,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podśpiewywała ulubioną melodię, ale jej opanowanie było tylko maską.Mimo wszelkich wysiłków sceneria ją przerażała.Powietrze w potężnym domu wydawało się ciężkie, aż trudno było oddychać.I, jak już zauważyła wcześniej, wcale nie panowała w nim cisza.Kim zmuszała się, żeby odpędzać niespokojne myśli.Ciągle podśpiewując tę samą piosenkę weszła do boksu, w którym znalazła siedemnastowieczny konosament.W sobotę przeszukała tylko tę jedną szufladę, a teraz zabrała się za resztę szafki.Szybko zdała sobie sprawę, jak trudnym zadaniem będzie uporządkowanie archiwum Stewartów.Miała do czynienia z jedną tylko szafką spośród mnóstwa.Każda szuflada była całkowicie zapełniona.Mozolnie przedzierała się przez dokument za dokumentem.Wiele napisanych było odręcznie i niektóre z trudem dawały się odcyfrować.Na innych nie było daty.Na domiar złego kinkiety w kształcie pochodni dawały światło o wiele za słabe do takiej pracy.Na następną wyprawę do piwnicy Kim postanowiła przynieść dodatkowe źródło światła.Przejrzawszy zaledwie jedną szufladę, dała za wygraną.Większość dokumentów opatrzonych datą pochodziła z końca osiemnastego wieku.W nadziei że w tym chaosie jest jednak jakaś metoda, zaczęła na chybił trafił otwierać rozmaite szuflady i wyciągać z nich po parę dokumentów na próbę w poszukiwaniu czegoś znacznie starszego.W górnej szufladzie biurka tuż przy drzwiach dokonała swego pierwszego odkrycia.Początkowo jej uwagę przyciągnęły podniszczone konosamenty z siedemnastego wieku, nieco starsze niż ten, który pokazała w sobotę Edwardowi.Potem znalazła cały ich pakiet przewiązany sznurkiem.Choć były napisane odręcznie, to jednak ładnym i starannym pismem i każdy opatrzony był datą.Dotyczyły głównie futer, drewna, ryb, rumu, cukru i zboża.W środku paczuszki znajdowała się koperta zaadresowana do Ronalda Stewarta.Tym razem pismo było inne; nieporadne i z błędami.Kim wyniosła kopertę do holu, do lepszego oświetlenia.Wysunęła i rozprostowała list.Widniała na nim data 21 czerwca 1680.Niełatwo go było odczytać.Wielmożny PanieList twuj doszedł mnie w tych dniach.Radziliśmy długo o twoim upodobaniu dla naszej kochanej córki Elizabeth ktura jest dziewczę rezolutne.Jeśli taka wola Boga dostaniesz ją w zamęście ale musisz dać mi pracę a rodzinę moją osadzić w mieście Salem.Pszez groźbę najazdu Indian żyjemy tu w Andover w wielkim strachu i Niepokoju.Twuj pokorny sługaJames FlanaganKim z wolna wsunęła kartkę z powrotem do koperty.Była oszołomiona, wręcz wstrząśnięta.Nie uważała się za feministkę, ale ten list uraził ją do żywego i sprawił, że niemal się nią poczuła.Elizabeth była więc przedmiotem transakcji jak zwykły sprzęt.Jej współczucie dla antenatki, które od jakiegoś czasu stale rosło, teraz sięgnęło zenitu.Wróciwszy do boksu, Kim odłożyła list na blat biurka, w którym go znalazła, i zaczęła dokładnie przeszukiwać szufladę.Zapomniała o czasie i o świecie zewnętrznym.Oglądała dokładnie każdy kawałek papieru.Znalazła wprawdzie jeszcze kilka konosamentów, ale ani jednego listu.Niezrażona, zabrała się za następną szufladę.Wtedy właśnie z góry doleciał ją odgłos nie pozostawiający wątpliwości; były to ludzkie kroki.Kim zamarła.Nieokreślony lęk, jakiego doznała, gdy schodziła do piwnicy, powrócił z pełną siłą.Teraz jednak podsycała go nie tylko niesamowita sceneria ogromnego pustego domostwa.Dołączyło się także poczucie winy z powodu wtargnięcia w zakazaną domenę burzliwej przeszłości.Wyobraźnia zaczęła pracować i słysząc kroki tuż nad swoją głową, Kim oczami duszy widziała już jakieś przerażające widmo.Przyszło jej nawet na myśl, że to jej zmarły dziadek przyszedł szukać zemsty za ten zuchwały i arogancki zamach na pilnie strzeżone tajemnice.Kroki oddaliły się i wtopiły w jękliwe zgrzyty i trzaski starego domu.Kim targały dwa sprzeczne pragnienia: uciekać na ślepo z piwnicy lub też ukryć się między szafkami.Niezdolna podjąć decyzji, nie zrobiła niczego.Podkradła się tylko cichcem do drzwi boksu i zerknęła zza framugi w stronę granitowych schodów.W tej samej chwili usłyszała, jak drzwi piwnicy otwierają się ze szczękiem.Nie widziała ich, ale była pewna, że to właśnie to.Sparaliżowana strachem, patrzyła bezradnie, jak u wylotu schodów pojawiają się czarne buty i spodnie i nieubłaganie schodzą coraz niżej.W połowie drogi stanęły [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|