, Card Orson Scott Alvin czeladnik (SCAN dal 707) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość heksów rozpoznawał bez trudu - swego czasu sam je układał, dla ochrony i strzeżenia, czy nawet skrycia i ułagodzenia serca, które lepiej zabezpieczały, ale też były o wiele trudniejsze.Jednak to, co miała na sobie Vilate, przekraczało jego możliwości.A że heksy i tak pewnie na niego nie działały, nie mógł zgadnąć, do czego służą.I nie mógł jej zapytać.Chyba jakieś ukrycie.Heks wydawał się podobny do przeocz-mnie, który zawsze jest bardzo subtelny i zwykle działa tylko w jednym kierunku.Schylił się, podniósł zapiekankę i odstawił na mały stolik, jaki pozwolili mu wstawić do celi.- Alvinie - odezwała się cicho.- Słucham.- Psst.Spojrzał zdziwiony, nie pojmując, skąd taka tajemniczość,- Nie chcę, żeby mnie słyszeli - szepnęła.Zerknęła na drzwi biura szeryfa, gdzie strażnik z pewnością podsłuchiwał.Skinęła na Alvina.To, co przeszło mu wtedy przez głowę, trochę go zawstydziło.Czyżby snuła o nim takie same romantyczne myśli, jak czasem jego nawiedzały w samotne noce? Może skądś wiedziała, że widzi poprzez jej fałszywą urodę i lubi ją taką, jaka jest naprawdę? Może zobaczyła w nim kogoś, kogo mogła pokochać, tak jak on o niej myślał, widząc, że pierwsza miłość jest dla niego stracona?Podszedł bliżej.- Alvinie, czy chcesz stąd uciec? - spytała szeptem.Pochyliła się do kraty i przytknęła czoło do prętów.Czyżby nieśmiało oferowała mu pocałunek?Dotknął jej podbródka, uniósł twarz.Czy chciała, żeby ją pocałował? Uśmiechnął się smutnie.- Vilate, gdybym chciał stąd uciec.Nie zdążył dokończyć zdania, powiedzieć: "to mógłbym stąd wyjść bez trudu".Ponieważ w tej właśnie chwili strażnik otworzył drzwi i zajrzał do aresztu.Natychmiast zrobił przerażoną minę; patrzył przez nich oboje, jakby wcale ich nie widział.- Jak, do diabła?! - wrzasnął i wybiegł.Alvin usłyszał tupot jego nóg i wołania:- Szeryfie! Szeryfie Doggly! Alvin przyjrzał się Vilate.- Co mu się stało? - zapytał.Kłapnęła na niego sztucznymi zębami, po czym uśmiechnęła się niewinnie.- Skąd mogę wiedzieć? Ale to chyba zbyt niebezpieczna chwila, żeby rozmawiać.Podkasała spódnice i wymaszerowała z aresztu.Alvin nie miał pojęcia, o co jej chodziło, ale wiedział tyle: działanie heksów dotyczyło zastępcy szeryfa i tego, co zobaczył, kiedy otworzył drzwi.A że wyczuł też wezwanie i przywołanie, to Vilate mogła być powodem jego wejścia, a także przyczyną, że tak się przestraszył i uciekł, niczego nie sprawdzając.Kłapnęła górnymi zębami, żeby okazać mi pogardę, myślał Alvin.Tak jak do Horacego, jej wroga.W jakiś sposób stałem się jej wrogiem.Zerknął na zapiekankę.Potem przyniósł ją i przesunął pod drzwiami.Pięć minut później zastępca wrócił z szeryfem i prokuratorem okręgowym.- Co się tu dzieje, do licha? - dopytywał się szeryf Doggly.- Przecież jest tam, tak samo jak zawsze! Billy, piłeś coś?- Przysięgam, że nie było tu ani żywej duszy - przekonywał strażnik.- Widziałem, jak Vilate Franker wchodzi z zapiekanką.- Szeryfie, o czym on mówi? - zapytał Alvin.- Jakieś pięć minut temu wszedł tu, a potem zaczął wrzeszczeć i wybiegł.Tak wystraszył biedną Vilate, że uciekła, jakby ją gonił niedźwiedź.- Nie było go tutaj, klnę się na Boga i wszystkie anioły! - zapewniał Billy Hunter.- Stałem przy drzwiach - oświadczył Alvin.- Może się schylił, żeby wziąć tę zapiekankę, a ty go nie zauważyłeś - zgadywał szeryf.- Nie.- Alvin nie chciał kłamać.- Stałem wyprostowany.Tam leży zapiekanka.Możecie ją zjeść, jeśli macie ochotę.Mówiłem pannie Vilate, że jeszcze nie skończyłem poprzedniej.- Nie chcę twojego jedzenia - odparł Billy Hunter.- Nie wiem, co zrobiłeś, ale przez ciebie wyszedłem na durnia.- Na to nie trzeba ci pomocy Alvina - mruknął Po Doggly.Marty Laws, prokurator okręgowy, zarechotał głośno.Zwykle śmiał się w najgorszej możliwej chwili i tylko wszystko komplikował.Billy spojrzał gniewnie na Alvina.- Cóż, Alvinie, musimy chyba zwolnić cię warunkowo - stwierdził Marty.- Nie możesz tak wyskakiwać sobie z więzienia na spacer, kiedy ci przyjdzie ochota.- Czyli mi wierzycie - odetchnął zastępca szeryfa.Marty wzniósł oczy ku niebu.- Ja tam nikomu nie wierzę - oznajmił szeryf Doggly.- A Alvin nigdzie nie wyskakiwał.Prawda, Alvinie?- Nie, panie szeryfie.Nawet palca nie wysunąłem z celi.Żaden z nich nie próbował nawet udawać, że Alvin nie mógłby wyjść, gdyby zechciał.- Chcesz powiedzieć, że jestem kłamcą? - obruszył się Billy.- Chcę powiedzieć, że się pomyliłeś - wyjaśnił Alvin.- Może ktoś cię oszukał, żebyś pomyślał to, co pomyślałeś, i zobaczył to, co zobaczyłeś.- Ktoś tu kogoś oszukuje - zgodził się Billy Hunter.Wyszli.Alvin usiadł na pryczy i przyglądał się, jak mrówka biega po podłodze celi, szukając czegoś do jedzenia.Niedaleko stoi zapiekanka, całkiem blisko.I rzeczywiście, mrówka zawróciła, zgodnie z poradą, chociaż słowa były zbyt trudne, by zmieścić się w jej maleńkim umyśle.Nie, mrówka odebrała tylko wiadomość o pożywieniu i kierunku; po minucie czy dwóch wdrapała się na talerz i ruszyła wokół ciasta.A potem odeszła, by poszukać koleżanek i sprowadzić je tutaj na obiad.Może komuś jednak przyda się ta zapiekanka.Heksy Vilate służyły ukryciu, zgadza się; były skierowane na drzwi.Skłoniła go, żeby stanął blisko, objęty silnym przeocz-mnie, więc kiedy zajrzał Billy Hunter, nikogo nie zauważył.Ale dlaczego? Co mogło jej przyjść z takiej sztuczki?Mimo zdziwienia, w Alvinie wrzała złość.Nie tyle na Vilate, ile na siebie, że okazał się takim głupcem.Robił słodkie oczy do kobiety ze sztucznymi zębami i heksami urody.Lubił ją, choć wiedział, że jest zwykłą plotkarką, że połowa opowiadanych przez nią historii jest pewnie zmyślona.A najgorsze, że kiedy znowu zobaczy Peggy - jeśli znowu zobaczy Peggy - będzie wiedziała, jakim okazał się głupcem, bo niemal zakochał się w kobiecie, o której wiedział, że składa się tylko ze sztuczek i kłamstw [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl