, Piers Antony Zamek Roogna 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiało to znaczyć, że to ciało było mundańskie, było częścią najeźdźczej armii.Był więc człowiekiem odłączonym od swoich kompanów w dżungli, złapanym przez gobliny w pułapkę i uważanym za zmarłego.Dor przejął to ciało, nie pozwalając mu wrócić do jego własnej armii.Co się stało z osobowością prawdziwego Mika?Dor palnął się dłonią w głowę.Pchła znowu go ugryzła.Cholerny robak! Oouu! - Niektórzy nazywali Skoczka robakiem, a Dor nie lubił tego.Możliwe, że pchła nie lubiła, gdy tak ją nazywano - ach zapomnieć o tym! Gdzie był tamten, kiedy on przemyśliwał to wszystko i obserwował Mundańczyków tłoczących się pod murami? Tak.Jaki był los osobowości prawdziwego Mika Mundańczyka? Dor nie potrafił na to odpowiedzieć.Zakładał, że prawdziwy Mike wróci, kiedy Dor odejdzie.Bardziej martwiło go, że wykorzystał fakt rozpoznania go przez Mundańczyka, a on zrzucił tego człowieka z muru.Mundańczyk zatrzymał się, nie chcąc uderzyć na przyjaciela.I zapłacił za tę zrozumiałą.grzeczność upadkiem, może nawet własnym życiem.Jak czułby się sam Dor, gdyby spotkawszy Skoczka pozdrowił go - i został przez niego napadnięty.To było okrutne posunięcie!Tym niemniej utrzymał się na swoim stanowisku.Miał nadzieję, że pozostali również.Nie ośmielił się sprawdzić tego osobiście.Było to jego stanowisko obrony.Następna załoga drabiny mogła przybyć w każdej chwili, gdyby opuścił posterunek.Wojna nie była czymś miłym.Jeżeli Dor kiedykolwiek zostanie Królem, będzie rozwiązywał problemy w jakiś inny sposób.Jeżeli jest to w ogóle możliwe.Nikt nigdy nie przekona go, że w bitwie zdobywa się chwałę.Słońce powoli zachodziło.Mundanczycy wydrapywali się z fosy, ciągnąc swoich rannych i zmarłych.Wzięli też swoje drabiny, choć te były doszczętnie połamane.W końcu przyszła do niego Millie.- Możesz teraz zejść na dół - powiedziała z wahaniem.- Zombi-robaki mówią, że Mundanczycy zbyt są teraz zajęci swoimi rannymi, żeby przypuścić dzisiaj następny atak.Nie zrobią tego nocą.- Dlaczego nie? Podkradną się chyłkiem.- Ponieważ sądzą, że to nawiedzony zamek i boją się ciemności.Dor wybuchnął śmiechem.Było to mało śmieszne, ale napięcie samo znalazło ujście.Opuściło go bardzo szybko.Z ulgą wszedł za nią po krętych schodach do głównej sali.Sprawiło mu przyjemność miłe kołysanie jej bioder, kiedy szła.Ostatnio zwracał uwagę na tego rodzaju rzeczy.Zorganizowali nocne warty.Nie próbowano atakować innych stanowisk.Dor odparł cały atak.- Mogliśmy przyjść ci z pomocą - zaświergotał Skoczek.- Ale obawialiśmy się, że to fortel.- I tak było - zgodził się Dor.- Ja też nie mogłem przyjść do was.- Jeżeli nie utrzymamy dyscypliny, to niczego nie osiągniemy - Powiedział Mistrz Zombich.- Nas żyjących jest za mało.- Ale dzisiaj w nocy odpoczniesz - powiedziała Millie do Dora.Napracowałeś się ciężko i zasłużyłeś na to.Dor nie sprzeczał się.Był naprawdę zmęczony i na swój sposób bolało go serce.Ta sprawa z Mundańczykiem, który go rozpoznał.Skoczek objął pierwszą wartę, wdrapując się na mury, potem ściany i sufity.Wewnątrz i zewnątrz.Mistrz Zombich przespał pół nocy, po czym zwolnił pająka.Millie zaś uparła się, że dotrzyma Dorowi towarzystwa, kiedy będzie jadł i odpoczywał.- Walczyłeś tak dzielnie - powiedziała, wmuszając w niego następną porcję zupy.- Czuję się chory.- Potem uświadamiając sobie jej niesłychaną wrażliwość, uściślił to.- Nie od jedzenia, Millie.Od zabijania.Zabijania ludzi bronią.Wrzucania ich do fosy.Jeden z nich rozpoznał mnie.Jego również wrzuciłem.- Poznał cię?Jak miał jej to wyjaśnić?- Myślał, że rozpoznaje.Więc nie uderzył mnie.Było nieuczciwe uderzyć na niego.- Ależ oni szturmowali zamek! Musiałeś walczyć.Inaczej wszyscy bylibyśmy.- wysilała się próbując zasugerować coś okropnego.Nie przeszło jej to przez gardło.Była rozkoszna.- Ale ja nie jestem zabójcą! - zaprotestował Dor gwałtownie.- Mam zaledwie dwanaście lat - złapał się na tym, co mówi, ale nie wiedział, jak poprawić tę wpadkę.- Dwunastoletni weteran wojenny! - wykrzyknęła.- No pewnie, że zabijałeś już wcześniej!Była to olbrzymia pomyłka, ale jej podziw wynagrodził go bardzo.Zmęczone ciało zareagowało.Lewe ramię objęło jej biodra, kiedy stanęła przy nim.Przycisnął ją do siebie.Och, jej pośladki były takie jędrne.- Ależ Dor! - powiedziała zdumiona i zadowolona.- Ty mnie lubisz!Dor zmusił się do opuszczenia ramienia.Co takiego zrobił dotykając ją? Szczególnie okolic jej pulchnego tyłeczka.- Więcej nie potrafię powiedzieć.- Ja lubię cię także, Dor - usiadła mu na kolanach.Jej pośladki były jeszcze bardziej miękkie i jędrne niż wcześniej.Znowu jego ciało nakazało mu wziąć ją w ramiona.Dor nigdy wcześniej nie doświadczył takiego uczucia.Nagle uświadomił sobie, że jego ciało wie, co robić, gdyby mu tylko na to pozwolił.A ona była chętna.Mógł doznać czegoś zupełnie innego niż doświadczył podczas swojego młodego życia.Miał dwanaście lat.Jego ciało było starsze.Ono mogło to zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl