,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Pięciu pozostałych bombardierów zrzuciło bomby za pierwszym razem.— I nie trafili — powiedział Yossarian.— Musielibyśmy lecieć tam jeszcze raz.— I wtedy może trafilibyście za pierwszym razem.— Albo nie trafiłbym wcale.— Ale może obeszloby się bez strat.— A może byłyby większe straty i most stałby nadal.Myślałem, że chodzi o zniszczenie tego mostu.— Nie sprzeczajcie się ze mną — powiedział pułkownik Cathcart.— Jesteśmy w wystarczająco trudnej sytucji.— Ja się nie sprzeczam, panie pułkowniku.— Jak to nie? Nawet teraz się sprzeczacie.— Tak jest, panie pułkowniku.Przepraszam, panie pułkowniku.Pułkownik Cathcart z chrzęstem wyłamywał sobie palce.Pułkownik Korn, przysadzisty, czarniawy, sflaczały mężczyzna z ciastowatym brzuchem, siedział całkowicie rozluźniony na jednej z ławek pierwszego rzędu, z dłońmi splecionymi wygodnie na czubku łysej, opalonej głowy.Jego oczy za połyskującymi okularami bez oprawek zdradzały rozbawienie.— Staramy się być w tej sprawie całkowicie obiektywni — podpowiedział pułkownikowi Cathcartowi.— Staramy się być w tej sprawie całkowicie obiektywni — powiedział pułkownik Cathcart z zapałem, jakby nagle doznał olśnienia.— Nie jestem bynajmniej sentymentalny czy coś z tych rzeczy.Guzik mnie obchodzą ludzie i samolot.Chodzi o to, że to tak parszywie wygląda w raporcie.Jak mam coś takiego zatuszować w raporcie?— Może mi pan dać medal — zaproponował Yossarian nieśmiało.— Za to, że nalatywaliście dwukrotnie?— Dał pan medal Joemu Głodomorowi, kiedy przez pomyłkę strącił samolot.Pułkownik Cathcart roześmiał się ponuro.— Będziecie mieli szczęście, jeżeli nie postawimy was przed sądem polowym.— Ale przecież za drugim razem zniszczyłem most — obruszył się Yossarian.— Myślałem, że chciał pan, żeby go zburzyć.— O, sam już nie wiem, czego chciałem — zawołał pułkownik Cathcart ze złością.— Słuchajcie, oczywiście chciałem zniszczyć tenmost.Miałem z nim same kłopoty, odkąd postanowiłem wysłać was, żebyście go zbombardowali.Ale dlaczego nie mogliście tego zrobić za pierwszym razem?— Miałem za mało czasu.Mój nawigator nie był pewien, czy jesteśmy nad właściwym miastem.— Nad właściwym miastem? — zdumiał się pułkownik Cathcart.— Czy chcecie teraz wszystko zwalić na Aarfy'ego?— Nie, panie pułkowniku.To była moja wina, że pozwoliłem się zagadać.Chcę tylko powiedzieć, że nie jestem nieomylny.— Nie ma ludzi nieomylnych — stwierdził pułkownik Cathcart stanowczo i po chwili namysłu dodał jakby w uzupełnieniu: — Nie ma też ludzi niezastąpionych.Nikt nie zaprotestował.Pułkownik Korn przeciągnął się leniwie.— Musimy podjąć jakąś decyzję — rzucił od niechcenia pod adresem pułkownika Cathcarta.— Musimy podjąć jakąś decyzję — powiedział pułkownik Cathcart do Yossariana.— A wszystko to wasza wina.Dlaczego zachciało się wam nalatywać powtórnie? Dlaczego nie mogliście zrzucić bomb za pierwszym razem, jak wszyscy inni?— Za pierwszym razem nie zdążyłem wycelować.— Wygląda na to, że my też nawracamy drugi raz — przerwał im pułkownik Kom parskając śmiechem.— Więc co mamy z nim zrobić? — zawołał w udręce pułkownik Cathcart.— Ludzie czekają przed namiotem.— Dlaczego właściwie nie mielibyśmy dać mu medalu? — zaproponował pułkownik Korn.— Za to, że powtórnie podchodził do bombardowania? Za co mamy mu dać ten medal?— Za to, że powtórnie podchodził do bombardowania — odpowiedział pułkownik Korn uśmiechając się z zadowoleniem do swoich myśli.— Ostatecznie trzeba było niemałej odwagi, żeby nalatywać na cel powtórnie, kiedy w pobliżu nie było innych samolotów, odwracających uwagę artylerii przeciwlotniczej.A poza tym zniszczył przecież most.Wie pan, to może być rozwiązanie: chwalić się głośno czymś, czego powinniśmy się wstydzić.To jest sposób, który nigdy nie zawodzi.— Myśli pan, że to się uda?— Jestem pewien [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|