, Llosa Mario Vargas Gawedziarz 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- pośród których żył.Przemiana następowała pewnie bardzo powoli i bezwiednie właśnie w owym czasie, gdy studiował etnologię na Uniwersytecie San Marcos.Że studia go rozczarowały? Że w naukowej działalności etnologa dostrzegł zagrożenie dla tej kultury prymitywnej i archaicznej (już wówczas nie zaakceptowałby tych określeń), wtargnięcie w nią niszczycielskiej siły nowoczesności, poddanie jej swoistemu zafałszowaniu? To mogę zrozumieć.Idea równowagi pomiędzy człowiekiem a ziemią, świadomość destrukcji środowiska przez przemysł i nowoczesną technologię, docenienia mądrości człowieka archaicznego zmuszonego pod groźbą całkowitego wyginięcia do respektowania swego habitat, choć w owych latach nie były jeszcze intelektualną modą, już zaczynały kiełkować wszędzie, nawet w Peru.Maskamiki musiał to wszystko przeżyć dość szczególnie, widząc na własne oczy zarówno ogromne spustoszenia czynione przez cywilizowanych ludzi w selwie, jak i harmonijne współżycie Macziguengów ze światem natury.Decydującym momentem do zrobienia wielkiego kroku stała się bez wątpienia śmierć don Salomona, jedynej osoby, z którą Saul był związany i wobec której czuł się zobowiązany zdać rachunek ze swego życia.Bardzo możliwe, wnosząc z jego zachowań na drugim lub trzecim roku studiów, że już przedtem postanowił, iż z chwilą śmierci ojca porzuci wszystko, by udać się nad górną Urubambę.Do tego momentu nie ma w jego historii jeszcze nic nadzwyczajnego.W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - w latach studenckiej rewolty przeciw moralności konsumpcyjnej - wielu młodych z klasy średniej, gnanych z jednej strony pragnieniem przygody, z drugiej zaś odrazą do wielkomiejskiego życia, opuściło Limę i ruszyło w góry lub do selwy, by pędzić tam życie nierzadko w bardzo trudnych warunkach.Jeden z programów „Wieży Babel” - na nieszczęście w dużej mierze zmarnowany przez chroniczne awarie kamery Alejandra Pereza - poświęcony był właśnie takiej grupie limańskiej młodzieży, która przeniosła się do Cusco, gdzie utrzymywała się jako tako, uprawiając przedziwne zawody.Więc w tym, że i Maskamiki postanowił odrzucić mieszczańską przyszłość i udać się do Amazonii w poszukiwaniu przygody - wrócić do wartości podstawowych, do korzeni - nie ma nic szczególnego.Ale Saul nie odszedł jak tamci.Zniknął, zacierając ślady swego odejścia i swych zamiarów, dając do zrozumienia wszystkim znajomym, że wyjeżdża do Izraela.Bo co innego mogłaby oznaczać owa zasłona dymna z Żydem powracającym do ojczyzny, jeśli nie to, że Saul Zuratas, opuszczając Limę, postanowił już nieodwracalnie zmienić skórę, imię, zwyczaje, tradycję, Boga, wszystkie swoje dotychczasowe znaki tożsamości? To oczywiste, że wyjechał z Limy, wiedząc, że już nigdy tu nie wróci i zamierzając stać się na zawsze kimś zupełnie innym.Z trudem, bo z trudem, ale do tego momentu jestem jeszcze w stanie śledzić tok jego rozumowania.Sądzę, że jego utożsamienie się z nielicznym i marginalnym wędrownym plemieniem Amazonii musiało mieć coś wspólnego - raczej wiele, bardzo wiele wspólnego - jak przewidywał to jego ojciec, z faktem bycia Żydem, przynależenia do innej, też wędrownej i też przez całą swą historię spychanej na margines wspólnoty-pariasa, żyjącej pośród innych społeczności, ale, tak jak Macziguengowie w Peru, nie zintegrowanej z innymi i nigdy tak do końca przez innych nie zaakceptowanej.I być może na ów odruch solidarności wpłynęło również, jak zwykłem mu żartobliwie tłumaczyć, owe ogromne znamię czyniące zeń istotę najbardziej odrzucaną pośród wszystkich odrzucanych, człowieka, którego los zawsze będzie napiętnowany stygmatem brzydoty.Mogę się nawet zgodzić, że pomiędzy czcicielami ducha drzewa i pioruna, pośród praktykujących rytuał tytoniu i wywaru z ayahuaski, Maskamiki mógł czuć się bardziej akceptowany - wtopiony w byt kolektywny - niż pomiędzy żydami czy chrześcijanami swego kraju.We właściwy sobie, subtelny sposób Saul zrealizował swą aliję, odchodząc nad górną Urubambę, by urodzić się na nowo.Przeszkodą jednak nie do pokonania - przeszkodą frustrującą mnie i zasmucającą -jest dla mnie kolejne stadium: transformacja konwertyty w gawędziarza.Jest to oczywiście ten element, który najbardziej mnie porusza w całej historii Saula, który zmusza mnie do nieustannego rozmyślania o niej, do jej splątywania i rozplątywania po tysiąc razy.To właśnie ów element spowodował, że postanowiłem całą historię napisać, licząc, iż wreszcie się od niej uwolnię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl