,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś rzuca mi czerwoną różę.Chwytam ją, ostrożnie wącham i ślępocałunek w kierunku domniemanego ofiarodaw-cy.Setka rąkwystrzeliwuje w powietrze, aby pochwycić całusa , jakby był tokonkretny, namacalny przedmiot. Katniss! Katniss! słyszę ze wszystkich stron.Każdy pragniemojego pocałunku.78Dopiero na Rynku orientuję się, że z pewnością zatamowałam Peeciekrążenie krwi w dłoni.Zciskam go przecież z całych sił.Spoglądamna nasze splecione palce i rozluzniamchwyt, lecz Peeta nie pozwala mi zabrać ręki. Nie puszczaj mnie protestuje.W jego niebieskichoczach migoczą ogniki. Proszę cię.Mógłbym spaść na ziemię. W porządku zgadzam się.Trzymam go dalej, ale i tak czuję siędziwnie.Cinna stworzył z nas parę, choć nie powinien przedstawiaćnas jako drużyny.Przecież trafimy na arenę, aby się pozabijać.Dwanaście rydwanów okrąża Rynek.Okna okolicznych budynków sązapełnione najdostojniejszymi obywatelami Kapitolu.Nasze karekonie ciągną rydwan prosto ku rezydencjiprezydenta Snowa.Zatrzymujemy się przed budowlą, muzyka Cichniepo kunsztownym finale.Prezydent, drobny i chudy człowiek o idealnie siwych włosach stajena balkonie nad naszymi głowami i wygłasza słowa oficjalnegopowitania.Podczas przemówienia telewizja tradycyjnie robi przebitkina twarze trybutów.Spoglądam na ekrani orientuję się, że dostajemy znacznie więcej czasu antenowego niżnasi rywale.Im bardziej się ściemnia, tym trudniej oderwać wzrok odmigoczących płomieni.Podczas hymnu państwowego realizatorzystarają się pokazać wszystkie pary trymitów, ale kamera zatrzymuje79się na rydwanie Dwunastego Dystryktu.Po raz ostatni paradujemywokół Rynku i znikamy w Ośrodku Szkoleniowym.Ledwie zamknęły się za nami drzwi, a już otaczają nas ekipyprzygotowawcze.Ich członkowie jednocześnie wykrzykują pochwałypod naszym adresem, treść ginie w ogólnym harmidrze.Rozglądamsię i zauważam, że wielu trybutów patrzy na nas spode łba.Potwierdzają się moje podejrzenia: dosłownie przyćmiliśmykonkurentów.Cinna i Portia są na miejscu, pomagają nam zeskoczyćz rydwanu i ostrożnie ściągają z nas płonące peleryny oraz czapki.Portia gasi ogień bliżej nieokreślonym aerozolem z pojemnika.Uświadamiam sobie, że przez cały czas ściskam dłoń Peety.Z trudemrozchylam zesztywniałe palce, oboje masujemy ręce. Dzięki, że mnie trzymałaś.Czułem się trochę niepewnie wyznaje Peeta. To się nie rzucało w oczy zapewniam go. Nikt nic niezauważył, idę o zakład. A ja idę o zakład, że ludzie zauważyli tylko ciebie.Powinnaśczęściej stawać w płomieniach żartuje. Z ogniem ci do twarzy. Uśmiecha się do mnie szczerze, uroczo, ze starannie wymierzonądozą nieśmiałości.Przez moje ciało niespodziewanie przetacza się falaciepła.W głowie uruchamia mi się dzwonek alarmowy.80Nie bądz głupia, upominam sama siebie.Peeta kombinuje, jak cięzabić.Stara się uśpić twoją czujność, żebyś była łatwą ofiarą.Imbardziej go lubisz, tym większe stanowi zagro-żenię.Przecież mogę zagrać tak samo.Wspinam się na palce i całuję go wpoliczek, w sam środek siniaka.ROZDZIAA 6Nad Ośrodkiem Szkoleniowym góruje wieża zaprojektowanaspecjalnie dla trybutów oraz ich zespołów.Zamieszkamy w niej dorozpoczęcia igrzysk.Każdy dystrykt otrzymał do wyłącznejdyspozycji całe piętro.Wystarczy wejść do windy i wcisnąć guzik znumerem swojego dystryktu.Nietrudno zapamiętać.Dwukrotnie jechałam windą w Pałacu Sprawiedliwości.Za pierwszymrazem po to, by odebrać order po śmierci ojca.Po raz drugi wczoraj,81żeby się ostatecznie pożegnać z przyjaciółmi i rodziną.Tamta windajest jednak ciemna, cała trzeszczy, porusza się ze ślimaczą prędkościąi cuchnie kwaśnym mlekiem.Zciany tej kabiny zrobiono zkryształowego szkła, więc w drodze na górę wyraznie widzę, jakludzie na parterze kurczą się gwałtownie do rozmiarów mrówek.Jestem wniebowzięta i kusi mnie, żeby poprosić Effie Trinket ojeszcze jedną pzejażdżkę, lecz czuję, że to by było dziecinne [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|