, Trylogia Lando Calrissiana.02.Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy okazji, panie Starszy Administratorze, czy kiedykolwiek widział pan osobę wyrzuconąw przestworza? - Lando wprawdzie także nigdy nie oglądał takiego widoku, ale miałbujną wyobraznię i liczył na to, że Lob Doluff również potrafi sobie to wyobrazić.- Tocoś okropnego.Skrzywił się, wydął policzki i wybałuszył oczy, a po chwili wywalił język na całą długość izaczął przesuwać z boku na bok.Lob Doluff także się skrzywił, jakby nagle rozbolały go zęby.Przełknął ślinę, po czymobronnym gestem położył pulchną dłoń na wydatnym brzuchu.- Właśnie tego chcielibyśmy ci oszczędzić, drogi chłopcze.o ile mi wiadomo, w systemie Oseona nie dokonano jeszcze ani jednej oficjalnej egzekucji,a ja nie zamierzam być pierwszym.- Ja także nie - zgodził się z nim Lando.- Domyślam się, że właśnie w tym miejscupojawia się nasz opierzony przyjaciel?Wskazał Waywę Fybota, nadal zajmującego sporo wolnej przestrzeni w samym kąciegabinetu.Usłyszawszy te słowa, gigantyczny ptak ocknął się z zadumyi postąpił kilka kroków w stronę Calrissiana.- Powiedz mi, kapitanie - zapiszczał dziwacznym i śmiesznie brzmiącym (zważywszy nawzrost, płeć i rozmiary) falsetem.- Czy kiedykolwiek słyszałeś o kimś, kto nazywa sięBohhuah Mutdah?- Brzmi jak ktoś, kto nakrzyczał na swoją mamusię.Lando miał serdecznie dosyć ciągłego traktowania go jak naiwniaka.Do tej pory zdążyłzrozumieć, że do czegoś jest im potrzebny, i postanowił, iż uczyni wszystko, co w jegomocy, żeby jak najbardziej utrudnić ich zadanie.Cały dowcip, jaki mógł się kryć w jego odpowiedzi - mimo iż nie było go zbyt wiele - niewywarł na rozmówcach najmniejszego wrażenia.Calrissianowi wydało się nawet, żeLob Doluff się wzdrygnął.Starszy Administrator zamknął oczy i otarł spocone dłonie owymięty materiał spodni.Ogromny ptak postąpił jeszcze jeden krok dalej.Znieruchomiał obok Calrissiana, jakbychciał przerazić go swoim ogromem.- Bohhuah Mutdah jest emerytowanym przedsiębiorcą i wielokrotnym bilionerem.Tu,na Oseonie, dysponuje majątkiem, który uchodzi za największy w całym systemie.Większym nie może się poszczycić żaden inny mieszkaniec.Można byłoby powiedzieć,45 @ Lando Calrissian i Ogniowicher Oseonaże Mutdah jest najbogatszą osobą w cywilizowanej części galaktyki.Jest również beznadziejnie uzależniony od lesaju.Lesaj.Na chwilę Lando usunął z mózgu wszystkie myśli o inteligentnym ptaku.Pragnąłprzypomnieć sobie wszystko, co wiedział na temat owego rzadkiego, nielegalnego iuchodzącego za wyjątkowo niebezpieczny narkotyku.Lesaj wytwarzano z pleśni, które porastały grzbiety bardzo rzadko spotykanych jaszczurek,żyjących w systemie Zebitropy.Specyfik wykazywał wiele pożądanych właściwości.Popierwsze, eliminował potrzebę snu, wskutek czego wydłużał okres aktywnego życiaistot ludzkich o mniej więcej jedną trzecią.Po drugie, w przeciwieństwie do rozmaitychinnych środków pobudzających, które pobierały z ludzkich mózgów coś ważnego,narkotyk wzbogacał je o to coś istotnego.Dzięki temu mógł być zażywany praktycznie wnieskończoność bez obawy o utratę życia albo zdrowia.Osoba zażywająca lesaj ponosiła jednak pewne koszty.Przemieniała się w pozbawionąwszelkich uczuć, amoralną, nieczułą maszynę.W wyniku tego miała za nic rodzinę iprzyjaciół, a nawet życie tysięcy czy milionów istnień innych istot, które mogły stanąćna jej drodze.Wszystko to nie liczyło się w porównaniu z celami, jakie stawiał sobieumysł uzależnionego osobnika.Przynajmniej tak twierdziły władze.Do takich rzeczynależało jednak podchodzić z dużą dozą ostrożności.Jeżeli chodziło o skutki zażywanianarkotyków, osoby obdarzone władzą bardzo często nie mówiły prawdy, i nawet Lando,który z całego serca sprzeciwiał się zatruwaniu umysłów za pomocą takich specyfików,nie wierzył we wszystko, co twierdzili przedstawiciele tego czy owego rządu.Niemniej część z tego, co usłyszał, miała trochę sensu.Potrafił zrozumieć, co możemieć wspólnego lesaj z najzamożniejszym osobnikiem w całym znanym wszechświecie.Zdobycie takiego majątku nie było czymś niezwykle trudnym - pod warunkiem, żepodporządkowało się całe życie właśnie temu celowi i nie dbało o nic innego.Lando niepotrafił postępować w taki sposób gdyż zdobywanie pieniędzy traktował jedynie jakośrodek, pozwalający na osiągnięcie określonego celu.Uważał, że nie miałoby sensu,gdyby stało się celem samym w sobie.Mimo to był pewien, iż nie wszyscy żywili takie same zapatrywania.Może BohhuahMutdah zaliczał się do grona takich osób?- No, dobrze - przerwał opierzonemu stworzeniu.- Mamy więc nieprawdopodobniebogatego nałogowca, a ty jesteś gliną od zwalczania handlu prochami.O co chodzi, czynie zapłacił ci na czas, żebyś nadal zapewniał mu ochronę?Oburzony Waywa Fybot wyprostował się chyba jeszcze bardziej niż poprzednio, a jegonastroszone pióra, jakby przerażone, zjeżyły się i zadrżały.- Kapitanie Calrissian, chyba się pan zapomina! Mimo wszystko, jestem.- Agentem rządowym, tak samo skorumpowanym jak wszyscy inni agenci, pracującydla jakichkolwiek rządów.Nie kpij ze mnie, robalojadzie.Prawa, wymierzone przeciwkonajróżniejszym złoczyńcom, układa się w taki sposób, żeby można było korzystać z nichwybiórczo i tym sposobem osiągać inne niecne cele.A może po prostu nie podobają sięwam rozmiary jego konta w banku?Ptakostworzenie zamrugało i zatrzęsło się z wściekłości.Otworzyło dziób, jakby chciałocoś powiedzieć, ale po chwili go zamknęło.Następnie znów go otworzyło, ale nie potrafiącwymówić choćby słowa, wycofało się do kąta gabinetu.Szczerząc zęby w szerokimuśmiechu, Lando odwrócił się w stronę Starszego Administratora, Opiekuna Aadu iPorządku Systemu Oseona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl