, Tey Josephine Bartłomiej Farrar 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z daw-nych rzeczy pozostał tylko zegar z kukułką.Dzieci czuły się tu szczęśliwe, ale nie pozostawiły żadnych po sobie śladów.Teraz ten pokój, pusty i schludny,przypominał wystawę sklepu meblowego.Bee wróciła do siebie zawiedziona, zniechęcona i zapakowałaniewielką torbę na rano.Jutro musi pojechać do miasta istawić czoło tej nowej krytycznej sytuacji w historii rodziny"Ashbych.- Czy pan osobiście wierzy, że to jest Patryk? - spytała.Pan Sandał nie potrafił jednak upewnić jej co do tego.- Nie wygląda na oszusta - stwierdził.- A jeśli nie jestPatrykiem, to kim jest? Podobieństwo rodzinne Ashbychbyło zawsze niezwykle silne.I w tym pokoleniu nie mainnego męskiego potomka.- Ale Patryk byłby napisał - powiedziała.Do tej myśli wciąż powracała.Patryk nie pozostawiłby jej wsmutku i niepewności przez tyle lat.Patryk by napisał.To niemoże być Patryk.Ale jeśli nie Patryk, to kto to jest? Myśli kłębiły jej się wmózgu, wirowały, mąciły.- Pani osądzi najlepiej - powiedział pan Sandał.- Z tych, cojeszcze żyją, pani znała najlepiej tego chłopca.- Jest jeszcze Simon.- Simon był wtedy dzieckiem, a dzieci przecież zapominają.Pani była dorosła.Cały ciężar spoczął więc na niej.Lecz skąd ona ma wiedzieć?Kochała Patryka, ale ledwie już pamięta, jak wyglądał jakotrzynastolatek.Co ma być sprawdzianem?Czy od razu, kiedy go zobaczy, będzie wiedziała, że to Patryk?Czy.że to nie on?A jeżeli to nie Patryk, a będzie obstawał, że nim jest, to co?Czy zacznie rościć sobie jakieś prawa? Dochodzić sądownieswoich żądań? Wywlecze ich wszystkich na łamy codziennejprasy?A jeśli to Patryk, to jak zareaguje Simon? Jak przyjmiezmartwychwstanie brata, którego osiem lat nie widział? Dlaniego oznacza to utratę majątku.Czy będzie się cieszył mimoto, czy też znienawidzi brata?Termin uroczystości z okazji pełnolecia trzeba przesunąć, to jasne.Jest na razie zbyt bliski, żeby można cokolwiek do tegoczasu zdecydować.Jaki podać powód?Gdyby jednak jakimś cudem to mógł być Patryk, wyzwoliłabysię od tej okropnej prześladującej ją myśli o chłopcu, który zbytpózno pożałował, że się w porę nie cofnął.To wszystko kłębiło jej się w głowie, kiedy wchodziła poschodach do kancelarii adwokackiej panów Cosseta, Thringai Noble'a.- A, panna Ashby - powitał ją pan Sandal.- To strasznyproblem.Bez precedensu, Proszę, niech pani usiądzie.Jestpani chyba wyczerpana.To okropne przeżycie.Niechżeż panisiada.Mercer, proszę przynieść herbatę.- Czy on powiedział, dlaczego nie pisał przez te wszystkielata? - spytała.Ta myśl głównie ją zaprzątała.- Mówił coś o tym, że wolał być nieboszczykiem.- O!- Jest w tym niewątpliwie jakieś podłoże psychologiczne -powiedział pocieszającym tonem pan Sandal.- A więc pan wierzy, że to Patryk.- Uważam, że jeśli okaże się Patrykiem, to jegostwierdzenie, że wolał być nieboszczykiem, ma to samopsychologiczne podłoże co jego ucieczka.- Tak.Rozumiem.I ja tak sądzę.Tylko.to takieniepodobne do Patryka.Chodzi mi o to, że nie napisał.- Tak samo dziwna była ta ucieczka.- Właśnie.To niezgodne z jego naturą.Był dzieckiemwrażliwym, ale odważnym.Musiało się stać coś bardzoniedobrego.- Siedziała chwilę w milczeniu.- A teraz wrócił.- Mam nadzieję, że to on.- Czy wydał się panu zupełnie normalny?- Aż nadto - odrzekł z lekka krytycznym tonem pan Sandal.- Szukałam zdjęć Patryka, ale nie ma żadnego pózniejszegoniż to.- Pokazała zdjęcie grupowe robione u fotografa.-Dzieci od niemowlęctwa były fotografowane co trzy lata.Tojest ich ostatnie zdjęcie.Następne miało być zrobione tegolata, gdy zginęli Bill i Nora.W tym roku właśnie zniknąłPatryk.Na tym zdjęciu ma dziesięć lat. Patrzyła, jak pan Sandał przygląda się małej dziecinnej buzi.- Nie - powiedział w końcu.- Nie można orzec nic napodstawie tak dawnej fotografii.Jak już mówiłem,podobieństwo rodzinne jest bardzo duże.W tym wieku to sąpo prostu młodzi Ashby owie.Bez specjalnych cechcharakterystycznych.- Podniósł wzrok znad fotografii imówił dalej: - Mam nadzieję, że gdy pani sama zobaczy tegochłopca.tego młodzieńca.nie będzie pani miała żadnychwątpliwości, tak czy siak.W końcu zidentyfikowanieczłowieka to nie tylko sprawa podobieństwa.Istnieją jeszczecechy osobowości.- Ale.ale jeśli nie będę pewna? Co wtedy?- Sądzę, że znalazłem wyjście w takim wypadku.Jadłemwczoraj obiad z moim młodym przyjacielem KevinemMacdermottem.- Tym, co ma tytuł doradcy królewskiego?- Tak.Byłem oczywiście ogromnie strapiony, więcopowiedziałem mu o moim kłopocie.A on bardzo mniepocieszył zapewniając, że zidentyfikowanie będzie sprawązupełnie łatwą.Decydują po prostu zęby.- Zęby? Ależ Patryk miał zupełnie zwyczajne zęby.- Tak, tak.Lecz niewątpliwie odwiedzał dentystę, adentyści mają swoje rejestry.Większość ma też pamięćwzrokową, to znaczy pamiętają usta swoich pacjentów i -przykro pomyśleć - rozpoznają je prawie od pierwszegowejrzenia.Ale rejestr z pewnością pokaże.- Spostrzegłwyraz twarzy Bee i urwał.- Co się stało?- Dzieci jezdziły do Hammonda.- Do Hammonda? No to co? Sprawa chyba prosta.Jeśli nieuzna pani zdecydowanie, że ten młody człowiek to Patryk,musimy.- Urwał.- Hammond! - Wyrzekł cicho.- Och!.- Tak - powiedziała Bee tym samym tonem.- Boże, cóż to za pech! Co za okropny pech!Zaległo milczenie, które przerwał pan Sandał, przygnębiony.- Sądzę, że powinienem powiedzieć pani, że zdaniemKevina Macdermotta ten chłopak kłamie.- A co pan Macdermott może wiedzieć na ten temat? - spytała gniewnym tonem Bee.- Nawet go nie widział! - Akiedy pan Sandał milczał dalej przybity, powtórzyła: -Przecież go nawet nie widział.- To było tylko zdanie Kevina.- Wiem.Ale dlaczego on tak myśli?- Powiedział, że przyjście wprost do adwokata wygląda na.na oszukaństwo.- Co za bzdura! To było bardzo rozsądne posunięcie.- Tak.On też tak uważa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl