,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślała, że gdyby ona i jej przyjacielez kuchni kolegiów dotarli aż do Abingdon, mogliby zniszczyć groblę.W tym roku jednak wojnę i inne zabawy odsunięto na dalszy plan.Kiedy bowiemLyra wraz z paroma urwisami włóczyła się w porannym słońcu wzdłuż stoczni w PortMeadow, podając sobie skradzionego papierosa i ostentacyjnie wydmuchując dym, usłyszałaczyjś krzyk.Znała ten głos.– No więc, co z nim zrobiłeś, półgłówku jeden?!Był to potężny głos, choć kobiecy; jego właścicielka miała chyba płuca z mosiądzu.Lyra odruchowo rozejrzała się wokół, ponieważ głos należał do Ma Costy, która już dwa razydała dziewczynce mocnego klapsa, choć za trzecim razem wręczyła jej gorący pierniczek.Rodzinę Costów poważano za wspaniałą, okazałą łódź.Byli to książęta wśród Cyganów,a Lyra bardzo podziwiała matronę rodu, jednak jeszcze przez jakiś czas zamierzała jej unikać,ponieważ to właśnie jej łódź uprowadziła przed rokiem.Jeden z towarzyszy Lyry, widząc zamieszanie, odruchowo podniósł z ziemi kamień,dziewczynka jednak stwierdziła:– Odłóż go.Ma jest rozgniewana.Mogłaby złamać ci kręgosłup jak gałązkę.Ściśle rzecz biorąc, Ma Costa wyglądała raczej na zaniepokojoną niż rozgniewaną.Mężczyzna, do którego mówiła – handlarz koni – wzruszył ramionami i rozłożył ręce.– No cóż, nie wiem – oświadczył.– W jednej chwili był, w następnej znikał.Nigdynie widziałem, dokąd szedł.– Pomagał ci! Pilnował twoich wściekłych koni!– W takim razie powinien tu zostać, prawda? Ucieczka w czasie pracy.Handlarz nie powiedział już nic więcej, ponieważ Ma Costa nagle wymierzyła mupotężny cios w bok głowy i zarzuciła takim stekiem przekleństw, że mężczyzna z krzykiemrzucił się do ucieczki.Widząc to, inni znajdujący się w pobliżu handlarze koni zaczęli z niegodrwić, a jakieś przestraszone źrebię stanęło dęba.– Co się dzieje? – spytała Lyra cygańskie dziecko, które z otwartą buzią przyglądałosię zdarzeniom.– O co Ma się piekli?– Chodzi o jej syna – odparło dziecko.– O Billy’ego.Ma Costa myśli chyba, żezabrali go Grobale.To całkiem możliwe.Sam go nie widziałem od.– Grobale? Więc przybyli do Oksfordu?Mały Cyganek odwrócił się, wskazał na Lyrę i zawołał do przyjaciół, którzyobserwowali zdenerwowaną kobietę:– Ona nie wie, co się dzieje! Nie wie, że Grobale są tutaj! Pół tuzina dzieci przybrałoszydercze miny, a Lyra wyrzuciła papierosa, rozpoznając sygnał do kłótni.Wszystkiedajmony wyglądały teraz wojowniczo: każde z dzieci miało teraz obok siebie kły, szpony lubzjeżone futro; Pantalaimon, pogardzając ograniczoną wyobraźnią cygańskich dajmonów,zmienił się w smoka wielkości ogara.Zanim jednak rozgorzała bitwa, podeszła do nich Ma Costa.Odepchnęła dwacygańskie dajmony na bok i z zaciśniętymi pięściami stanęła przed Lyrą.– Widziałaś go? – zapytała dziewczynkę.– Widziałaś Billy’ego?– Nie – odparła Lyra.– Dopiero co tu dotarliśmy.Nie widziałam Billy’ego odmiesięcy.Dajmon Ma Costy, jastrząb, krążył dziewczynce nad głową, dziko łypiąc żółtymioczyma.Lyra poczuła strach.Jeśli jakiegoś dziecka nie było od kilku godzin, nikt nie martwiłsię o nie bardziej niż Cyganie, bo w dobrze zorganizowanym, zintegrowanym świeciemieszkańców łodzi wszystkie dzieci traktowano jak bezcenny skarb i niemal nadmiernie jekochano.Każda matka wiedziała, że jeśli malec zniknie jej z oczu, zauważy go innyprzedstawiciel społeczności, który instynktownie będzie go chronił.A teraz Ma Costa, królowa wśród Cyganów, bała się o swoje zaginione dziecko.Coteż mogło się przydarzyć chłopcu?Ma Costa przez chwilę rozmyślała, patrząc ponad głowami dzieci, a potem odwróciłasię i pobiegła przez tłum na nabrzeże, gromkim głosem przywołując synka.Dziecinatychmiast znowu zwróciły się ku sobie, jednak w obliczu smutku kobiety ich wrogośćzniknęła.– A kim są ci Grobale? – spytał Simon Parslow, jeden z towarzyszy Lyry.Odpowiedział mu cygański chłopiec: – No wiesz.Kradną dzieci w całym kraju.Topiraci.– Nie są piratami – poprawił go drugi Cygan.– To kanibale.I stąd ich nazwa.– Chodzi ci o to, że jedzą dzieci? – spytał inny przyjaciel Lyry, kuchenny chłopiec zeŚwiętego Michała nazwiskiem Hugh Lovat.– Tego nikt nie wie – odparł pierwszy Cygan.– Zabierają je, a potem nikt już więcejnie spotyka tych dzieciaków.– Wszyscy o tym słyszeliśmy – stwierdziła Lyra [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|