, Dave Duncan Dar Madrosci 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wallie przyznawał, że jest w żołnierskim zwyczaju pewna barbarzyńska logika.Różnica między złymi rozbójnikami a dobrymi szermierzami czasami się zacierała, więc nieograniczona gościnność mogła zapobiec grabieży, a z pewnością wydawała się jedynym pewnym sposobem na zapobieżenie gwałtom.Inną korzyścią mogło być zwiększenie różnorodności genetycznej wśród zasiedziałych Ludzi, którzy rzadko opuszczali miejsca swojego urodzenia.Tak wyglądała ogólna sytuacja, natomiast w tym szczególnym wypadku młoda kapłanka była molestowana.Wallie nie mógł zmienić praw Świata, ale z pewnością mógł pokrzyżować Nnanjiemu plany.Obejrzawszy się, dostrzegł ponure spojrzenie nowego brata.Zadowolony, że skrzypiące osie i szum potoku zagłuszą jego słowa, powiedział do Quili:- Bardzo się podobasz adeptowi Nnanjiemu, uczennico.Dziewczyna zrobiła się czerwona jak burak.- Jestem wielce zaszczycona, panie.- Na pewno?Kapłanka głośno wciągnęła powietrze i nie wiadomo jakim cudem jeszcze bardziej się zapłoniła.- Nie, nie to miałem na myśli! - plątał się Wallie.- Jestem bardzo zakochany, Quili.Szaleję na punkcie Jji jak młody chłopak! Nie szukam innych kobiet.Kapłanka oczywiście nie zareagowała na jego bełkot.Skupiła się na powożeniu, choć koń sam doskonale sobie radził.- Miałem na myśli.to znaczy, jeśli.Do diabła! Jeśli Nnanji pomyśli, że mam na ciebie ochotę, zostawi cię w spokoju.Czy wyrażam się jasno?- Tak, panie.- Więc będę udawał.Ale tylko udawał!- Tak, panie.Mężczyzna przysunął się bliżej i otoczył ją ramieniem.Nnanji z pewnością zauważył ten gest.Przemoczona dziewczyna wyglądała na bardzo kruchą, ale w rzeczywistości była zadziwiająco silną młodą kobietą.Wallie poczuł, że gruczoły Shonsu zaczyna­ją pracować.Z trudem się opanował, myśląc o Jji.- Przysięgam, że to tylko gra, Quili.- Tak, panie.- Nie ma więc powodu, żebyś tak drżała.4Z początku śniadanie przebiegało w miłej atmosferze.Goście zasiedli w jednym z domków przy kilku zsuniętych stołach, a koło nich krzątało się sześć czy siedem wieśniaczek, przeciskając się między krzesłami a ścianami.W małej izbie wkrótce zrobiło się tłoczno i duszno, zwłaszcza gdy wśliznął się do niej z tuzin dzieci.Tak, jak uprzedziła Quili, jedzenie było proste, ale świeży chleb i chuda szynka okazały się smakowite.Podano do nich wiejskie masło, warzywa, ciepłe piwo w glinianych kuflach i tajemniczy gulasz, więc nikt się nie skarżył.Nikt również nie mógł narzekać na obsługę.Wszystkie kobiety były farmerkami trzeciej rangi, poczynając od dwóch siwowłosych matron w brązowych sukniach z długimi rękawami, po najmłodszą Nię, która miała na sobie tylko skąpy pas materiału.Prezentowała się w nim bardzo ponętnie.Strój jej rówieśniczki o imieniu Nona wyglądał tak prowokująco i niepraktycznie, że z pewnością został skrócony specjalnie na tę okazję.Początkowo gospodynie zachowywały rezerwę wobec szermierzy, ale wkrótce Nona wyraźnie się ośmieliła i nawet pochłonięty jedzeniem Nnanji zauważył, że kobieta tylko czeka na skinienie.Oboje zaczęli uśmiechać się do siebie głupio, przerzucać śmiałymi żartami, niemal krzesać iskry.Wallie stwierdził z ulgą, że Quili już nie grozi niebezpieczeństwo.Spostrzegł, że Nia trzepocze do niego rzęsami, ale zniechęcił ją, udając zainteresowanie kapłanką.Tylko jeden znak szermierczy miał być plonem tej wizyty.Zastanawiał się, czy zwrócić uwagę nowicjuszowi Katanjiemu, który robił szybkie postępy z kilkoma podlotkami, nagimi, o płaskich piersiach i zdecydowanie za młodymi nawet dla Pierwszego.Brakowało tu dziewcząt w jego wieku, więc może chłopak po prostu nawiązywał przyjaźnie.a może nie.W pewnym momencie Katanji zaczął uważnie się rozglądać, a potem spojrzał na Walliego, który dokonał tego samego odkrycia.Coś było nie w porządku.W izbie panowało wyraźne napięcie.Do tego momentu Wallie był całkiem zadowolony.On i jego towarzysze nareszcie doprowadzili się do porządku.Gospodynie wyprały im ubrania, a w zamian przyniosły inne.Z początku Wallie czul się nieswojo w kusej brązowej przepasce biodrowe}, ale zapomniał o tym, kiedy siadł za stołem i z prawdziwym apetytem wziął się do ucztowania.W pewnym momencie poczuł się dziwnie senny.Honakura zaczął ziewać.Wkrótce znużenie udzieliło się Jji oraz Nnanjiemu i to w trakcie ożywionego flirtu.Czwarty potarł oczy, zdumiony, i kontynuował zaloty.Wallie stłumił ziewnięcie.Ostatnia noc była krótka, ale.Zakłócenie rytmu biologicznego! Dzięki Bogini przemierzyli drogę odpowiadającą kilku strefom czasowym.Walliemu zachciało się śmiać na myśl o próbie wyjaśnienia komukolwiek tego zjawiska.Rzecz była jednak warta zapamiętania, bo psychiczne rozbicie przez dwa albo trzy dni mogło mieć poważne konsekwencje.Drugi problem wiązał się z Jją.Osada była skupiskiem małych i w większości nędznych chat, poprzedzielanych stodołami, szopami i grządkami warzywnymi.Pod nogami pałętały się kury i świnie, z oddali dobiegało szczekanie psów i ryk co najmniej jednego osła.Wioska leżała nad stawem, który służył do mycia, nawadniania i pojenia bydła, a ze wszystkich stron otaczały ją niewysokie nagie wzgórza i rzadkie zagajniki.Mieszkańcy tej biednej osady byli skromni, ale stali wyżej w hierarchii społecznej od niewolników właściciela majątku, więc czuli się niewyraźnie, podejmując Jję, Krówkę i Vixiniego.Krówka zupełnie nie zdawała sobie sprawy z napiętej atmosfery.Wyglądała na zadowoloną od pierwszej chwili, kiedy Wallie ją zobaczył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl