,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawe, czy pękniesz z hukiem jak prażona kukurydza, kiedy na ciebie nastąpi?- Jego glos był wciąż łagodny.Pot spływał mu po policzkach, pozostawiając brudne ślady, a puste oczy wypełniły się złowieszczym blaskiem.- Zobaczymy- powiedział i cofnął się.- Zobaczymy, robaczku- powtórzył i z całej siły uderzył Belga kolanem w krocze.Potworny ból wypełnił podbrzusze Andre, jak gdyby ktoś przebił go rozżarzonym do białości metalowym szpikulcem.Ból ścisnął mu żołądek jak w imadle.Skurcz niczym u rodzącej kobiety przebiegł falą przez klatkę piersiową i sięgnął głowy, gdzie eksplodował pod czaszką oślepiającą bielą.- Trzymajcie go- rozkazał generał Moses głosem, który nagle stał się ostry i przenikliwy.Dwóch strażników chwyciło Andre za łokcie, zmuszając go do klęknięcia, tak żeby jego genitalia i podbrzusze były w zasięgu butów generała.Robili to już wcześniej dosyć często.- Za czas, który przesiedziałem za kratkami!- ryknął Moses i kopnął Belga nogą obutą w ciężkie wojskowe buty.Świeży ból zlał się ze starym i Andre zabrakło sił, aby krzyczeć.- A to za wszystkie zniewagi!Andre czuł, jak kopniaki miażdżą jego jądra.Ból wciąż był tak silny, że nie mógł go wykrzyczeć.- A to za to, że musiałem się czołgać przed wami!Ból minął już swoje apogeum- Andre mógł wreszcie wydobyć z siebie głos.Otworzył usta i wciągnął powietrze do płuc.- To za to, że przymierałem głodem!Teraz musiał krzyczeć, musiał.„Co za ból- pomyślał.- słodki Jezu, proszę, błagam, pozwól mi krzyczeć!!!”- A to za sprawiedliwość białego człowieka!„Dlaczego nie mogę krzyczeć, błagam, pozwól mi.Tylko nie ten ból, nie! Błagam, nie, mój Boże, proszę cię!”- A to za wasze więzienia!Szybkość kopnięć wzrastała, tak że wydawało się, iż jakiś szalony perkusista wali w bębny.Andre czuł, jak coś pęka w jego żołądku.- I za to, i za to, i za to.Twarz, którą miał przed sobą, wypełniała całe pole jego widzenia, słuch rejestrował tylko dźwięk głosu generała.- Za to, za to, za to.Moses krzyczał piskliwie, podczas gdy Andre czuł, jak ciepła krew rozlewa się w jego ciele.Ból minął- organizm zobojętniał na bodźce; Belg nie musiał już krzyczeć.Ogarnęło go uniesienie.„Tę ostatnią rzecz mogę zrobić dobrze.Mogę umrzeć bez krzyku”.Próbował wstać, ale trzymający go shufta nie pozwolili mu na to, a jego nogi stały się jakby osobnymi istotami oddzielonymi od reszty ciała wielkią jamą brzuszną.Podniósł głowę i spojrzał na mężczyznę, który go zabijał.- To za białe plugastwo, które cię zrodziło, a to za.Ciosy nie należały już do rzeczywistości- Andre czuł się tak, jak gdyby stał blisko człowieka, który ścina drzewo siekierą.Uśmiechnął się.Śmiał się wciąż, kiedy puścili go i upadł na podłogę.- Chyba nie żyje- powiedział jeden z mężczyzn.Generał Moses odwrócił się i powrócił na miejsce za biurkiem.Trząsł się, jakby przebiegł długi dystans.Oddychał szybko i głęboko.Marynarka jego munduru była przesiąknięta potem.Zagłębił się w krześle- jego ciało wydawało się zeschnięte i pomarszczone.Blask oczu powoli znikał; po chwili znowu zamgliły się, tracąc blask.Shufta przykucnęli cicho po obu stronach ciała Andre.Wiedzieli, że mają przed sobą długie oczekiwanie.Przez otwarte okno dobiegały od czasu do czasu wybuchy pijackiego śmiechu, a w szybach odbijało się krwawe migotanie ognia.Rozdział 15Bruce stal na torach i rozglądał się uważnie po otaczającym go buszu.W końcu zauważył lufę Brena wystającą na kilka centymetrów z kępy słoniowej trawy.Mimo że wiedział gdzie jej szukać, stracił ze dwie minuty, aby ją odnaleźć.- To wystarczy, Ruffy- zdecydował.- Nie można tego zrobić lepiej.- Chyba nie, szefie.- Słyszycie mnie?- krzyknął Bruce i usłyszawszy przytłumione potwierdzenia, kontynuował:- Jeśli nadjadą, pozwólcie im zbliżyć się do miejsca, które oznaczę, i dopiero wtedy otwórzcie ogień.- Podszedł do krzewu, odłamał gałązkę i rzucił na tory.- Widzicie ją?- Znów rozległy się głosy potwierdzenia.- Przyślę zmianę, zanim zapadnie zmrok; do tego czasu zostaniecie tutaj.Pociąg stał za zakrętem jakieś pół mili od miejsca zasadzki.Bruce i Ruffy ruszyli ku niemu.Czekał na nich maszynista, rozmawiając przy ostatnim wagonie z Wallym Hendrym.- Jest jakaś szansa?- zapytał Bruce.- Z przykrością muszę pana powiadomić, mon capitaine, że lokomotywy nie da się naprawić.Kocioł jest pęknięty w dwóch miejscach, a miedziana obudowa jest prawie zupełnie zniszczona.- Dziękuję.- Bruce kiwnął głową.Nie był zaskoczony ani rozczarowany.Jego własna ocena uszkodzeń lokomotywy po krótkim przeglądzie pokrywała się ze słowami maszynisty.- Gdzie jest madame Cartier?- zapytał Wally’ego.- Madame przygotowuje południowy posiłek, monsieur- sarkastycznie odparł Wally.- Po co pytasz, koziołku? Znowu masz ochotę, co?Bruce prychnął tylko pogardliwie i przeszedł obojętnie obok Wally'ego.Znalazł Shermaine i czterech żandarmów w kabinie lokomotywy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|