, Quinnell A J Wiezy krwi 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najlepszym wyjściem było nie kłaść się spać po przyjezdzie, jak długo się dało.Wreszcie, kiedy człowiek padał już z nóg, walił się do łóżka i przesypiał wiele godzin.W ten sposób organizm miał szansę znacznie szybciej się przestawić.Dom Godfreyów stał na przedmieściu noszącym nazwę Zatoka Ostryg, kilka kilo-metrów na północ od miasta.Teren ten zajmowali uprzednio przedstawiciele admi-nistracji brytyjskiej, a wcześniej Niemcy.Budynek był z kamienia, solidnie zbudowa-ny, z biegnącymi wokół szerokimi werandami i otoczony ogrodem porośniętym bana-nowcami, palmami i tropikalnymi pnączami.Przez drzewa widać było panoramę oce-anu ze skupiskiem małych zielonych wysepek w dali na horyzoncie.Wewnątrz pano-wał zaskakujący chłód.Harriet wyjaśniła, że ściany mają sto dwadzieścia centymetrówgrubości, a w środku przestrzeń izolacyjną.W tysiąc dziewięćset dziesiątym roku, gdyNiemcy wznosili budynek, nie znano jeszcze klimatyzacji, ale niemieccy budowniczo-wie wiedzieli, jak budować, żeby zapewnić komfort w tropiku.Brytyjczycy, którzy w ty-siąc dziewięćset osiemnastym roku przejęli władzę, stawiali domy w stylu angielskim,cechujące się cienkimi ścianami  toteż przez następne pięćdziesiąt lat smażyli się nie-miłosiernie.Po rozpakowaniu rzeczy i wzięciu prysznica Kirsty przyłączyła się do Harriet odpo-czywającej na werandzie.Odziany na biało służący podał jej kieliszek martini.Popija-jąc powoli, spytała gospodynię:45  Wiesz, po co przyjechałam?Harriet skinęła głową.Jej wesoła twarz nagle spoważniała. Tak, oczywiście.Howard mi powiedział. I co, myślisz, że zwariowałam? Z początku może tak. A teraz?Harriet odstawiła kieliszek na stolik z trzciny cukrowej.Wyciągnęła rękę i uścisnę-ła dłoń Kirsty. Na pewno nie  odparła zdecydowanie. Domyślam się, że ze wszystkich stronspotykałaś się ze sceptycznym przyjęciem.Nasłuchałaś się gadek w rodzaju:  Musiszsię z tym pogodzić i tym podobne. Ale ty myślisz inaczej? Tak.Rozmawiałam o tej sprawie z Howardem.On, oczywiście, uważa, że gonisz zamrzonką, ale co mężczyzna może wiedzieć?Kirsty przez moment wydawało się, że ma do czynienia ze zwykłą uprzejmością, kur-tuazyjnym podtrzymywaniem na duchu; lecz kiedy spojrzała w oczy swojej rozmów-czyni, wyczytała w nich szczerość. Dlaczego mi wierzysz?Harriet podniosła kieliszek i z zamyśloną miną pociągnęła spory łyk.Potem wzięłado ręki oszroniony dzbanek i napełniła oba kieliszki.Wreszcie zaczęła mówić cichym,przyjaznym tonem.Kirsty oparła się wygodnie.Dobiegające do niej słowa, przeplata-ne cykaniem świerszczy i innymi odgłosami owadziego świata, przynosiły jej pociesze-nie i dawały nową siłę.Harriet długo nad wszystkim myślała.Starała się wcielić w Kirsty i zrozumieć, coona czuje.Wspomniała o znajdującym potwierdzenie w dowodach, zadziwiającym fe-nomenie kontaktu psychicznego pomiędzy jednojajowymi blizniaczkami: chociaż jed-na była oddalona od drugiej o tysiące kilometrów, to przecież czuła wyraznie bóle po-rodowe swej rodzącej siostry.Mówiła o matce, która na widok swego dziecka uwięzio-nego pod ciężarówką potrafi wyzwolić w sobie nadludzką siłę i dzwignąć masę żelaza.O udowodnionym przez naukę fenomenie pozazmysłowego poznania, które u jednychjest rozwinięte znacznie silniej niż u innych.O wrodzonej zdolności niektórych matek, potrafiących przeczuć chorobę dzieckana długo przed wystąpieniem pierwszych symptomów.Nie może powiedzieć, że Gar-ret żyje albo że kiedykolwiek zostanie odnaleziony  rozumie jednak tkwiące w Kirstyprzekonanie.Sama też ma syna.Dwunastoletni Lester bawi teraz u swego kolegi; Ho-ward zabierze go wracając do domu.Wyznała Kirsty, że słysząc, z jaką niewiarą przyję-ła wieść o śmierci syna, spróbowała sobie wyobrazić, jak ona sama by postąpiła w ta-kiej sytuacji.Ma nadzieję, że znalazłaby w sobie dość odwagi i poświęcenia, by rzucićwszystko i wyruszyć na poszukiwanie syna.46 Jej wyrazny podziw i wsparcie napełniły Kirsty pewnością, jakiej nie czuła od mo-mentu podjęcia przełomowej decyzji trzy tygodnie wcześniej.Ale pewność ta została bardzo szybko nadwątlona, gdy Howard i Lester powrócili dodomu.Po wzajemnej prezentacji, kiedy zasiedli do kolacji, Howard przedstawił jej aktu-alną sytuację.Był niższy od żony, ciemnowłosy, o szczupłej, lecz zdradzającej siłę sylwet-ce.Aysiał na czubku głowy, a jego bystre, inteligentne oczy patrzyły zza grubych oku-larów.Mówił szybko, pozbawionym emocji głosem.Z jego słów wynikało, że Jaloudwypłynął rano na Seszele.Howard starał się wymusić na władzach portowych decyzjęopóznienia startu jachtu pod jakimkolwiek pretekstem, ale Lascelles miał najwyrazniejznajomości  pewnie przekupywał regularnie urzędników portowych.Lascelles spo-dziewał się  o czym Howard dowiedział się w klubie jachtowym  że jego łódz zo-stanie wyczarterowana przez grupę ornitologów, którzy planowali rejs do ptasich kolo-nii na Seszelach.Praca tam miała potrwać cały miesiąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl