, Andrzej.Sapkowski. .Chrzest.ognia.[www.osiolek.com].1 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Za nic! Tam nilfgaardzka ziemia, atera wojenny czas! Pochwycą, na pal posadzą! Nie popłynę! Ubijcie, nie popłynę!- Ubić możem - zgrzytnęła zębami Milva.- Obić przedtem też możem.Rozewrzyj no jeszcze raz gębę, aobaczysz, że możem.- Wojenny czas - wampir przewiercił przewoznika wzrokiem - z pewnością nie przeszkadza w przemycie,co, dobry człowieku? Temu wszakże służy twój prom, chytrze zainstalowany z dala od królewskich inilfgaardzkich fordonów, nie mylę się? Dalejże więc, spychaj go na wodę.- Tak będzie rozsądniej - dodał Cahir, głaszcząc rękojeść miecza.- Będziesz się ociągał, to przeprawimy sięsami, bez ciebie, a wówczas twój prom zostanie na tamtym brzegu, by go odzyskać, będziesz musiał pływaćżabką.A tak przeprawisz nas i wrócisz.Godzinka strachu, potem zapomnisz.- A będziesz się stawiał, kpie jeden - zawarczała znowu Milva - to tak ci przyłożę, że do zimy nas niezapomnisz!W obliczu twardych, nie podlegających dyskusji argumentów przewoznik ustąpił i wkrótce cała kompaniaznalazła się na promie.Niektóre wierzchowce, zwłaszcza Płotka, opierały się i nie chciały się zaokrętować,ale przewoznik i jego głupawy pomocnik nałożyli im dudki z patyków i sznurków.Wprawa, z jaką touczynili, dowodziła, że nie po raz pierwszy przemycają przez Jarugę kradzione konie.Głupek - waligórawziął się za kręcenie napędzającym prom kołem i rozpoczęła się przeprawa.Gdy wypłynęli na płań i owiał ich wiatr, nastroje poprawiły się.Przeprawa przez Jarugę była czymś nowym,wyraznym etapem, wskazującym na postęp w podróży.Przed nimi byl nilfgaardzki brzeg, rubież, granica.Wszyscy ożywili się nagle.Udzieliło się to nawetgłupawemu pomocnikowi przewoznika, który zaczai nagle pogwizdywać i nucić jakąś kretyńską melodyjkę.Geralt też czuł dziwną euforię, jak gdyby lada moment z olszyn na lewym brzegu miała wyłonić się Ciri ikrzyknąć radośnie na jego widok.Zamiast tego krzyknął przewoznik.I bynajmniej nie radośnie.- Bogowie! Przepadli my!Geralt spojrzał we wskazanym kierunku i zaklął.Wśród olszyn na wysokim brzegu błysnęły zbroje, zadudniły kopyta.Za moment lewobrzeżna przystańpromowa zaroiła się od konnych.- Czarni! - wrzasnął przewoznik, blednąc i puszczając koło.- Nilfgaardczyki! Zmierć! Ratujcie, bogowie!- Trzymaj konie.Jaskier! - rozdarła się Milva, próbując jedną ręką wydobyć łuk z lubu.- Trzymaj konie!- To nie cesarscy - powiedział Cahir.- Nie wydaje mi się.Jego głos zagłuszyły okrzyki konnych z przystani i wrzask przewoznika.Ponaglony wrzaskiem głupowatypomocnik porwał za topór, zamachnął się i z impetem spuścił ostrze na linę.Przewoznik pomógł mu zdrugim toporem.Jezdzcy na przystani dostrzegli to, też zaczęli wrzeszczeć.Kilku wjechało do wody,chwyciło powróz.Niektórzy rzucili się wpław w stronę promu.136 - Zostawcie tę linę! - krzyknął Jaskier.- To nie Nilfgaard! Nie przecinajcie.Było jednak za pózno.Przerąbana lina ciężko pogrążyła się w wodzie, prom obrócił się lekko i zacząłspływać w dół rzeki.Konni na brzegu podnieśli straszliwy ryk.- Jaskier ma rację - rzekł ponuro Cahir.- To nie cesarscy.Są na nilfgaardzkim brzegu, ale to nie Nilfgaard.- Pewnie, że nie! - zawołał Jaskier.- Przecież poznaję znaki! Orły i rauty! To godła Lyrii! To lyrijscygerylasi! Hej, ludzie.- Kryj się za burtą, głupku!- Poeta, jak zwykle, zamiast usłuchać ostrzeżenia, chciał dowiedzieć się, w czym rzecz.I wówczas wpowietrzu zawyły strzały.Część z nich ze stukiem wbiła się w burtę promu, część przeleciała wyżej ichlupnęła w wodę.Dwie leciały wprost na Jaskra, ale Wiedzmin już miał w ręku miecz, skoczył, szybkimiuderzeniami odbił obie.- Na Wielkie Słońce - stęknął Cahir.- Odbił.dwie strzały! Niebywałe! Nigdy czegoś takiego niewidziałem.- I nie zobaczysz! Po raz pierwszy w życiu udało mi się odbić dwie! Kryć się za burty!Wojacy z przystani zaprzestali jednak ostrzału, widząc że prąd pcha uwolniony prom wprost na ich brzeg.Woda spieniła się u boków wpędzanych w rzekę koni.Przystań promowa wypełniała się dalszymi konnymi.Było ich przynajmniej ze dwie setki.- Pomóżta! - zaryczał przewoznik.- Bierta się za tyki, jaśnie pany! Do brzega nas niesie!Pojęli w lot, a tyk było na szczęście dość.Regis i Jaskier trzymali konie, Milva, Cahir i Wiedzminwspomogli wysiłki przewoznika i jego głupawego akolity.Odepchnięty pięcioma tykami prom obrócił się izaczął spływać szybciej, wyraznie sunąc w stronę środka nurtu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl