, McNaught Judith 01 Raj 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MoiIndzie w pełni akceptują ubiegłomiesięczną propozycję ograniczonego partnerstwa dla ciebie.Nie wnoszą sprzeciwu co do \adnego z warunków, które przedstawiłeś.- Miło to słyszeć, Josef - odpowiedział Matt, ale jego entuzjazm był niecoprzytłumiony długim lotem, który miał za sobą, i świadomością, \e było ju\ o wiele pózniej,ni\ myślał.Za zajmującymi niemal całą zewnętrzną ścianę jego biura oknami niebo byłopogrą\one w ciemnościach, a w stojących wokół wie\owcach pobłyskiwały światła.Słyszał,jak daleko w dole na Michigan Avenue trąbiły klaksony uwięzionych w wieczornych korkachaut, starających się utorować sobie drogę do domu.Sięgnął do lampy stojącej na biurku izapalił ją.Zerknął na Petera, który wstał, i włączył te\ górne oświetlenie.- Peter, jest pózniej, ni\ myślałem, a muszę jeszcze zadzwonić do kilku osób.Wezmę tę teczkę do domu i przejrzęją w czasie weekendu.Omówimy to wszystko w poniedziałek rano, o dziesiątej. ROZDZIAA 17Matt czuł się odświe\ony po saunie i prysznicu.Zawiązał ręcznik wokół bioder isięgnął po zegarek le\ący na marmurowym blacie, ciągnącym się wzdłu\ ścian okrągłejłazienki.Zadzwonił telefon.Podniósł słuchawkę.- Czy jesteś nagi? - zapytała namiętnym głosem Alicja Avery, zanim jeszcze zdą\yłsię odezwać.- Pod jaki numer pani dzwoni? - zapytał z udawanym zmieszaniem.- Pod twój numer, kochany.Czy jesteś nagi?- Prawie nagi - odpowiedział Matt - i ju\ spózniony.- Tak się cieszę, \e w końcu jesteś w Chicago, kiedy przyjechałeś?- Wczoraj.- Nareszcie mam cię w swoich rękach! - zaśmiała się prowokacyjnym, zarazliwymśmiechem.- Nie uwierzysz, jak marzę o dzisiejszym wieczorze, tej jego części, kiedy ju\wrócimy z balu w operze.Stęskniłam się za tobą, Matt - dodała, jak zawsze szczera ibezpośrednia.- Zobaczymy się za godzinę - obiecał.- O ile oczywiście pozwolisz mi teraz odło\yćsłuchawkę.- W porządku.Prawdę mówiąc, to tata kazał mi zadzwonić do ciebie.Bał się, \ezapomnisz o dzisiejszym benefisie.On te\ nie mo\e się doczekać, \eby cię zobaczyć,oczywiście z zupełnie innych powodów ni\ ja.- Oczywiście - za\artował Matt.- Aha, równie dobrze mogę cię ostrzec, \e on zamierza przedstawić cię do przyjęcia wpoczet członków klubu Glenmoor.Bal to świetna okazja, by przedstawić cię kilku członkomklubu i uzyskać ich poparcie.Nie zdziw się, jeśli będzie próbował ciągnąć cię na prawo ilewo, jeśli mu na to pozwolisz.Nie sądzę, \eby musiał o to zabiegać.Będziesz hitemwieczoru.Aha, i prasa będzie w pełnym składzie.Przygotuj się na oblę\enie.To bardzoponi\ające, panie Farrell - droczyła się z nim - wiedzieć, \e mój partner wzbudzi dzisiajwiększą sensację ni\ ja.Wzmianka o klubie Glenmoor, gdzie dawno temu, czwartego lipca,Matt poznał Meredith, spowodowała, \e zacisnął szczęki w poczuciu niewesołej ironii.Resztatego, co mówiła Alicja, ledwo do niego docierała.Był ju\ członkiem dwóch klubów równieekskluzywnych jak Glenmoor.Rzadko w nich bywał, a jeśli przystąpiłby do któregoś z klubów w Chicago, czego nie miał zamiaru robić, na pewno jako \ywo nie byłby toGlenmoor.- Powiedz ojcu, \e bardzo jestem mu wdzięczny, \e o tym pomyślał, ale wolałbym,\eby nie wprowadzał tego zamiaru w czyn.Zanim zdą\ył powiedzieć coś jeszcze, słuchawkę drugiego aparatu podniósł StantonAvery włączając się do rozmowy.- Matt - powiedział swoim bezceremonialnym, pełnym wigoru głosem.- Niezapomniałeś o dzisiejszym benefisie w operze?- Pamiętałem o tym, Stantonie.- Dobrze, dobrze.Planowałem, \e wstąpimy po ciebie o dziewiątej, zatrzymamy się wYacht Clubie na drinka i dzięki temu nie będziemy musieli wysłuchiwać  Traviaty , zanimrozpocznie się prawdziwe popijanie i zabawa.A mo\e ty wyjątkowo lubisz  Traviatę ?- Mdleję na operach - za\artował Matt, a Stanton zgodnie zarechotał.W ostatnichlatach Matt chadzał do opery i na koncerty symfoniczne.Obracał się w kręgach towarzyskich,w których sponsorowanie i uczestniczenie w wydarzeniach kulturalnych było zawodowąkoniecznością.Siłą rzeczy znał teraz większość słynnych oper i muzykę klasyczną.Jednaknie zmienił swojej opinii o nich.Uwa\ał, \e większość była nudna jak diabli, a wszystkie byłyzdecydowanie za długie.- Będę gotowy na dziewiątą - dodał.Mimo \e nie lubił ani muzyki operowej, ani nagabywania przez prasę, cieszył się naten wieczór.Zapiął zegarek i wziął maszynkę do golenia.Stantona Avery poznał przedczterema laty w Los Angeles.Od tego czasu zawsze starali się spotkać, ilekroć Matt był wChicago, a Stanton w Kalifornii.Stanton był inny ni\ większość poznawanych przez Mattaludzi z towarzystwa.Był twardym, bezpośrednim, trzymającym się realiów człowiekieminteresu i Matt lubi! go niezmiernie.Prawdę mówiąc, gdyby mógł wybrać sobie teścia, toStanton byłby pierwszy na liście.Alicja była bardzo podobna do ojca: była obytą w świecieosobą, miała świetne maniery, ale kiedy w grę wchodziło osiągnięcie tego, czego chciała, byłaniesamowicie bezpośrednia.Obydwoje bardzo chcieli, \eby Matt wybrał się z nimi tegowieczoru do opery, i nie pogodziliby się z odmową.Skończyło się na tym, \e nie tylkozgodził się pójść z nimi, ale jeszcze wyło\ył na ten cel pięć tysięcy dolarów.Przed dwoma miesiącami, kiedy Alicja była z nim w Kalifornii, sugerowałaostentacyjnie, \e powinni się pobrać.Matt przez chwilę brał pod uwagę tę ewentualność, aleten impuls bardzo szybko minął.Było mu dobrze z Alicją i w łó\ku, i poza nim.Lubił te\ jejsposób bycia, ale miał ju\ na koncie jedno zakończone klęską mał\eństwo z rozpuszczoną, bogatą panną z chicagowskiego towarzystwa i nie zamierzał powtarzać tego doświadczenia.Przeciwnie, nigdy nie myślał powa\nie o ponownym mał\eństwie, poniewa\ nigdy nie udałomu się powtórzyć tego, co czuł do Meredith.Tej agresywnej, zaborczej, szaleńczej potrzebypatrzenia na nią, dotykania jej: i śmiania się razem z nią; tej potę\nej \ądzy, która kierowałanim i była ciągle nienasycona.śadna inna kobieta nie spowodowała, \eby czuł w tym samymmomencie pokorę i jednocześnie ogromną władzę nad nią.śadna te\ nie wyzwalała w nimtakiej samej desperackiej chęci sprawdzenia się, udowodnienia, \e mo\e być kimś lepszym iosiągnąć więcej ni\ inni.Poślubienie kogoś, kto nie wywoływał w nim tego rodzaju uczuć,byłoby godzeniem się na coś gorszego, a dla niego we wszystkim liczyło się tylko to, conajlepsze.Jednocześnie absolutnie nie \yczył sobie doświadczyć jeszcze kiedykolwiek tychzadających katusze, burzliwych, rozbijających wewnętrznie emocji.Były one równie bolesne,jak miłe.Po rozwiązaniu jego nieudanego mał\eństwa nawet przelotne wspomnienie tegozwiązku lub jego nielojalnej młodej, kochanej kiedyś \ony, powodowało, \e jego \yciejeszcze długo potem stawało się w takich momentach piekłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl