, Simak Clifford D W pulapce czasu (SCAN dal 1141) (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jutro, pomyślał, pójdę zobaczyć się z Adamsem.Może to on kryje się za tymi wszystkimi wydarzeniami? Chociaż, niby dlaczego? W końcu pracuję dla niego i wykonuję jego rozkazy.Pokręcił głową.Nie, to nie może być Adams.Ale ktoś musi się za tym kryć.Ktoś, kto czai się na niego, kto obserwuje go nawet teraz.Wzruszył w myśli ramionami, podniósł gazetę i ją rozłożył.Była to “Gazeta Galaktyczna", której format nie zmienił się od dwudziestu lat.Staroświeckie kolumny szarego druku ciągnęły się od góry do dołu strony, przerywane od czasu do czasu lakonicznymi nagłówkami.Wiadomości z Ziemi zaczynały się w lewym górnym rogu; po nich następowały doniesienia z Marsa, z Wenus, potem była kolumna informacji z pasa asteroid, półtorej kolumny z księżyców Jowisza, a jeszcze dalej z planet zewnętrznych.Wiedział, że wiadomości z pozostałych części Galaktyki - o objętości akapitu lub dwóch - znajdzie wewnątrz numeru.Wszystko przypominało nieco dawne kolumny kroniki towarzyskiej w lokalnych gazetach sprzed wielu wieków.A jednak, pomyślał wygładzając gazetę, to jedyny sposób rozwiązania problemu.Jest tak wiele informacji.informacji z wielu światów, wielu sektorów.Dotyczą ludzi, androidów, robotów, obcych.Wszystkie je trzeba skondensować, skrócić, sprawić, by jedno słowo stało się ekwiwalentem stu.Oczywiście, były też inne czasopisma, obsługujące odizolowane sektory, w których lokalne wiadomości zawierały więcej szczegółów.Ale na Ziemi niezbędna była ogólno-galaktyczna informacja prasowa.Ziemia bowiem była stolicą Galaktyki.Tylko i wyłącznie stolicą.Nie produkowano tutaj żywności i nie istniał przemysł, a jedynym jej zadaniem było rządzenie dostępnym wszechświatem.Każdy jej cal poddano działaniu architektów przestrzennych i pielęgnowano jak trawnik, park lub ogród.Szybko przebiegł wzrokiem po kolumnie wiadomości z Ziemi.Trzęsienie we wschodniej Azji.Nowe budowle podmorskie, w których zamieszkają zaziemscy przedstawiciele i urzędnicy z wodnych światów.Dostawa trzech nowych statków gwiezdnych dla Sektora 19.Aż nagle:Asher Sutton, specjalny agent Galaktycznego Wydziału Śledczego, powrócił dzisiaj z 61 Łabędzia, dokąd został oddelegowany dwadzieścia lat temu.Przed kilkoma laty stracono już nadzieję na jego powrót.Natychmiast po wylądowaniu jego statek otoczyła straż.Asher Sutton zamieszkał samotnie w ,,Herbie Oriona".Zawiodły wszelkie próby dotarcia do niego w celu uzyskania oświadczenia dla prasy.Wkrótce po przybyciu do hotelu, Suttona wyzwał na pojedynek Geoffrey Benton.Pan Sutton wybrał pistolet i postępowanie nieformalne.Ponownie przeczytał notkę.Wszelkie próby dotarcia do niego.Herkimer powiedział, że w holu czekają reporterzy i fotografowie, a dziesięć minut później Ferdynand oświadczył, że nie ma nikogo, nikt nie dzwonił i nikt nie próbował się z nim spotkać.A może jednak podejmowano takie starania, ale zostały one dyskretnie powstrzymane? Przez tę samą osobę, która śledzi go nieustannie; przez tę samą moc, która kryła się w pokoju w chwili, gdy przekraczał próg.Upuścił gazetę i się zamyślił.Wyzywał go jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy, pojedynkowicz na Ziemi.Stary rodzinny robot uciekł.albo został do tego nakłoniony.Starania podejmowane przez prasę, aby do niego dotrzeć, zahamowano.na dobre.Podskoczył, słysząc brzęczyk wizora.Rozmowa.Pierwsza od chwili przyjazdu.Odwrócił się w fotelu i włączył aparat.Pojawiła się twarz kobiety.Oczy szare jak granit, przypominająca barwą kwiat magnolii biel skóry, burza miedzianych włosów.- Nazywam się Eva Armour - powiedziała.- Prosiłam, żeby nie odjeżdżał pan windą.- Pamiętam panią - potwierdził.- Dzwonię z przeprosinami.- Ależ nie ma potrzeby.- Jest, panie Sutton.Być może podejrzewał pan, że się z niego śmiałam, ale wcale tak nie było.- Wyglądałem zabawnie - oznajmił Sutton.- Miała pani pełne prawo się śmiać.- Czy zaprosi mnie pan na obiad? - zapytała.- Oczywiście, z rozkoszą.- A potem jeszcze gdzieś? - zaproponowała.- Urządzimy sobie wspaniały wieczór.- Bardzo chętnie.- Spotkajmy się więc o siódmej w holu - rzekła.- Na pewno się nie spóźnię.Wizor przygasł, ale on wciąż siedział sztywno w fotelu.“Urządzimy sobie wspaniały wieczór", powiedziała.Obawiał się, że dziewczyna może mieć rację.Urządzimy sobie wspaniały wieczór, pomyślał.I będziesz miał szczęście, jeżeli przeżyjesz do jutra.Adams siedział w milczeniu, patrząc na czterech mężczyzn, którzy weszli do jego gabinetu, i próbując się zorientować, o czym myślą.Ale ich twarze przypominały maski.Clark, inżynier konstruktor statków kosmicznych, ściskał w ręku notes.Twarz miał skupioną i poważną.Clark nigdy nie był głupcem.Andersen, wielki gburowaty anatom, rozpalał fajkę i zachowywał się tak, jakby w tej chwili była to najważniejsza czynność na świecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl