, Pyle Howard Wesole przygody Robin Hooda 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasz druh serdeczny, Szeryf Nottinghamu, obwieścił zawody łucznicze, rozesłał gońców po całej okolicy — nagrodę stanowić ma śliczna złota strzała.Dalibóg, rad bym, aby ktoś z nas ją wygrał, bo piękna to nagroda i szczodrze ufundowana przez naszego zacnego przyjaciela, Szeryfa.Więc bierzmy łuki i kołczany i spieszmy co żywo, bo czuję, chłopcy, świetną zabawę.Co na to powiecie?Powstał młody Dawid z Doncasteru i rzekł:— Racz posłuchać, wodzu, czego się dowiedziałem.Przybywam prosto od naszego przyjaciela Eadoma z oberży pod “Błękitnym Dzikiem” i tarn słyszałem wszystko o tych zawodach.Ale wiem od niego, wodzu, a on z kolei od sługi Szeryfa, Ralfa Blizny, że tenże parszywy Szeryf zastawił tylko na ciebie pułapkę i niczego więcej nie pragnie, jak żebyś się pokazał na tych zawodach.Więc nie idź tam, wodzu, bo wiem dobrze, że chcą ci zrobić krzywdę, ale zostań w lesie, inaczej wszyscy gorzko pożałujemy.— Tak.— rzekł Robin — mądry z ciebie chłopak, słyszysz, co trzeba, i milczysz, kiedy trzeba, jak na prawdziwego rycerza leśnego przystało.Ale czy pozwolimy, aby mówiono, że Szeryf Nottinghamu napędził strachu Robin Hoodowi i stu czterdziestu łucznikom, jakich nie zna cała Anglia? Nie, Dawidzie, to, co mówisz, sprawia tylko, że mam jeszcze większą chrapkę na nagrodę niż przedtem.Ale cóż powiada nasz dobry bajarz, Swanthold? Czyż nie tak: ,,Niecierpliwy gębę sobie sparzy, a głupiec, jak wleci do dołu, dopiero otwiera oczy”? Tak rzecze, dalibóg, przeto i my podstępem odpowiedzmy na podstęp.Niechaj jedni z was przebiorą się za wędrownych mnichów, inni za wieśniaków, inni za kotlarzy czy żebraków, ale niech każdy dopilnuje łuku albo miecza na wszelki wypadek.Co do mnie, zmierzę się z zawodnikami o tę złotą strzałę, a jak wygram, to zawiesimy ją na naszym dębie ku uciesze całej drużyny.No, jak wam się podoba mój plan, chłopcy?— Dobry! Dobry! — odkrzyknęli z całego serca.Piękny widok stanowiło miasto Nottingham w dniu zawodów łuczniczych.Wzdłuż zielonej łąki za murami wzniesiono wysokie trybuny dla rycerzy i dam, hrabiów i hrabianek, zamożnych mieszczan i ich żon, nikt bowiem poza wysoko postawionymi nie miał prawa zasiadać na trybunach.Nie opodal tarczy strzelniczej stało podium, udekorowaną wstęgami, szarfami i wieńcami kwiatów, dla Szeryfa i jego małżonki.Na jednym końcu majdanu stała tarcza, na drugim — namiot w pasy, z którego masztu powiewały różnobarwne proporce i chorągiewki.Wewnątrz rozpierały się antałki piwa, którym każdy łucznik mógł się raczyć bezpłatnie, jeżeli miał ochotę przepłukać sobie gardło.Po drugiej stronie majdanu, naprzeciwko trybun, ustawiono ogrodzenie, aby zebrana tu hołota nie pchała się na stadion.Choć pora była wczesna, trybuny już się zapełniały możnymi tego świata, którzy napływali wciąż karetami albo na wierzchowcach w takt wesołego pobrzękiwania srebrnych dzwoneczków na uzdach; ściągał z nimi i skromny ludek, który rozsiadał się albo pokładał na trawie za ogrodzeniem.A w wielkim namiocie łucznicy gromadzili się po dwóch, po trzech; jedni przechwalali się dawnymi sukcesami, inni starannie sprawdzali łuki, cięciwy, czy się nie strzępią, strzały, czy nie są przypadkiem spaczone, tylko proste i dobre, albowiem ani łuk, ani strzała nie powinna zawieść w takiej chwili i przy takiej nagrodzie.I nigdy jeszcze nie zgromadziło się tylu asów, co w Nottinghamie tego dnia, co najznakomitsi łucznicy Albionu stawili się na owe zawody.Był tam Gili, zwany “Czerwonym.Kołpakiem”, najlepszy ze strzelców Szeryfa, i Diccon Cruikshank z Lincolnu, i Adam Dell, rodem z Tamworth, z siódmym krzyżykiem na karku, a żwawy wciąż i chwacki, ten sam, który swego czasu stawał do słynnych zawodów w Woodstock i pokonał głośnego łucznika, C^lyma z Clough.I zjechało tam wielu innych sławnych mistrzów łuku,.których imiona przekazały nam piękne stare ballady.Ale oto wszystkie już trybuny zapełniły się gośćmi — lordowie i damy, kupcy i mieszczanki — kiedy wreszcie ukazał się sanT Szeryf ze swoją panią; jechał z królewską miną na mlecznobiałym ogierze, a ona na karej źrebicy.Miał kołpak z purpurowego aksamitu i purpurowy płaszcz podbity gronostajem; kaftan ł pończochy z seledynowego jedwabiu, czarne aksamitne sandały z zakręconym noskiem, przytwierdzone do podwiązek złotymi łańcuszkami.Szczerozłoty łańcuch wisiał mu na piersi, a pod szyją migotał wielki karbunkuł osadzony w metalu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl