, Z pamietniow mlodej mezatki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Troicka rozmawiała ciągle z tancerzami, którzy oczekiwalina Izę.Słuchałam jej bezmyślnej paplaniny.Ze wszystkimi mówiła o tym samym.Podziwiamjej cierpliwość i niewyczerpaną uprzejmość.Zdawała się być doskonale nakręconą katarynką.Tylko pióro ciemnoczerwone, zatknięte tryumfalnie w jej włosach, chwiało się czasem, jakbyze znużenia.Nagle mój mąż podniósł się i stanął przed Izą tak, jakby ją prosił do tańca.Onaodmówiła widocznie.Oboje krótką chwilę wiedli z sobą jakąś sprzeczkę cichą, ale gwałtow-ną.Po czym Iza szybkim ruchem zerwała się z miejsca i zbliżyła do jakiejś znajomej prze-chodzącej panny.Mój mąż pozostał sam i śledził ją przez chwilę.I nagle iść zaczął w stronępani Troickiej.Przestraszyłam się, ażeby nie zobaczył mnie zasuniętej w kąt i okrytej sortiede balem.Skurczyłam się i starałam się zrobić jeszcze mniejsza.Mój mąż zajął próżne krze-sło obok pani Troickiej i zaczął mówić monotonnym i nosowym głosem, który znałam nie-stety aż nadto dobrze, gdy używał go w chwilach wielkiego zdenerwowania: Pani powinna zakazać pannie Izie tańczyć tak bez opamiętania, to niezdrowo, a przy tymto kompromituje.Pani Troicka patrzyła w milczeniu przed siebie i nie odpowiadała ani słowa. A przy tym  ciągnął mój mąż  jak się panna Iza ubrała.co to za stanik, czy któraś ztych pań jest tak ubrana?.Sądziłam, że pani Troicka oburzy się na podobny brak taktu ze strony Juliana, lecz onabyła ciągle spokojna i grzecznie uśmiechnięta. Taka moda  wyrzekła wreszcie słodkim i uprzejmym głosem. To głupia moda!  odrzucił Julian z widoczną wściekłością.Nagle zwrócił głowę w moją stronę i dostrzegł mnie.Popatrzył na mnie chwilkę i zapytałpółgłosem: Tańczyłaś?Miałam ochotę skłamać, ale świadkiem tego kłamstwa byłaby pani Troicka, więc zdoby-łam się na odwagę i odpowiedziałam: Nie!. Dlaczego? Nie mam ochoty!28 Tę odpowiedz podyktowała mi próżność kobieca.Nie chciałam powiedzieć memu mężo-wi, że nikt mnie do tańca nie prosił.Wzruszył ramionami i odparł: Więc po co było na ten bal przyjeżdżać?To samo pytanie kręciło się po mej głowie już od dwóch godzin i pozostało bez odpowiedzi.Lękałam się, że mój mąż  przyczepi się" teraz do mnie, ażeby spędzić na mnie swój złyhumor, ale Julian powstał i odwróciwszy się nie dość grzecznie od pani Troickiej, zginął wtłumie czarnych fraków.W tej samej chwili znów ktoś zajął opróżnione przez odejście megomęża krzesło.Jakiś młody człowiek, pachnący jak saszetka, witał się bardzo przyjaznie z pa-nią Troicką.Widziałam tylko jego postać zwróconą ku mnie bokiem i tył głowy, po którejwiły się ufryzowane blond włosy.Ten  pan" miał na sobie frak jasnoczerwony i czarne je-dwabne pończochy.Wyróżniało go to od innych  fraków" i odcinało od karawaniarskiej gro-mady.Mówił za panią Troicką swobodnie i wesoło, ona ożywiła się i odpowiadała mu chęt-nie.Widocznie znali się dobrze i dawno.Dzwięk jego głosu uderzył mnie.Był mi stanowczoznany.Gdzie? Kiedy? Nagle nieznajomy odwrócił głowę i spojrzał prosto w twarz moją.Po-znałam go od razu.Był to ten sam młody człowiek, który zaczepił mnie na ulicy Mazowiec-kiej i pózniej przysłał mi liliowe kwiaty.Przypomniałam sobie małe pudełeczko, schowaneprzeze mnie pod stosem bielizny.Zdawało mi się, że ten mężczyzna, taki woniejący, ufryzowany i pewny siebie w swymczerwonym fraku, zna moją tajemnicę i szydzi z niej w głębi duszy.I on poznał mnie od razu,bo patrzył na mnie uporczywie, tak uporczywie, że aż oczy pani Troickiej zwróciły się na nasoboje.Uprzejma ta pani zapragnęła być jeszcze uprzejmiejszą, osłodzić mi nudy i wciągnąćmnie do ogólnej rozmowy. Masz pani rację!  wyrzekła, zwracając się ku mnie  po co było na bal przyjeżdżać, jeślimiała pani zamiar schować się do kącika i nie bawić wcale.Przedstawię pani jednego z naj-lepszych tancerzy.Pan Molicki nakłoni panią z pewnością do opuszczenia tej kryjówki.Zanim pani Troicka skończyła swą przemowę, już czerwony frak stał przede mną, a jednanoga pana Molickiego, wdzięcznie naprzód wyciągnięta, błyszczała gwiazdą lakierka.I ja powstałam jak zahipnotyzowana.Wolałam pójść tańczyć, niż przemówić jedno słowo.W gardle mi zaschło, a w głowie zaczęło mi się kręcić.Polecając moją duszę Bogu, zsunęłamz ramion okrycie i uczepiłam się ramienia mego tancerza.Zaczęliśmy tańczyć, to jest właści-wie zaczęto nas poszturchiwać i my zaczęliśmy ludzi popychać wzajemnie.Wyrwano mi fał-dę u sukni, a ja jakiejś pani bransoletką wydarłam kilka sztucznych loków.Wreszcie dobili-śmy do pani Troickiej i ja czym prędzej zasunęłam się w swój kącik.Okrycia mego na razieznalezć nie mogłam, a pan Molicki, wziąwszy krzesełko, wsunął się za mnie w ową framugęokna.Byłam bardzo zmieszana i zaniepokojona.Co on mi powie? Czy może należałoby, aże-bym mu zaraz powiedziała, co myślę o jego postępowaniu poprzednim? Ale w takim razie, poco ja z nim tańczyłam? Teraz wszelkie wymówki i obrazy sensu nie mają [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl