, Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Projektant ów najprawdopodobniej zapomniał o istnieniu rozmaitych lekkich ładowników.Takie jednostki nie tylko o wiele lepiej sprawowały się w obrębie atmosfery, lecz przede wszystkim były szybsze i bardziej sterowne, a poza tym zapewniały o wiele wyższy komfort podróży, co miało istotne znaczenie dla pasażerów oraz odgrywało niebagatelną rolę w przypadku delikatniejszych ładunków.Jakimś cudem innowator zignorował również fakt, że kompanie nastawione na wewnątrzsystemową wymianę towarową stały się już wiele lat temu przedsięwzięciem w zasadzie nieopłacalnym i funkcjonowały na krawędzi rentowności.Można powiedzieć, że tkwiły w stanie permanentnego bankructwa.Ponieważ jednostki klasy Pritchard zostały zaplanowane zgodnie z mocno wyśrubowanymi specyfikacjami, praktycznie nie nadawały się do modyfikacji.W ten sposób zostały dość rychło wyparte z głównych szlaków, trafiając do obsługi pomniejszych linii i połączeń wewnątrzsystemowych.Ostatnimi laty w coraz większej liczbie trafiały do stoczni złomowych.Ta akurat jednostka, czyli Atherston, kosztowała Parrala nieco mniej niż metal, który można by było z niej odzyskać.Bhorowie zaholowali statek na Nebtę.Osadzono go w kącie lądowiska na równikowym kontynencie planety, gdzie nadzorowani przez Vosberha stoczniowcy Parrala i inżynierowie Bhorów wzięli się raźno do roboty.Modyfikacje nie poprawiły wyglądu frachtowca.Pierwotnie Atherston miał unoszoną cześć dziobową, gdzie mieściła się rampa umożliwiająca szybkę przeładunki w warunkach planetarnych.Dziób i pierwsze pięćdziesiąt metrów kadłuba zostały wzmocnione żelazocementowym wypełniaczem, przez co rampa zwęziła się do szerokości dwóch idących obok siebie osób.Sterówkę otoczono stalową kopułą ze szczelinami obserwacyjnymi, a potem jeszcze dodatkowo wzmocniono.Po obu stronach środkowej części kadłuba przyspawano dwa zespoły silników systemu Yukawy, co ostatecznie odebrało łajbie wszelkie walory estetyczne.Dysze silniczków korekcyjnych sterczały tuż pod częścią dziobową.- Piękny to on nie jest - syknął Vosberh.- Ale do takiej misji trudno o lepszy bombowiec.Podejrzewam, że wasze szansę po rozbiciu się będą wynosiły trzy do siedmiu.- Jakim cudem aż tyle? - spytał Sten.- Sam pan zobaczy - uśmiechnął się Vosberh i nagle spoważniał.- A przy okazji, pułkowniku.Mam do pana dwa osobiste pytania.- Dalej, majorze.- Po pierwsze.Przypuśćmy, że statek chybi celu i pechowy zbieg okoliczności przeniesie załogę przed komisję poborową zastępów niebieskich.Kto wtedy ma przejąć po panu dowództwo?Sten uśmiechnął się szeroko.- Biorąc pod uwagę, że wszyscy będziemy na pokładzie Atherstona, to pytanie wydaje mi się bezprzedmiotowe.- Niezupełnie, pułkowniku.Zdradzę panu pewien sekret.Otóż uważam, że jestem nieśmiertelny.- Aha - mruknął Sten.- Dlatego właśnie dla mnie ta kwestia jest dość ważna.Za żadne skarby nie chciałbym, aby Ffillips przejęła dowództwo nad moimi ludźmi.To arogancka, wymuskana i niedorozwinięta.- Tutaj go zatkało.- Przypuszczam, że Ffillips ma podobne zdanie o panu, majorze.- Niewykluczone.- Zastanowię się nad tym.Jak brzmi drugie pytanie?- Czy istnieje jakakolwiek szansa, że rajd na Urich zakończy wojnę?- Nie.Pozostaną jeszcze rozrzucone placówki, które trzeba będzie zlikwidować.No i sam Inglid.Czemu pan pyta?- Ostrzegałem już, że w chwili, kiedy Parral i ten jego marionetkowy prorok dojdą do wniosku, że wygrana leży w zasięgu ręki.- Vosberh przeciągnął palcami po swoim gardle.- Najemnikom zawsze łatwiej zapłacić ołowiem niż złotem.- Słuszna uwaga, majorze.Ale odpowiedź jest wciąż ta sama.Wojna nawet się jeszcze nie zaczęła.Nadal sceptycznie nastawiony Vosberh zasalutował i od - maszerował.- Co to ma być, sierżancie? - spytał Mathias, patrząc na piętrzącą się przed nim betonowo - drewnianą konstrukcję.- Diabelski wynalazek, kapitanie - odparł Alex.- Dobrze wiecie, że takie rzeczy należy niszczyć.Proszę więc zebrać oddział i wysadzić to w powietrze.Mathias jęknął, ale posłusznie zarzucił sobie na grzbiet wyładowany plastikowymi cegłami pakiet pozorujący w tym przypadku materiał wybuchowy.Wziął też niby lont i niby zapalniki.Alex odstąpił kilka kroków, Mathias zaś zagnał swoich kompanów do roboty.Już po chwili wszyscy wdrapali się na strukturę.Mocowali “ładunki" w newralgicznych punktach, podłączając zapalniki oraz przewody.Kilgour zerknął na stoper i mruknął pod nosem, że nawet fanatyków można należycie wyszkolić.Makieta przedstawiała jedną z masywnych maszyn naprawczych przeznaczonych do zniszczenia na Urichu.Członkowie załogi Mathiasa zeszli z konstrukcji, zebrali się obok Alexa i przećwiczyli symulowane odpalenie ładunków.Nawet nie zasapany syn proroka stanął przed Szkotem i zasalutował.- No i jak, sierżancie?- Nie najgorzej.Teraz powtórzcie to jeszcze dwa razy.Potem czas wolny.Wrócimy tu wieczorem i przećwiczymy wszystko ponownie, ale po ciemku.Podobnych makiet było na lądowisku więcej.Mieszane drużyny najemników i kompanów ćwiczyły atak, symulując przy okazji rozmaite utrudnienia, jakie zdarzają się w walce: upicie, zranienie, zagazowanie, oślepienie.Widząc, co uczyniono z jego ładownikami, Otho ryknął, dając upust wściekłości.Sten obawiał się, że będzie gorzej.- Pancerze! Działka! Tarcze! Ochrona przeciwchemiczna! Na brodę mojej matki, czy masz pojecie, ile potrwa, nim doprowadzę je potem do ładu?- Niech cię o to głowa nie boli - powiedział Sten.- Zapewne i tak wszyscy polegniemy na Urichu.W ten sposób problem sam się rozwiąże.- Och - westchnął Bhor, przyjacielsko grzmocąc Stena w plecy.Widać humor mu się poprawił.- Na łono mego dziadka, o tym nie pomyślałem.Może wypijemy sobie trochę, co pułkowniku?- Mathias?- Sześciuset wyszkolonych, obecnych i gotowych.- Vosberh?- Pełna gotowość.- Ffillips?- Wszyscy ukończyli ćwiczenia, znają cele, gotowi do walki.- Egan?- Wywiad, komputery i zwiad w gotowości.- Sierżant Kilgour?- W porząsiu.- Rozkaz dzienny numer jeden - powiedział Sten.- Pododdziały zgromadzić na terenie obozu.Możliwie jak najszybciej.Poinformujcie swoich ludzi, że naszej siedziby strzegą podkomendni Parrala.Mają rozkaz strzelać do każdego, kto spróbuje urwać się na lewą przepustkę.Odlatujemy za dwa dni.Oczekuję, że do tego czasu wszyscy przejdą na dietę pełnoproteinową, należycie się nawodnią, sprawdzą dwakroć cały ekwipunek i spakują go zgodnie z instrukcjami.Gdy tylko wrócę z Mathiasem z Sanctusa, ruszamy.Tyle na dzisiaj.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGIDowódca najemników przystanął w skupieniu przed kameralnym ołtarzem w gabinecie proroka.Mathias był obok, Theodomir zaś wyśpiewywał serię monotonnych modlitw i machał kadzielnicą we wszystkie strony świata.W końcu podszedł do Stena.- Kto wprowadza kandydata? - zanucił.- Ja - odparł Mathias.- Doznał oczyszczenia?- Tak.- Czy okazał się godny Talameina i tego, co nam jest drogie?- Za to ręczę - odpowiedział syn.- Uklęknij - rozkazał prorok.Sten posłuchał.Theodomir musnął kolejno oba ramiona pułkownika pastorałem i odsunął się o krok.- Powstań, prawowierny żołnierzu Talameina.Mantisowiec ledwo zdołał się pozbierać, gdy Theodomir włączył oświetlenie ołtarza, złapał kielich pełny mszalnego wina i duszkiem wypił zawartość.Mathias skrzywił się z niesmakiem.- Pij, pułkowniku, pij - zachęcił prorok.- Nie codziennie doznaje się takiego zaszczytu.Sten podziękował skinieniem głowy, nalał sobie czarkę i skosztował.Thedomir promieniał.- Powiedz mi, pułkowniku - zagadnął, zacierając ręce.- O czym myśli żołnierz w przededniu bitwy?- W takim dniu żołnierz raczej unika rozmyślań - odparł Sten z uśmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl