, Martin George R.R Gra o tron (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam udał się na poszukiwanie swojego ojca.Lord Tywin siedział nad rzeką, popijając wino z kryształowego pucharu, tymczasem jego giermek odpinał zapięcia jego napierśnika.- Wspaniałe zwycięstwo - odezwał się ser Kevan na widok Tyriona.- Twoje dzikusy dobrze się spisały.Ojciec nie odrywał od niego wzroku; spojrzenie jego jasnozielonych oczu migocących złotymi plamkami napełniło Tyriona chłodem, od którego aż zadrżał.- Jesteś zaskoczony, ojcze? - spytał.- Czy to pokrzyżowało twoje plany? Mieli nas wyrżnąć, czy tak?Lord Tywin opróżnił puchar z kamienną twarzą.- Istotnie, umieściłem na lewym skrzydle najmniej zdyscyplinowanych ludzi.Sądziłem, że pierwsi się załamią.Robb Stark jest jeszcze młody, bardziej skory do junackich wypadów niż do rozsądnych decyzji.Miałem nadzieję, że gdy zobaczy wyrwę w naszej lewej flance, zechce się w nią wcisnąć.Gdyby skierował tam swoje siły, pikinierzy ser Kevana mieli zawrócić i uderzyć na niego z boku, spychając do rzeki, a ja miałem uderzyć z posiłkami.- I uznałeś, że najlepiej będzie postawić mnie w samym środku tej rzezi, nie informując mnie o swoich planach.- Udawane manewry są mniej przekonujące - odparł jego ojciec - a poza tym nie mam zwyczaju zwierzać się komuś, kto się brata z dzikusami i najemnikami.- Żałuję, że moje dzikusy zepsuły ci zabawę.- Tyrion ściągnął stalowy naszyjnik i rzucił go na ziemię.Zamrugał, czując ból w ramieniu.- Chłopak Starków okazał większą rozwagę, niż można by się spodziewać po takim młodziku - przyznał lord Tywin.- Jednakże zwycięstwo pozostaje zwycięstwem.Zdaje się, że jesteś ranny.Prawe ramię Tyriona ociekało krwią.- Miło z twojej strony, że zauważyłeś - wycedził przez zaciśnięte zęby.- Czy będziesz tak dobry, żeby posłać po swojego maestera? Chyba że chciałbyś mieć za syna jednorękiego karła…Zanim ojciec zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, rozległ się natarczywy okrzyk: - Lordzie Tywinie! - Tywin Lannister wstał, gdy ser Addam Marbrand zeskoczył z konia.Koń był spieniony, a z pyska ciekła mu krew.Ser Addam przyklęknął na kolano; był to smukły mężczyzna o miedzianych włosach do ramion, ubrany w zbroję koloru miedzi z płonącym drzewem na napierśniku.- Panie, wzięliśmy do niewoli kilku z ich dowódców.Mamy lorda Cerwyna, ser Wylisa Manderly, Harriona Karstarka i czterech Freyów.Lord Hornwood nie żyje.Obawiam się, że Roose Bolton uciekł.- A chłopak? - spytał lord Tywin.Ser Addam zawahał się na moment.- Nie było z nimi chłopaka Starków.Podobno przeszedł na drugi brzeg rzeki w Bliźniakach i poprowadził konnicę na Riverrun.Żółtodziób, pomyślał Tyrion, bardziej skory do junackich wypadów niż rozsądnych decyzji.Nie roześmiał się tylko dlatego, że był zbyt obolały.CatelynLas rozbrzmiewał szeptami.Blask księżyca zamigotał na powierzchni strumienia w dole, który wił się skalistym podłożem doliny.Pod drzewami rżały cicho konie, grzebiąc kopytami w wilgotnej, pokrytej liśćmi ziemi, mężczyźni zaś opowiadali niezbyt spokojnie dowcipy ściszonymi głosami.Co pewien czas zadzwoniła kolczuga albo uderzona włócznia, ale nawet te odgłosy wydawały się stłumione.- Już chyba niedługo, pani - powiedział Hallis Mollen.Prosił ją o zaszczyt bronienia jej w czasie bitwy, która miała niebawem nastąpić.Miał do tego prawo jako kapitan straży w Winterfell i Robb mu tego nie odmówił.Strzegło jej trzydziestu ludzi, którzy mieli dopilnować, aby nic się jej nie stało, i odwieźć ją bezpiecznie do domu, gdyby wynik bitwy okazał się dla nich niepomyślny.Robb obstawał przy pięćdziesięciu, Catelyn twierdziła, że wystarczy dziesięciu, że jemu przyda się każdy miecz.Ostatecznie zgodzili się na trzydziestu, co żadnego z nich nie uszczęśliwiło.- Wszystko w swoim czasie - odpowiedziała mu.Wiedziała, że bitwa przyniesie ze sobą śmierć.Śmierć Hala… może jej albo Robba.Nikt nie był bezpieczny.Catelyn cieszyła się, że może czekać, wsłuchiwać się w szepty lasu i cichą muzykę strumienia, czuć we włosach ciepły wiatr.Czekanie nie było dla niej niczym nowym.Jej mężczyźni zawsze kazali na siebie czekać.- Wyglądaj mnie, mała Cat - mawiał jej ojciec, kiedy opuszczał dwór, jechał na bitwę czy na targ.I wyglądała go, stojąc na blankach Riverrun, patrząc na wody Czerwonych Wideł i Kamiennego Nurtu w dole.Nie zawsze wracał wtedy, kiedy obiecywał, czasem mijały dni, a ona stała, wyglądając czujnie między blankami, dopóki nie zobaczyła lorda Hostera, jak jedzie wzdłuż brzegu na swoim starym gniadym koniu.- Wyglądałaś mnie? - pytał pochylony, by ją uścisnąć.- Czekałaś, mała Cat?Brandon Stark też kazał jej czekać.- Wrócę niebawem, pani - obiecał.- A kiedy wrócę, pobierzemy się.- Kiedy jednak wreszcie nadszedł ten dzień, u jej boku w sepcie stanął jego brat, Eddard.Ned wytrzymał z młodą żoną prawie dwa tygodnie, zanim wyjechał na wojnę, zostawiając jej obietnice.Przynajmniej dał jej coś więcej niż tylko słowa: dał jej syna.Minęło dziewięć księżyców i urodził się Robb, tymczasem jego ojciec wciąż walczył na południu.Urodziła go w bólu, nie wiedząc, czy Ned kiedykolwiek go zobaczy.Jej syna.Był taki mały…A teraz czekała na Robba… na Robba i na Jaime’a Lannistera, złocistego rycerza, który - jak twierdzono - nie przywykł do czekania.- Królobójca jest niecierpliwy i skory do gniewu - wyjaśnił Robbowi wcześniej jej wuj, Brynden.I na tych słowach opierał swoje nadzieje na zwycięstwo i przeżycie.Nawet jeśli Robb się bał, to nie pokazywał tego po sobie.Catelyn obserwowała syna, jak chodzi między ludźmi, kładzie dłoń na ramieniu jednego, żartuje z drugim, jeszcze innemu pomaga uspokoić konia.Jego zbroja dzwoniła cicho, kiedy się poruszał.Odkrytą miał tylko głowę.Catelyn patrzyła, jak wiatr tarmosi grzywę jego kasztanowych włosów, tak bardzo podobnych do jej.Zastanawiała się, kiedy zdążył tak urosnąć.Miał piętnaście lat, a niemal dorównywał jej wzrostem.Pozwólcie mu urosnąć większym, prosiła bogów.Niech dożyje szesnastu lat, a potem dwudziestu i pięćdziesięciu.Niech urośnie tak duży jak jego ojciec, pozwólcie mu trzymać w ramionach własnego syna.Proszę, proszę, proszę.Patrząc na tego wysokiego młodzieńca ze szczeciną pierwszej brody na twarzy i wilkorami biegającymi wokół jego nóg, wciąż widziała niemowlę, które trzymała przy piersi w Riverrun, trzymała tak dawno temu.Noc była ciepła, ale na myśl o Riverrun Catelyn zadrżała.Gdzie oni są?, zastanawiała się.Czy możliwe, żeby jej wuj się pomylił? Tak dużo zależało od tego, co im powiedział.Robb dał Blackfishowi trzystu pikinierów i wysłał ich do przodu w charakterze przedniej straży.- Jaime nie wie - powiedział ser Brynden po powrocie.- Jestem o tym przekonany.Moi łucznicy dopilnowali, żeby nie dostał żadnej wiadomości.Spotkaliśmy kilku ich zwiadowców, a ci, którzy nas widzieli, nikomu już o tym nie powiedzą.Powinien był wysłać więcej ludzi.- Jak duże są jego siły? - spytał ją wcześniej syn.- Dwadzieścia tysięcy piechoty.Są rozrzuceni wokół zamku w trzech obozach rozdzielonych rzekami - powiedział wtedy wuj z uśmiechem na ustach.Nie da się inaczej założyć oblężenia Riverrun.I to ich zgubi.Ponadto dwa lub trzy tysiące konnych.- W takim razie wypada trzech na jednego na naszą niekorzyść - stwierdził Galbart Glover.- Prawda - przyznał ser Brynden - ale jest coś, czego ser Jaime nie posiada.- Co? - spytał go wtedy Robb.- Cierpliwość - odparł Blackfish.Ich siły powiększyły się od chwili wyjazdu z Twins.Lord Jason Mallister przyprowadził swoje wojsko z Seagard i przyłączył się do nich, kiedy mijali Niebieskie Widły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl