,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy ta okoliczność uczyniła ją silniejszą, bardziej odpowiedzialną i niezależną? Czysta spekulacja.Wiemy, że młodo wyszła za mąż, zanim jeszcze umarł jej ojciec, pozostawiając rodzinę w finansowej zapaści.Dzięki temu wniosła niezły posag mężowi, kuzynowi Kwintusowi Metellusowi Celerowi.To może wyjaśnia, dlaczego czuła się tak niezależna, gdy przyszło się spierać z małżonkiem tak w sprawach domowych, jak i politycznych.We wszelkich dysputach, nawet z Celerem, zawsze brała stronę swego rodzeństwa.– Klodiusze przeciw całemu światu? – podsunął Eko.– Kiedy tak to ująłeś, zabrzmiało to cudownie po rzymsku.Czy to możliwe, że te wszystkie plotki o kazirodztwie odzwierciedlają tylko zawiść mniej urodziwych i mniej kochanych osób postronnych? Czemu nie rozstrzygnąć wątpliwości na korzyść Klodii i złożyć wszelkie historie dotyczące jej rozwiązłości i wyrodnych skłonności na karb ludzkiej złośliwości?– To ty spędziłeś popołudnie w jej ogrodzie, tato, patrząc, jak wybałusza oczy na nagich młodzianków.– No cóż, to prawda, że nie stara się zbytnio zaprzeczać kłamstwom na swój temat.o ile to kłamstwa.Nie ma też wątpliwości, że jej małżeństwo z Celerem nie było sielanką.Jest na to wielu świadków, włącznie z Cyceronem, który dawniej bywał u nich częstym gościem.Niemniej jednak pozostali razem przez dwadzieścia lat.– Dopóki Celer przed trzema laty nie zmarł w tajemniczych okolicznościach.– Owszem, już mówiliśmy o plotce, że Klodia otruła męża.Warto jednak odnotować, że nikt nigdy nie wniósł przeciw niej oskarżenia o tę zbrodnię.Ktoś z rodziny Celera z pewnością by to uczynił, gdyby istniały jakieś dowody.Za każdym razem, kiedy jakiś wybitny Rzymianin umiera, a nie jest to wypadek, znajdzie się ktoś, kto szepnie: „trucizna”.Podobnie jak o każdej wyjątkowo pięknej kobiecie.mężczyźnie zresztą też.mówi się, że jest dziwką.Plotek słyszeliśmy obaj wiele, ale kiedy się zastanowić, okazuje się, że mało naprawdę o niej wiemy, co?Eko oparł się wygodnie i złożywszy dłonie, rzekł:– Myślę, tato, że przezroczysty żółty jedwab zamącił ci w głowie.– Nonsens.– Przesłania ci oczy jak welon.– Ekonie!– Mówię poważnie, tato.Powiedziałeś, że mam być szczery, więc jestem.Uważam Klodię za bardzo niebezpieczną kobietę i nie podoba mi się, że dla niej pracujesz.Jeśli musisz to robić z powodu Diona, to mam nadzieję, że będziesz się z nią widywał jak najrzadziej.Nie podoba mi się to wszystko.W jego głosie nie było ani krzty rozbawienia.– Mnie też – zapewniłem go.– Człowiek jednak musi wkraczać na ścieżki, które przed nim otwierają bogowie.– No cóż, przypuszczam, że argumenty religijne mogą zakończyć każdą dyskusję – skwitował Eko ze złością.Gdyby one jej nie zakończyły, zrobiłoby to na pewno to, co się zdarzyło w następnej chwili.Dwa małe ludzkie pociski wpadły do pokoju jak greckie ognie miotane przez katapultę.Gonili się z taką prędkością, że nie mogłem się zorientować, które ściga, a które ucieka; często nie potrafię odróżnić potomków Ekona nawet, gdy stoją bez ruchu.W wieku czterech lat nie mieli wiele cech szczególnych.Gordiana (którą Meto od początku nazywał Tytanią, była bowiem nad podziw duża) była może nieco wyższa od brata Tytusa, ale teraz oboje ubrani byli do snu w identyczne tuniki z długimi rękawami, sięgające im po kostki, i mieli takie same długie, jasne loki – dziedzictwo ze strony rodziny matki, chociaż ona sama była kruczowłosa; być może dlatego Menenia dotąd nie pozwoliła ściąć choćby najmniejszego pukla.Nie zwalniając biegu ani na moment, straszna dwójka przemknęła przez gabinet i zniknęła w następnym pokoju.W chwilę później wkroczyła ich mama.Wydawała się dość spokojna i nawet się uśmiechała.– Czy mężczyźni skończyli już swe poważne rozmowy? – spytała.Menenia pochodzi z bardzo starego plebejskiego rodu, równie szacownego jak mało znaczącego.Jacyś jej przodkowie setki lat temu dochrapali się konsulatu; to się zawsze będzie liczyć, choć bynajmniej nie ma od tego więcej chleba na stole.Mimo to Eko miał szczęście, że trafiła mu się taka partia, przy o wiele mniej szacownej genealogii jego przybranego ojca.Poza tym samej Menenii nie można absolutnie niczego zarzucić, stanowi wręcz wzór rzymskiej matrony.Potrafi nawet traktować swą teściową z niewymuszonym taktem; mogę tylko sobie życzyć, żebym ja sam tak umiał nie podpadać swej żonie.– Tak, żono – potwierdził Eko.– Zdaje się, że już się nadyskutowaliśmy o życiu, śmierci, sprawiedliwości i bogach, i innych trywialnych sprawach.– To dobrze.Może w takim razie znajdziecie chwilę dla twojego potomstwa.Bliźniaki fruwają po domu jak oszalałe wróble, bo odmówiły pójścia do łóżek bez powiedzenia „dobranoc” dziadkowi.– No, to nie możemy kazać im czekać ani chwili dłużej! – Roześmiałem się.Zanim zdążyłem zebrać się w sobie, dwa blond ognie greckie nadleciały znikąd prosto na moje kolana.Pora zrobiła się późna i Bethesda czekała na mnie.Pożegnałem się spiesznie z Ekonem i Menenią, wyplątawszy się wreszcie z zaskakująco silnych uścisków Tytusa i Tytanii.Nie przyszło mi to łatwo, gdyż każde z nich uczepiło się jednej mej ręki i nie chciało mnie puścić.Kiedy wrzasnąłem o pomoc do Belbona, nie było mi do śmiechu.Wyruszyliśmy w końcu z powrotem.Drogę w dół Eskwilinu oświetlał księżyc w drugiej kwadrze.Na leżących u stóp wzgórza ulicach Subury wciąż panował ożywiony ruch, za to na szerokich placach Forum nie było prawie żywej duszy.Po bezchmurnym dniu niebo pełne było zimnych ogników gwiazd [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|