okazja, na którą czekała od Starego Bagniska.Tak musiało być.Pieśń przyjdzie jej z pomocą - mały podstęp, niewielkie kłamstwo.Wciągnęła gwałtownie powietrze.Mimo że zawiedzie pokładane w niej zaufanie, musi to uczynić.Zaczęła mruczeć, cicho, delikatnie, budując z pieśni niewidzialną ścianę i tworząc w umyśle swoich towarzyszy swój własny obraz.Potem nagle odłączyła się od własnej zjawy i przywarła do ściany, obserwując, jak ją mijają.Wiedziała, że iluzja będzie trwała zaledwie parę minut.Pobiegła z powrotem w dół kanału.W uszach miała własny, ciężki oddech.Dotarła do półki, podbiegła do miejsca, gdzie się zwężała, i weszła na kamienny most.Pod nią otwierała się czarna otchłań.Krok po kroku ostrożnie przeszła most.W mroku i mgle wokół niej panowała cisza, ale mimo to czuła, że nie jest sama.Zdecydowanie odsunęła nagły przypływ strachu i zwątpienia.Spokój, żadnych emocji.Nie mogła pozwolić, aby coś ją dotknęło.W końcu pokonała most.Przez chwilę stała przy wejściu do kolejnego tunelu i pozwoliła powrócić uczuciom.Pojawiła się krótka myśl o Ronię i pozostałych, a potem zniknęła.Pomyślała gorzko, że użyła pieśni przeciwko nim i chociaż było to konieczne, ta świadomość raniła ją głęboko.Potem, gwałtownym ruchem odwróciła się do kamiennego mostka, nastroiła pieśń do szybkiego, ochrypłego krzyku i zaśpiewała.Gniewny dźwięk odbił się echem, fragmenty mostu uleciały w powietrze i opadły w przepaść.Teraz nie było już odwrotu.Skręciła w głąb tunelu i zniknęła.W tunelu, w którym nadal grupka śmiałków szukała drogi w ciemności, uniósł się ostry krzyk.- Do licha! Co to było? - krzyknął Ron.Przez chwilę panowała cisza.Umilkło echo dziwnego odgłosu.- Brin, to była Brin - wyszeptała Kimber.Ron wlepił w nią oczy.Niemożliwe, Brin była przecież przy nim.Nagle wizerunek, który dziewczyna wytworzyła w ich umysłach, zbladł i rozwiał się.Coglin zaklął cicho i tupnął nogą.- Co ona zrobiła.? - wyjąkał góral w pomieszaniu, niezdolny dokończyć zdania.U jego boku stanęła Kimber.Na jej twarzy widniało napięcie.- Zrobiła to, co zamierzała zrobić od samego początku, jak sądzę.Zostawiła nas i poszła dalej sama.Mówiła, że nie chce, abyśmy jej towarzyszyli.Teraz po prostu upewniła się, że tego nie zrobimy.- Na kocią duszę! - Ron był przerażony.- Czy ona nie rozumie, jak niebezpieczne.?- Rozumie doskonale.- Dziewczyna przerwała mu, przepychając się obok niego w tunelu.- Powinnam była wiedzieć, że tak zrobi.Musimy się spieszyć, jeśli chcemy ją dogonić.Szept, szukaj!Wielki bagienny kot pobiegł naprzód bez wysiłku, sunąc z powrotem tunelem kanału.Trójka ludzi pobiegła za nim, ślizgając się i potykając w mroku.Ron Leah był wściekły i przerażony jednocześnie.Dlaczego to zrobiła? Nie mógł tego pojąć.Znowu znaleźli się na kamiennej półce, wpatrując się w otchłań, w którą spadł przełamany na pół most.- Tutaj użyła magii! - Coglin parsknął.Ron bez słowa skoczył naprzód, stając na poszarpanych pozostałościach mostu.Dwadzieścia stóp dalej sterczał ze ściany urwiska drugi koniec.Mógłby skoczyć pomyślał nagle.Było daleko, ale mógłby spróbować.Przynajmniej spróbować.- Nie, Ronie Leah.- Kimber odciągnęła go od przepaści, natychmiast odczytując jego zamiary.Uścisk jej ręki był nadspodziewanie silny.- Nie bądź głupcem.Nie skoczysz tak daleko.- Nie mogę jej znowu zostawić - upierał się.- Nie po raz drugi.Dziewczyna z powagą skinęła głową.- Ja też się o nią martwię.- Odwróciła się.- Szept! Bagienny kot przypadł do niej, ocierając się o jej twarz wąsatym pyskiem.Przemówiła do niego cicho, targając za uszy.Potem cofnęła się.- Szukaj, Szept! - rozkazała.Kot wykonał skręt i rzucił się na most, po czym zebrał się do skoku i jednym susem, bez najmniejszego wysiłku, przesadził przepaść, lądując na drugim końcu potrzaskanego mostu.Po drugiej stronie zniknął w ciemnym tunelu.Na młodej twarzy Kimber odbiła się troska i niepokój [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|