, § Gould Judith Piękne i bogate 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ja będę wypatrywał ciebie.Szczerze mówiąc, każę zmienić roz-mieszczenie gości przy stole, żebyśmy podczas obiadu znalezli się oboksiebie.W ten sposób możemy nadrobić zaległości.- Podoba mi się to - powiedziała i aż pokraśniała z zadowolenia.- Mnie też.- Uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.- Wiesz, żetwoje niespodziewane pojawienie się sprawiło, że to okropnie nudneprzyjęcie nagle stało się fascynującym wydarzeniem? 13.- Spójrz, Robercie! - zapiszczała Dina, wspiąwszy się na palce, i zpodnieceniem pomachała ręką.- To Sheldon D.Fairey!- No i co z tego? - burknął Robert, który od dzisiejszego ranka trak-tował prezesa Burghleya jak jednego ze swoich licznych podwładnych.Dina odwróciła się do Zandry i Lexa.- Wmieszajcie się w tłum gości! - poleciła teatralnym szeptem, prze-ganiając oboje.- Spotkamy się pózniej.- Kiedy już została sama z mężempowiedziała: - Uważam, że wypadałoby podejść do pana Faireya i przy-witać się z nim.Roztropnie nie wspomniała, że kieruje nią ukryty motyw.Powinnaprzynajmniej przywitać się z Sheldonem i cicho mu podziękować - osta-tecznie to on załatwił im zaproszenia na przyjęcie.Ku jej zdumieniu, Robert się nie opierał.- Dobrze.- Wzruszył ramionami.- Jeśli tego chcesz, czemu nie?Roztropnie nie wspomniał, że nim też kieruje ukryty motyw.Czekałwłaśnie na taką okazję - ale kto by pomyślał, że akurat jego żona całkiemprzypadkiem rzuci mu ją do stóp? Bo zamierzał wziąć Sheldona D.Fa-ireya na bok i sfinalizować awans Bambi Parker.Dina, na szczęście nieświadoma tego, uczepiła się ramienia małżonkai pewnie kierowała go tam, gdzie Sheldon D.Fairey gawędził z jakimiśznajomymi z wyższych sfer.- Pamiętaj, Robercie - przypomniała mu surowo - obiecałeś znalezćZandrze pracę w dziale starych mistrzów.To idealna okazja, by załatwićtę sprawę.- Wiem, wiem, wiem - burknął, jeszcze raz przeklinając własną głu-potę.Zgodził się grać w coś, co przypominało rosyjską ruletkę.Boże, jak mógł być aż tak głupi? Bambi i Zandra w jednym dziale - to zupełnie tak,jakby zapalić laskę dynamitu i czekać na wybuch.Wcześniej czy pózniejmusi nastąpić.- Kochani! - Dina, rzuciwszy się na swą zdobycz, puściła ramię Ro-berta.Nastąpiły uściski rąk i pocałunki w policzki, co się powtórzyło, kiedypani Fairey - obdarzona wyjątkową intuicją - pojawiła się nie wiadomoskąd.- Cudowny żakiet! - zachwyciła się Nina.- Yves St.Laurent?- Jeden i niepowtarzalny.- Dina, czując, że po raz pierwszy znalazłasię w samym centrum zainteresowania, cała aż się rozpromieniła.- Mój Boże, jaki piękny pierścionek! - wykrzyknęła jedna z pań.-Nigdy nie widziałam tak wielkiego kamienia!- Jak ten? - spytała Dina, wzdychając uszczęśliwiona.- Nowy.Mójmężuś jest taki hojny.Prawda? - pomyślał ponuro Robert, odwijając oryginalne, hawańskiecygaro - Flor de F.Farach Exta.Potrząsnął nim przy uchu, a potem po-wąchał i zadowolony odciął koniec.Wsunął je do ust.Miał nadzieję, żecały ten rytuał pomoże mu znieść babski trajkot.Płonne marzenia!- Moja droga - zwróciła się do jego żony wylewnie Nina - musisz nampowiedzieć, jakie to uczucie być właścicielką Burghleya?Robert usłyszał perlisty śmiech małżonki.- Zapytaj, kiedy to do mnie dotrze - skłamała Dina, łapczywie przyj-mując każde pochlebstwo, komplement i hołd.- Na razie wydaje się towszystko jeszcze takie nierealne.- Akurat! - burknął pan Goldsmith, nie wypuszczając cygara z ust.Patrząc gniewnie na grupkę nowych dam dwom swej małżonki, miałochotę oświadczyć im, dokąd powinny się wynieść - i zupełnie nie rozu-miał, dlaczego Dina tego nie powiedziała.Chryste, te lizuski jeszcze dowczoraj jej nie zauważały; dlaczego dziś tak jej zależy na ich pochleb-stwach?Kiedy te i inne myśli przebiegały mu przez głowę, wyczuł, że żona pa-trzy na niego znacząco - najwyrazniej daje mu do zrozumienia, iż powi-nien odbyć rozmowę z Sheldonem.Wzruszył ramionami.Dlaczego nie? Pora równie dobra, jak każda in-na, a przynajmniej ucieknie od tych kokot.Klepnął Sheldona w ramię i skinieniem głowy dał znak, by poszedł znim na stronę, na co Fairey chętnie przystał.Robert po przyjacielskuobjął go za ramię i odciągnął na bok. - Musimy omówić parę spraw - powiedział tonem, jakim rozmawiająkolesie w szatni.- Może się przejdziemy.Mam ochotę zapalić cygaro.Sheldon D.Fairey się skrzywił.Jeśli istniała jedna rzecz na świecie,której nie znosił, był to dym cygara.Nie, żeby śmiał o tym wspomnieć.Ostatecznie kim był, by sprzeci-wiać się swemu nowemu szefowi?* * *Pan Spotts wziął dwa kieliszki z szampanem z tacy niesionej przezkelnera i wręczył jeden Kenzie.- Proszę - powiedział, stuknąwszy swoim kieliszkiem ojej.- Wznie-śmy toast.Za pani wspaniałą przyszłość!- Dziękuję, panie Spotts.I żebym nie zawiodła pana nadziei.- No, no, moja droga, myślę, że teraz, kiedy oficjalnie odszedłem nazieloną trawkę, możemy sobie darować oficjalny ton, prawda? Więcdajmy spokój temu  panie Spotts i  panno Turner.Przyjaciele powinnimówić sobie po imieniu.- Uniósł brwi.- Jeśli oczywiście nie masz nicprzeciwko temu.Kenzie? - Użył jej imienia tytułem próby.Uśmiechnęła się do byłego szefa.- Wprost przeciwnie.Dietrich - odrzekła cicho.- Czuję się zaszczy-cona.Odpowiedział jej uśmiechem.- Cieszę się.Teraz, jeśli będziesz tak dobra i mi wybaczysz, chciał-bym odszukać pana Faireya.Chcę się upewnić, że wszystkie szczegóły,dotyczące twego awansu, są dopracowane.W tym czasie.- Pan Spottskonspiracyjnie ściszył głos.- Nie patrz tam teraz, ale na prawo od ciebiestoi pewien młodzieniec.Ciekawość Kenzie osiągnęła szczyt, jednak dziewczyna starając się niezdradzić, odczekała chwilę, potem obojętnie rozejrzała się wkoło, nim wkońcu spojrzała w kierunku, który wskazał pan Spotts.Aż jej zaparło dech z wrażenia.Mężczyzna ów - jeśli to jego miał na myśli pan Spotts, a z pewnościątak - niewątpliwie był najprzystojniejszym przedstawicielem swej płci potej stronie Atlantyku!- Nie.nie mówisz chyba o tym nordyckim bogu po trzydziestce? -spytała drżącym głosem.- O tym wikingu z jasnymi włosami?Pan Spotts się uśmiechnął.- Właśnie o nim. - Dlaczego?- Och, odkąd tu weszliśmy, nie odrywa od ciebie oczu.- Co? Patrzy na mnie? - spytała z niedowierzaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl