, Brust Steven Jhereg (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem zaskoczony, że Morrolan o to pyta.W ten sposób dał mi do zrozumienia, iż wie, że pracuję u Morrolana.- On nie - poprawiłem go.- Ja jestem ciekaw.Skinął głową i ponownie uśmiechnął się przelotnie.Pogawędziliśmy jeszcze chwilę niezobowiązująco - żaden z nas nie chciał jako pierwszy ujawnić, ile wie, by sprawdzić, co wie drugi.Doszedłem do wniosku, że on tego nie zrobi, bo ma niewiele do zyskania, więc.- Rozumiem, że poznał pan Alierę? Wydał się zaskoczony zwrotem w rozmowie.- Owszem, czarująca osoba.- I godna najwyższej uwagi - dodałem.- Tak? A dlaczegóż to?- To doskonały umysł.Jak na lady z Domu Smoka, ma się rozumieć.- Nie zauważyłem.Wydała mi się raczej z lekka rozkojarzona.To już było coś - jeśli bowiem nie udawał mniej bystrego, niż w istocie był, a nic na to nie wskazywało, nie miał pojęcia, że Aliera użyła w stosunku do niego magii w czasie rozmowy.A to z kolei powiedziało mi, jak dobrym był magiem, a raczej jak słabym.Istniała co prawda możliwość, iż jest urodzonym aktorem, ale to także można było sprawdzić.- Doprawdy? - zdziwiłem się.- A o czym rozmawialiście?- O niczym konkretnym.Głównie o przyjemnościach.- Widzi pan? Ilu zna pan Smoków, którzy rozmawialiby o przyjemnościach z Jheregiem?- Fakt.Z drugiej jednak strony mogła próbować dowiedzieć się czegoś o mnie.- A co pana skłania do takich podejrzeń?- Nie powiedziałem, że sądzę, iż to robiła, ale że mogła zrobić.Sam się zastanawiam, dlaczego chciała mnie poznać.- Wyobrażam sobie.Jednakże nie zauważyłem dotąd u Smoków zbytniej subtelności.Wydawała się może zirytowana na pana?Widać było, jak zaczyna intensywnie myśleć.Zastanawiał się, ile mi powiedzieć, żeby wydusić coś więcej.Nie mógł skłamać, bo mogłem go złapać na łgarstwie i już na nic bym mu się nie przydał, a nie był pewien, ile naprawdę wiem.Obaj mogliśmy ustalić granicę tej rozgrywki, sprowadzającej się z mojej strony do wybadania przynajmniej trzech tematów: ile chciał wiedzieć, jak bardzo chciał to wiedzieć i jak bardzo się bał.- Nie wyglądała na zirytowaną - powiedział w końcu - ale odniosłem wrażenie, że mnie nie lubi, co zresztą zrujnowało mi cały dzień.Uśmiechnąłem się ze zrozumieniem.- A podejrzewa pan może dlaczego? - spytałem.I posunąłem się za daleko.dosłownie widać było, jak zamyka się w sobie.- Nie mam pojęcia.Cóż, w tych warunkach dalsza pogawędka nie miała sensu - każdy z nas czegoś się dowiedział, a kto więcej - to rozstrzygnie prosta sprawa: ten, kto przeżyje całe to zamieszanie./ co, Loiosh? Dowiedziałeś się czegoś?Na pewno więcej niż ty.Tak? A czego konkretnie?W umyśle pojawiły mi się twarze dwóch mężczyzn.Obserwowali cię uważnie cały czas.Stali po obu stronach Mellara w odległości paru kroków.Aha, więc jednak ma obstawę!Zaskoczyło cię to?Nie bardzo.Zaskoczyło mnie, że ich nie spostrzegłem.To znaczy, że są dobrzy.Właśnie.Dzięki.Nie ma za co.Któryś z nas musi być przytomny, szefie.Wyszedłem z sali bankietowej i zastanowiłem się co dalej.Powinienem porozmawiać z Morrolanem, ale postanowiłem najpierw pogadać z dyżurnym zmiany i zorganizować obserwację obu ochroniarzy.Chciałem coś konkretnego o nich wiedzieć, zanim znajdę się z nimi w sytuacji bez wyjścia.Pokój dyżurnego znajdował się zaledwie o parę drzwi przed biblioteką, czyli po drodze.Wszedłem bez pukania, jako że byłem nominalnym zwierzchnikiem wszystkich pracowników ochrony pałacu, łącznie z ich dowódcą.Ten, którego zastałem, nazywał się Uliron i powinien mieć następną zmianę.- Co tu robisz? - zdziwiłem się.- Gdzie Fentor? Uliron wzruszył ramionami i wyjaśnił:- Chciał się zamienić.Pewnie jakieś kłopoty w domu.Nie bardzo mi się to podobało.- Często wam się to zdarza? - spytałem.- No cóż.tak pan, jak i lord Morrolan mówiliście, że możemy się wymieniać od czasu do czasu, więc parę razy się zdarzyło.Zapisujemy to każdorazowo w książce dyżurów.- A więc jak często?- Nieczęsto.A dlaczego to pana zainteresowało?- Nie wiem.czekaj, muszę pomyśleć.Fentor należał do Domu Tsalmotha, a w ochronie Morrolana pracował już ponad pięćdziesiąt lat.Trudno było sobie wyobrazić, by stał się nielojalny, ale z drugiej strony na każdego można znaleźć sposób.Nie byłem w stanie uzasadnić, dlaczego zamiana dyżurów tak silnie na mnie podziałała.Fakt, czas nie był najlepszy, ale z drugiej strony nie był też kryzysowy.Dotąd nic złego się nie działo w takich przypadkach.Pewnie udałoby mi się uspokoić samego siebie, gdyby nie pewien drobiazg - przekonałem się już, że zawsze kiedy usiłuję zignorować swoje przeczucia, okazują się one prawdziwe.Przysiadłem na blacie biurka i próbowałem dojść do tego, o co mogło chodzić.Bo że chodziło o coś ważnego, nie miałem wątpliwości.wyjąłem nóż i zacząłem go podrzucać./ co ty na to, Loiosh?Nic, szefie.Nie wiem, dlaczego uważasz, że coś jest nie tak.Ja też nie wiem.Nie podoba mi się ten wyłom w rutynie właśnie teraz, kiedy wiemy, że Demon chce dostać Mellara i że nie powstrzyma go to, iż siedzi on w Czarnym Zamku.Myślisz, że to oczyszczenie terenu przed zamachem?Albo początek jego realizacji.Nie wiem.Demon powiedział, że nie będzie powodu do wojny, prawda? Powiedział, że da się znaleźć inne rozwiązanie, zgadza się?Tak powiedział.Tylko nie wiem, jak mógłby to.I nagle zrozumiałem jak.Dlatego właśnie Demon próbował namówić mnie do współdziałania, a gdy się nie udało, usiłował mnie zabić.Sposób był genialnie prosty, tylko ja, kretyn, na to nie wpadłem!Nie chciałem tracić czasu na bieganie po korytarzu, więc spróbowałem skontaktować się z Morrolanem telepatycznie.Istniała szansa, że już się spóźniłem, lecz jeśli zdołam go złapać, nim opuści zamek, wszystkiemu da się jeszcze zapobiec.Wtedy zdołam go przekonać, żeby pod żadnym pozorem się nie oddalał.muszę zdołać go przekonać!.I zdałem sobie sprawę, że nie mogę nawiązać z nim kontaktu.Zacząłem działać odruchowo, bo wtedy idzie mi najszybciej.Umysł robi co trzeba i informuje mnie, co ma być zrobione w następnej kolejności.Skoncentrowałem się na Alierze i bez trudu złapałem ją telepatycznie.Co się stało, Vlad?Nie mogę skontaktować się z Morrolanem, a sprawa jest ważna.Możesz go odszukać przy pomocy Pathfindera?Mogę.Dlaczego?Bo jeśli się pospieszymy, to może zdążymy, nim zabiją go ostatecznie!Ledwie skończyłem tę myśl, a Aliera znalazła się obok mnie z Pathfinderem w dłoni.Usłyszałem za plecami zaskoczone westchnienie i przypomniałem sobie o Ulironie.- Pilnuj zamku do naszego powrotu! - poleciłem.- I módl się!Schowałem nóż, by mieć wolne dłonie - nie wiedziałem, na kogo wpadniemy, i wolałem być gotów na różne ewentualności, a nóż nie zawsze jest najlepszy.Spellbreakera nie ruszałem, choć miałem na to ochotę z tego samego powodu.Poza tym Aliera była znacznie skuteczniejsza.Aliera skoncentrowała się i Pathfinder zaczął emitować łagodny zielony blask.Czekanie w pełnej gotowości do akcji zawsze mnie wyprowadzało z równowagi, jeśli tak jak teraz czekałem bezczynnie, aż ktoś inny wykona swoją część zadania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl