,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze, Max.Działaj! Nagle przyszła mu do głowy inna myśl. Zresztą poczekaj chwilę.Czy jesteś w stanie wzniecić fałszywe alarmy również pozatym budynkiem?W głosie małego komputera zabrzmiała nie skrywana duma. Mogę to zrobić na całym obszarze Orrona III.Centralny komputer ma potężnąpojemność i prawie wszystko, co ma na tej planecie jakieś znaczenie, jest do niegopodłączone.Duża oszczędność, ale kiepskie zabezpieczenie, prawda, kapitanie? Daj spokój żartom.Zrób, co tylko w twojej mocy: pożary na plantacjach roślinnościenergodajnej, bunt w koszarach, ekshibicjoniści w kawiarni, wszystko, co tylko zdołaszwymyślić.Na całej planecie.Pomyślał, że gdyby w powietrzu znajdowały się jakieś statki patrolowe, można byrównież dla nich wymyślić jakieś ciekawe zajęcie.Bollux cicho przysunął się do konsolety, na której spoczywał Max, przygotowując się donatychmiastowej ewakuacji partnera, gdy tylko wykona on swoje zadania.Rekkon nieodstępował go ani na krok. Są tylko dwie drogi wyjścia, które chyba nie zostały jeszcze obstawione oświadczyłMax, jednocześnie wyświetlając schematy na komputerze.Obydwie trasy prowadziły w kierunku galerii, na której znajdowały się windy i rynnypodnośnikowe.Jedna z nich zaczynała się na poziomie, na którym aktualnie przebywali,druga o poziom wyżej.Wnętrze budynku rozbrzmiewało wyciem syren alarmowych, wypełniającym każde,nawet najmniejsze pomieszczenie i korytarz.Wszystkie wskazniki i monitory rozbłysłynaraz pulsującym, ostrzegawczym światłem. Informacje przekazywane przez Maxawywołały prawdziwe szaleństwo w całym systemie komputerowym.W chwilę pózniejjednak wszelkie zewnętrzne oznaki pracy komputerów ustały, w sali zapanował lekkipółmrok rozjaśniany jedynie światłem słonecznym, wpadającym przez panoramicznąszybę.W odpowiedzi na alarmujące informacje centrum dowodzenia odcięło dopływenergii do całego kompleksu.Rozbrzmiewały tylko syreny alarmowe korzystające zzapasowych zródeł energii. Korytarze będą bardzo słabo oświetlone objaśniał Rekkon zebranych przy drzwiachwspółtowarzyszy. Może uda nam się prześlizgnąć.Ostrożnie umieścił Błękitnego Maxa na jego stałym miejscu.Gdy połówki plastronazamknęły się szczelnie, Bollux, podążając za Rekkonem, dołączył do pozostałych. Jeżeli mogę coś doradzić. nieśmiało odezwał się android. Wydaje mi się, żezwrócę na siebie mniejszą uwagę niż którekolwiek z was.Mógłbym iść przodem nawypadek, gdybyśmy mieli się natknąć na espowców. To dobry pomysł rzekła Atuarre. Espowcy nie będą tracić czasu ani energii nastrzelanie do robota.Ale niewątpliwie go zatrzymają i wylegitymują, a my dzięki temuzawczasu dowiemy się o pułapce.Drzwi się uchyliły i Bollux sztywnym krokiem podążył w głąb korytarza.Pozostali poszli zanim Rekkon, potem Han, a Torm i Atuarre z malcem odrobinę z tyłu.Pochód zamykałChewbacca, pewnie kroczący z gotową do obrony naciągniętą kuszą.Wookie nie tylkostrzegł tyłów, ale równie uważnie obserwował wszystkich, którzy podążali przed nim.Wśród nich znajdował się zdrajca.Nie ufał nikomu, nawet Rekkonowi.Zdecydowany byłzastrzelić każdego, kto wykona jakikolwiek podejrzany ruch.Zbliżali się do zakrętu.Bollux zniknął już za załomem korytarza, gdy nagle rozległo siędonośne: Stać! Podejdz tutaj, robocie!55@ Han Solo na krańcu gwiazdHan, ostrożnie wystawiwszy głowę zza rogu, spostrzegł grupę uzbrojonych po zębyespowców otaczających Bolluxa.Docierały do niego urywane fragmenty rozmowy głównie pytania o to, czy robot widział kogoś po drodze.Chaotyczne odpowiedzi Bolluxamiały świadczyć o szczytowym nierozgarnięciu i gapiostwie robota.Tuż za plecamipatrolu korytarz przechodził w obszerną galerię, która wyglądała na rynnę transportową.Lecz równie dobrze mogłaby znajdować się dokładnie po drugiej stronie WspólnegoSektora. To nie jest dobra trasa oznajmił Han. W takim razie nie mamy wyboru i musimy iść tą bardziej niebezpieczną odrzekłRekkon. Za mną!Ruszyli truchtem w głąb korytarza, z którego dopiero co przyszli.Gdy minęli kolejnyzakręt, usłyszeli, że zbliża się zbrojny patrol Espo.Po chwili dobiegło ich głuche dudnieniekroków innego, maszerującego w przeciwnym kierunku oddziału. Idziemy do najbliższej klatki schodowej! poinstruował Han Rekkona, którysprowadził ich parę metrów w dół, w kierunku ukrytych drzwi. Zachowujcie sięnajciszej, jak możecie dodał szeptem.Na schodach panował półmrok. Musimyprzejść na wyższy poziom i dotrzeć do tarasu znajdującego się nad rynną.Chewbacca mimo swego potężnego ciężaru szedł bezszelestnie, podobnie jak Atuarre i jejdziecko.Rekkonowi także lekkie, bezgłośne poruszanie się nie sprawiało najmniejszychproblemów.Jedynie Han i Torm ostrożnie stawiali każdy krok, starając się stąpać jaknajciszej.Kiedy dotarli wreszcie na wyższy poziom, ku swej radości spostrzegli, że jest pusty [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|