, Maria Siemionowa 01.Wilczarz 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Włożył ją w rękę Halisunczyka jak w ogień.Pulchniutkie krótkie palce Iliadaprzesunęły się po gęstych włosach na przegubie Charca w poszukiwaniu pulsu.Znalazły.Nacisnęły.Jeszcze mocniej.Jeszcze mocniej.Złączyły się.Nacisnęły.- Więc tak - oznajmił lekarz, wypuszczając spoconego Charca.- Kiedy byłeś mały, długo niemogłeś nauczyć się chodzić, a pierwsze słowo wypowiedziałeś, kiedy skończyłeś trzy lata.Widzisz, twój wielce szanowny ojciec nie zaprzecza.Ciągle bolały cię zęby, bez końca sięprzeziębiałeś, a kiedy miałeś czternaście lat.nie, nie będę o tym mówić, nie trzeba.Dwa latatemu złamałeś lewą nogę i żebro, a niedawno porządnie się strułeś.Chyba grzybami.- Wystarczy - przerwał Karril, ratując honor syna.- Zbadaj jego żonę, jeśli chcesz.Młoda niewiasta podeszła bez cienia strachu i wyciągnęła bladą rękę.Iliad badał tę kobietędużo dłużej niż jej męża.Ciekawski narodek z uwagą przyglądał się poczynaniom medyka.Halisunczyk ugniatał i urabiał oba chudziutkie nadgarstki, po czym poprosił, aby Ronnankazwróciła się twarzą do słońca, i wspiął się na palce, aby zajrzeć jej w oczy.Jego twarz stawała sięprzy tym coraz bardziej posępna.Wreszcie przekazał młodą kobietę niecierpliwie przestępującemuz nogi na nogę mężowi, który pospiesznie odprowadził ją na miejsce.%7łeby biedy nie napytać.- Co powiesz, uczony człeku? - spytał wódz Karril.- Czy czarownica bardzo jej zaszkodziła?Czy można ją uleczyć, czy lepiej wygnać?Iliad powrócił do stolca knezinki, złożył pulchniutkie rączki na brzuchu i ogłosił: - Muszę powiedzieć na głos to, co zgodnie z przysięgą lekarską powinienem zachować dlasiebie, ale tu chodzi o życie i godność człowieka.Biorę na świadków wszystkich OjcówSprawiedliwych, że nie mogę się mylić.%7łałuję, wodzu, ale szlachetnej niewiasty, którą miałemszczęście zbadać, Niebo nie przewiduje uczynić matką.Los sprawił, że dusza jej zamieszkała wciele, które nie może wydać na świat dziecka.Co więcej, urodziwszy martwe dziecko, sama byłaskazana na śmierć.Jakim sposobem zatrzymała w niej życie kobieta, nazywana przez wasczarownicą, nie wiem, ale bardzo chciałbym się dowiedzieć.Pani moja i ty, wielki wodzu, z całąmocą stwierdzam, że kobieta, nie słusznie nazywana wiedzmą, nie przyczyniła zła, lecz uratowałażycie.Stwierdzam, że zasługuje nie na haniebną kazń, lecz na najwyższe nagrody.Ręczę za toswoim honorem uzdrowiciela, a honoru tego nigdy, z pomocą Księżycowego Nieba, nie splamiłemani razu przez trzydzieści sześć lat!Przemawiał w zupełnej ciszy.Zdawało się, że Ponuracy z trudem rozumieli.Najwidoczniej ludten nie odznaczał się wielkimi przymiotami umysłu.Tylko skazana wiedzma powoli podniosłagłowę i w spojrzeniu jej oczu, które zwróciła w stronę knezinki, pojawiły się iskry życia.Potemnagle objęła chłopca stojącego nadal koło niej, wtuliła twarz w jego koszulę i bezgłośnie zatkała.- Słowa twojego medyka weszły w moje uszy, miłościwa pani - po woli, rozciągając słowa,powiedział wódz.- Ale nie doszły do serca.Czy Boski Prarodzic dopuści, aby mężczyzna z MEGORODU nie mógł spłodzić z kobietą dziecka, które będzie żyć? Ta, która czarną magią uśmierciłamego wnuka, musi umrzeć.Rzekłem.Klęcząca kobieta oderwała twarz od koszuli chłopaka, który gładził ją po głowie.Coś mówiła,próbując go wypchnąć poza krąg.- Biegnij do niej - usłyszał Wilczarz, który potrafił wyłowić cichy szept pośród ogólnego tumultu.Kobieta mówiła po sakkaremsku.- Padnij przed nią na kolana.Niech dobra pani uratujeprzynajmniej ciebie.Chłopczyna z wściekłością zmarszczył brwi, ale nigdzie nie pobiegł.Został z nią.A Wen zdałsobie sprawę, że ci, którzy zechcą ułożyć niewinną znachorkę na stos, będą musieli przestąpićprzez dwa trupy.Albo nawet trzy, jeśli policzyć Gacka, niecierpliwie kręcącego się i syczącego najego ramieniu.- Wierzę w twą mądrość, znakomity wodzu - odezwała się knezinka Hellona.- Jesteś ojcemnarodu i zaiste wiesz, co mówisz.Ale i uzdrowiciel, którego słów nie dosłyszało twe serce,zasługuje na największe zaufanie.Co zatem począć? Nasza Prawda uczy: Jeśli wydaje się, żeobaj mają rację, zwróć się o radę do bogów.Albowiem oni, w swej boskiej wszechwiedzy, wiedząwszystko, co nam, marnym śmiertelnikom, wydaje się zagadką nie do rozwiązania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl