, Niedokonczona gaweda Kurecka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.nooo.trzema panami.Wi´cej informacji nie by"o trzeba: na Aleksie mieÊci"o si´ wielkie miej-skie wi´zienie.Wróci" z pracy ma"omówny Hans i wszyscy troje, nienawykli jesz-cze do otaczajàcego nas Êwiata, "amaliÊmy sobie g"owy:  Skàd? Dla-czego? To chyba jakaÊ pomy"ka? Bo niby z jakiej racji?.Nie pami´tam juÝ, kto i jak powiadomi" Nelly, która, rzecz jasna, nicpomóc nie mog"a, tylko rozwrzeszcza"a si´ jak pantera, Ýe to wszystkoprzez tych przekl´tych Polacken.W wi´zieniu Ýadnych informacji regu"a  nie udzielano.Wobec tego, zagarnàwszy reszt´ grosza, ruszy-liÊmy na poszukiwanie adwokata.By" to s"awny obro’ca, mecenas W.,wówczas jeszcze dysponujàcy Êwietnà kancelarià przy eleganckimKurfürstendammie.Posz"am do niego i zdumia"am si´ niema"o, gdy gestami tylko  wywo"a" mnie ze swego gabinetu do "azienki i tam do-piero, puszczajàc donoÊny strumie’ wody, przysiad" na brzegu wan-ny i zagai":  NiechÝe mi pani powie, o co tu, naprawd´, chodzi?  S´kw tym, Ýe nie wiedzia"am.GubiliÊmy si´ w supozycjach i domys"ach,aÝ po przyj´ciu sprawy (i sutej zaliczki) s"awny adwokat powiód" wy-mownie r´kà po si´gajàcych aÝ do stiukowego sufitu pó"kach, zapcha-nych przeróÝnymi kodeksami i  nieznacznie ramionami wzruszajàc zako’czy" rozmow´ wymownym:  No taak tego duÝo.Tylko, Ýe.i tu r´kà machnà", jakby strzepywa" niedorzecznie pomi´dzy owe fo-lianty zab"àkanà much´.Nic, nic, nic, ciemnoÊç.Przysz"a po paru dniach kartka, zwyk"apocztówka, zgnieciona, zasmolona:  Jad´ do obozu, nie wiem dokàd.A M.(ja!) niech co pr´dzej wraca, gdzie zawsze by"a.Tego akurat zrobiç nie mog"am.Znakomity instytut w Lipsku prze-widywa", w razie zerwania umowy, pe"nà op"at´ za ca"y kurs tytu"emkosztów, etc.Wi´c.- 211 - Wi´c kilka dni póêniej stan´"am na lipskim, podówczas chyba w Eu-ropie najwi´kszym, dworcu.Ale si´ go jakoÊ nie zl´k"am i pojecha"amna Ferdinand-Chode-Straße, nr 28.I z miejsca wpad"am w prac´ autentycznà.Bo dyrektora tej instytu-cji, prócz pieni´dzy, nic nie obchodzi"o.CóÝ za m"yn niewyobraÝalny! Owszem, zgodnie z prospektemmieszkaliÊmy tuÝ przy instytucie w pi´knych willach i 2-, 3-osobo-wych pokojach ("azienki  w jednej z nich pierwszego dnia ukradzio-no mi zapomniany na umywalce wisiorek z akwamaryny, na z"otym"a’cuszku  by"y marmurowe!).Cztery posi"ki dzienne.No i dryl, któ-rego by si´ chyba i stary Fryc nie powstydzi":7.00-7.30 wstawanie, mycie, Êniadanie8.00-12.00 bez chwili przerwy  zaj´cia: dwie godziny j´zyka; dwiegodziny róÝne  tu wchodzi"a historia sztuki, muzea etc., co mia"o naswykszta"ciç na umiej´tnych przewodników12.00-13.00 horror  stenografia!13.00-13.30 obiad14.00-16.00 godzina maszynopisania (Êlepo) i godzina handlowejkorespondencji16.30 podwieczorek (tylko kwadrans)16.45-18.00 odrabianie materia"u na nast´pny dzie’18.00-19.30 grupy j´zykowe20.00 kolacjaod 20.30 rzekomy czas wolny, z tym Ýe Êwiat"o wygaszano bezlito-Ênie juÝ o 21.30! Cudo!D"awi"am si´.Nie naukà.Angielski zna"am z lekcji prywatnychdoÊç dobrze.Ale w"aÊnie tym drylem, tymi maszynami (by"o ich do-k"adnie 45), które z przeraêliwym "omotem (i to niezaleÝnie od marki)codziennie i na Êlepo zaczyna"y wyÊcigi.Pisanie Êlepe polega"o na do-k"adnej znajomoÊci tastatury i szale’czym wyÊcigu w przepisaniu tek-stu, od którego  na maszyn´  ani na sekund´ nie wolno si´ by"o ob-róciç.A cóÝ dopiero stenografia niemiecka i, co gorsze, angielska,o których nie mia"am poj´cia!Nocami ucieka"o si´ na strych  unoszàc koc i Êwiece  i ku"o zapal-czywie do bia"ego Êwitu.Okaza"o si´ bowiem, Ýe kurs trwa pó" roku,ale w drodze wyjàtku (i wcale niezmniejszonych op"at) moÝna goi w ciàgu czterech miesi´cy opanowaç.Co teÝ robi"am, kujàc wÊciekle,zajadle, jak dzi´cio".Kursy by"y róÝne: angielski, francuski, w"oski,hiszpa’ski, portugalski, grecki.Niekiedy (czego nie wolno by"o robiç)wykrada"am si´ do Hiszpanów, gdzie pi´knie wyk"ada" siwow"osy- 212 - Don Pedro o smoliÊcie czarnych brwiach.A w soboty, przed czterna-stà, t"umy bieg"y do koÊcio"a Êw.Tomasza.Jednak miasto Bacha.I ch"opi´cy, kryszta"owy chór Êpiewa" wówczas jego motety, tylko nietrzeba by"o si´ na’ oglàdaç, bo ch"opaczki  jak jeden  byli w hitle-rowskich mundurkach najm"odszych Pimpfów.Z czasem znalaz"am inne pocieszenia: Lipsk  miasto druku i ksià-Ýek.Trafi"am do stare’kiego antykwariatu, którego doÊç ospa"y, staryw"aÊciciel wcale si´ nie gniewa" za wielogodzinne moje  bez szans nakupno  myszkowanie.Tak odkry"am Rilkego  mi´dzy innymi Das1Stundenbuch  i oczadzia"am doszcz´tnie.Wtedy zacz´"am pisaçwiersze (bardzo  rilkowskie ) po niemiecku.By" jakiÊ o naczyniachglinianych i metalowych.By"y jakieÊ zapomniane juÝ, ale wtedy sta-rannie cyzelowane sonety.By" i taki drobny wierszyk, który do dziÊ choç naiwny  przetrwa" mi w pami´ci:Das Ende eines Liedes kann heiter oder traurig sein Der beste Wein kann gären Das Brot härter werden als ein Stein Jeder ist hier auf ErdenSelbst seines Glückes Schmied So wie er will  so werdenIhm Wein und Brot und Lied.2I w"aÊnie wtedy nastàpi"a katastrofa.A jednak  nie.Jeszcze nie.Lipsk przecieÝ jest takÝe s"ynnym mia-stem muzyki.I pojawiajà si´ plakaty.I ani mi marzyç o wejÊciu dos"ynnego Gewandhausu.I wchodz´, bo musz´.Bo sprzedaj´ (za ca"e20 RM) ostatnià par´ pi´knych, granatowo-bia"ych, skórzanych panto-felków i oto jestem w tym s"ynnym budynku  wysoko, na tak zwa-nym paradyzie, ale jednak.I tylko na moment trzeba szczelnie za-mknàç oczy, gdy wspania"y rudzielec  dyrygent Hermann Abend-roth  odwraca si´ ku publicznoÊci, wznoszàc r´k´ w hitlerowskim po-zdrowieniu.Ale ca"a reszta.O Freu-u-u-u-de!  buchajà g"osy, a póêniej  nigdy nieprzeÊcignio-ne, choç w ubogim polskim przek"adzie:  O radoÊci iskro bogów / Có-ro elizejskich pól.-------1Das Stundenbuch  (niem.) Ksi´ga godzin.2Das Ende eines Liedes. (niem.) Piosenka raz dobrze / ko’czy si´, a raz êle / dobre winoskwaÊnieje / a chleb stanie si´ twardszy od kamienia.// Na ziemi kaÝdy / kowalem swego lo-su jest / wino i chleb, i pieÊ’ / takimi b´dà, jakie chcia"byÊ mieç [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl