,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zabawny, ale chyba trochę prowokacyjny.Nie znam się za dobrze na teatrze.- A mimo to śmiałeś się we właściwych miejscach, gdy zaś zadeklamowałem to ochłopcach grających w króla, przeszły cię ciarki, co? Przyznaj się!- Przeszły.- Chodz ze mną, obywatelu.Wziął mnie pod rękę i poprowadził ku najbliższym drzwiom.Były niepozorne, aleukryta za nimi komnata zrobiła na mnie duże wrażenie.Znalezliśmy się w wielkiej sali,zbudowanej przez Pompejusza specjalnie na posiedzenia senatu.Miała owalny kształt, caławyłożona marmurem onajróżniejszych odcieniach i wzorach, z amfiteatralnie biegnącymirzędami siedzeń pod ścianami.Tak projekt, jak i wykonanie zdradzały rękę najwyższej klasyfachowców.Szaremu obywatelowi rzadko się zdarza bywać w takich przybytkach; musiałemgapić się na te wspaniałości z miną ostatniego prowincjusza, bo Laberiusz parsknął śmiechemipoklepał mnie przyjaznie po plecach.- Niezła izdebka, co? Chodz, popatrzymy na jej budowniczego.Mój towarzysz nie odmówił sobie drobnej pantomimy: unosił nad głowę ramiona,kiwał głową, wygrażał niewidzialnym słuchaczom kułakiem jak orator rozgrzany mową,zakończył zaś występ popisowym w tył zwrot i niskim ukłonem przed posągiem ustawionympod ścianą tak, by był dobrze widoczny ze wszystkich miejsc.Nie musiałem czytać inskrypcjina cokole, aby w człowieku z marmuru rozpoznać Pompejusza Magnusa, fundatora całej tejbudowli, perły w koronie jego osiągnięć.Rzezbiarz przedstawił go w todze, nie w żołnierskiejzbroi, i z utrwalonym w kamieniu miłym, pogodnym wyrazem twarzy; Pompejusz uśmiechałsię łagodnie, jakby zadowolony, że mógł ofiarować swoim kolegom senatorom takie pięknemiejsce na obrady.W mojej pamięci to oblicze wyryło się zupełnie inaczej.Kiedyś w ślepymgniewie usiłował mnie udusić gołymi rękami; nie wyglądał wtedy pogodnie, a zapamiętanygrymas do dzisiaj mnie czasem prześladuje w nocnych koszmarach.- Nasz wielki patron.- rzekł Laberiusz z westchnieniem.- Gwoli sprawiedliwościtrzeba jednak przyznać, że i Cezar obiecuje nam, aktorom, jeszcze hojniejszą opiekę.Wyobraz sobie, że w urządzonym przez niego konkursie zwycięski autor otrzyma nagrodę wwysokości miliona sestercji.Okrągły milion, pojmujesz? Taka sumka bardzo by ułatwiłastaremu życie na emeryturze.- A więc podjąłeś wyzwanie nie tylko dlatego, że dyktator cię o to poprosił -zauważyłem.- A jaka to różnica, czy skaczę ze strachu czy dlatego, że on ma w garści całe złotoświata i podoba mu się rzucić mi parę monet?- Mocne słowa, pisarzu!- Kiedy politycy rezygnują z ideałów wolności, kto ma ich bronić, albo choć napisaćepitafium, jak nie poeci?- Nie wiem, o czym będzie twoja sztuka, ale czy naprawdę sądzisz, że z takimprologiem ma szansę na nagrodę Cezara?- A czemu nie? Dając mi ją, dowiódłby, że dopuszcza odmienność poglądów, kochawolność i ma doskonały gust.Czy ja mogę zaszkodzić Cezarowi? W najgorszym razie mojerymy będą dlań jak brzęczenie komara koło ucha.Naprawdę uważam, że dla takiegoczłowieka całe to gadanie jest w gruncie rzeczy tylko pochlebstwem.- Ale ten ostatni fragment.jak to szło? Kto budzi największe obawy.?- Ten sam musi się bać najbardziej.- %7ładen tyran nie lubi słuchać podobnych uwag.Na pewno nie podobałyby się Kalpurnii, dodałem w myśli.- Lepiej, by były wykrzyczane publicznie ze sceny, niż wyszeptane potajemnie -odparł Laberiusz.- Przynajmniej nikt mnie nie nazwie hipokrytą, jak to brzuchate beztalencie.- Kto taki?- Syrus, oczywiście.Jakiż to adekwatny przydomek*! Odkąd przybył z Syrii doRzymu, napycha się przy każdej okazji jak chomik.- No, może jest żarłokiem, ale nie hipokrytą.- Nikt się bardziej złośliwie nie wyraża o dyktatorze niż on, oczywiście tylko za jegoplecami.Za to w jego tak zwanej sztuce nie ma nic poza płaskimi, bezbarwnymipochlebstwami dla Cezara.- Za milion sestercji można w nieskończoność obżerać się świniną.Skąd jednak wiesz,co napisał? Przecież próby odbywa w tajemnicy.- Znam każdy wers tego kiczu.- Laberiusz prychnął z pogardą.- Na przykład taki: dargodnie ofiarowany jest prezentem dla* Sirus (łac.) - Syryjczyk, ale i kopiec do przechowywania zboża.darczyńcy.Zbytzawiłe, ginie w tym prawda.Albo to: szybka odmowa jest w połowie uprzejmością.Banałgoni banał, mówię ci.- Skąd znasz jego manuskrypt?- Pamiętasz Ajaksa? - Laberiusz się uśmiechnął.- Wygląda na milkliwego osiłka, alepostaw mu dość wina, a zacznie śpiewać jak skowronek o poranku!Pokręciłem z niedowierzaniem głową.W Rzymie Cezara nawet dramaturdzyszpiegują się nawzajem!- Nie wiem, czy cię dobrze zrozumiałem, Laberiuszu.Twierdzisz, że ostro krytykujeszCezara, ale nie stanowisz dla niego zagrożenia.Natomiast ludzie pokroju Syrusa, pozornielojalni i wierni.- Mogą knuć rozmaite świństwa.Cezar to jednak sam wie.Musi się dobrze znać naludziach, bo jak inaczej zdołałby do tej pory zachować głowę na karku?- Poważnie sądzisz, że Syrus może być grozny?- Zmiertelnie grozny! Grafoman, spod którego pióra wychodzą takie poczwary jak. nie pokona niebezpieczeństw, kto nie stanie z nimi do boju , może zamordować duszęteatru!- Rozumiem.Kim właściwie jest ten Publiliusz Syrus?- Urodził się w Syrii jako niewolnik, stąd ten jego nieokrzesany przydomek.Imię mapo panu, który go wyzwolił.Co go do tego skłoniło, nie wiadomo, ale Syrus był podobnoładnym chłopcem.Nic nowego pod słońcem.niejeden już sługa urodzie zawdzięczałwywyższenie.Przyjechał do Italii i przedstawił się jako dramaturg.Na prowincji odnosiłumiarkowane sukcesy, występując na lokalnych jarmarkach i festynach.Teraz myśli, żezdobędzie sławę w stolicy.Niech próbuje! Co uchodzi za przedni dowcip w Kalabrii, wRzymie nie wzbudzi nawet uśmieszku.Chociaż kto wie? Trudno orzec, jaki może być gustwidowni złożonej z galijskich senatorów i innych podobnych cudaków.- Niestety, mało dziś zostało prawdziwych koneserów - przytaknąłem szczerze.- Aniedawno ubył jeszcze jeden.Mam na myśli mojego przyjaciela, który niedawno padł ofiarązabójcy.Był bardzo kulturalnym i oczytanym człowiekiem, prawdziwym miłośnikiem teatru [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|