, Saylor Steven Ramiona Nemezis 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteśmy na etapie zabezpieczania farby wodnej lakierem i dlatego pomagają nam ci niewolnicy.Praca nie wymaga szczególnych umiejętności, jedynie gładkiego rozprowadzenia lakieru pędzlem po powierzchni, ale muszę ich pilnować, by czegoś nie zniszczyli.Olimpias, daj no kuksańca temu tam, na górnym rusztowaniu.Kładzie lakier zbyt grubo, kolory nigdy się przez to nie przebiją!Dziewczyna spojrzała na nas z góry i uśmiechnęła się.Uszczypnąłem nieznacznie Ekona, który maślanymi oczyma gapił się bynajmniej nie na dzieło sztuki.– Ach, tak, w dawnych, dobrych czasach nigdy nie wykonałabym takiego zlecenia – podjęła wątek Iaia.– Mój mistrz by na to nie pozwolił.Mogę sobie wyobrazić jego reakcję.Zbyt wulgarne, powiedziałby.Zbyt zwyczajnie dekoracyjne.Malowanie historii lub bajek z morałem to inna sprawa, ale ryby? Twoją mocną stroną są portrety, Iaio, i to portrety kobiet! Nikt z mężczyzn nie potrafi namalować kobiety choć w połowie tak dobrze jak ty.Ale wystarczy jedno spojrzenie na te wybałuszone rybie ślepia i żadna matrona w Rzymie już ci się nie pozwoli malować! Dopatrywałaby się śladów satyry w każdym pociągnięciu pędzla! No, tak by powiedział mój dawny mistrz.Ale teraz, skoro mam ochotę malować ryby, to na Neptuna, będę je malować! Uważam, że są śliczne.Zdawała się być całkowicie pod wrażeniem własnego talentu; brak skromności całkiem usprawiedliwiony u artystki w ostatnich stadiach tworzenia dzieła.– Wiem, dlaczego zyskałaś sławę za swoje portrety – powiedziałem.– Widziałem wizerunek Geliny w bibliotece.Jej uśmiech przygasł.– Tak, namalowałam go rok temu.Gelina chciała go mieć na prezent urodzinowy dla Lucjusza.Zmarudziłyśmy nad nim całe tygodnie.Żeby zrobić mu niespodziankę, pozowała mi na swoim prywatnym tarasie na krańcu północnego skrzydła, w jej pokoju, do którego Lucjusz nigdy nie wchodził.– I co, podobał mu się?– Szczerze mówiąc, nie.Portret zrobiony był specjalnie tak, by pasował na ścianę nad stołem w bibliotece.No cóż, raczej wyraźnie dał do zrozumienia, że nie życzy sobie, by portret tam wisiał.Jeżeli widziałeś bibliotekę, to wiesz, jaki miał smak – te ohydne statuetki Herkulesa i Chirona.Obraz nad jego stołem był jeszcze gorszy, okropny bohomaz mający wyobrażać Argonautów zaatakowanych przez harpie.Po prostu wstyd.Nie mam pojęcia, jak on mógł się odważyć wpuszczać tam gości.Doprawdy, straszny kicz, sporządzony przez jakiegoś pacykarza z Neapolis, kłębowisko gołych piersi, rozczapierzonych szponów i sztywnych wojowników wymachujących mieczami.Nie ma słów, by opisać tę brzydotę.Czy nie mam racji, Olimpias?Dziewczyna znów spojrzała na nas ze śmiechem.– Tak, to był rzeczywiście paskudny obraz, Iaio! – odkrzyknęła.– W końcu Lucjusz się poddał i kazał usunąć tamto malowidło, abyśmy mogły osadzić w ścianie portret Geliny, ale był bardzo niełaskawy.Gelina zamówiła dywan pod kolor obrazu, a on bez końca narzekał na wydatek.Nieraz uroniła łzę z tego powodu.Oczywiście, sknerstwo od dawna panowało w tym domu.Jakim nieudacznikiem był nasz Lucjusz! Jak zakłamany! Jaki jest sens mieszkania w takiej willi, kiedy musi się liczyć każdego sesterca, zanim się go wyda?W pomieszczeniu nagle dało się wyczuć napięcie.Olimpias przestała się uśmiechać.Jeden z niewolników przewrócił naczynie z lakierem i zaklął siarczyście.Nawet ryby zdawały się niespokojnie drżeć.– Wejdźmy do łaźni – Iaia zniżyła głos.– Pokoje są puste, a światło o tej porze dnia jest fantastyczne.Chłopak niech tu zostanie i podziwia pracę Olimpias.Rozkład łaźni kobiecej był taki sam jak męskiej, ale w zdecydowanie mniejszej skali.Z otwartego tarasu roztaczał się mniej więcej identyczny widok; w promieniach wspinającego się na nieboskłon słońca zatoka błyszczała tysiącami srebrnych punkcików.Obeszliśmy centralny basen, nad którym unosiły się kłęby pary.Pod wysoko sklepioną kopułą nasze głosy odbijały się dziwnym echem.– Myślałem, że Gelina i Lucjusz byli szczęśliwą parą – powiedziałem.– Czy ona wygląda na szczęśliwą?– Jej mąż zginął straszną śmiercią zaledwie parę dni temu.Raczej nie spodziewałem się zastać jej uśmiechniętej.– Jej nastrój nie był wcześniej o wiele lepszy.Wtedy była przez niego nieszczęśliwa i dziś jest nieszczęśliwa przez niego i jego paskudną śmierć.– Na portrecie nie wygląda na nieszczęśliwą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl