,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To miejsce z kolumnami, oglądane z góry, wydawało się niewspółmiernie wielkie w stosunku do reszty okolicy.Na północ od niego widniała jedna z najciemniejszych plam cienia - cofała się jakby samorzutnie, co do tego Kelsie również nie miała żadnych wątpliwości.Pierwotnie bowiem obejmowała miejsce z kolumnami.Ale skoro nie potrafiła przebudzić Wittie z transu, skoro nie była w stanie wspierać Yonana zbyt długo, jakże więc mogłaby.- Zbierać się? - Wypowiedziane przez nią wcześniej słowa wróciły do niej echem.- Czyżbyś sądziła, iż zamierzamy już wracać? - Głos Yonana był cichy i bardzo zmęczony.Spojrzała nań szybko.Młodzieniec osunął się wzdłuż kolumny i leżał u jej podnóża, wszystka krew spłynęła mu z twarzy, toteż jego opalenizna przybrała matowoszary odcień.Kelsie uniosła podbródek i spojrzała mu prosto w oczy.- Jakąż miarą mierzyć nasze zwycięstwo.?- Mała bitwa w wielkiej wojnie - odparł z wolna i przymknął oczy.Wittie tymczasem nie patrzyła na nic innego, tylko na wirujący klejnot, do którego bez przerwy wyciągała ręce.Jej pienia przeszły w ochrypły szept.Kelsie spojrzała na miniaturowy świat.Upór nie pozwalał pogodzić się jej z klęską, która zwaliła Yonana, ze stanem, w jaki popadła Wittie.Usadowiła się na skraju rozpadliny i poczęła badać, jak by tu przedostać się od miejsca z kolumnami z powrotem do Doliny.W to, iż mogliby znów dotrzeć do jakiegoś dużego źródła mocy w rodzaju tego, którego Wittie poszukiwała, Kelsie nie wierzyła.Przymus, który wiódł ją coraz dalej i dalej i przywiódł aż do tego oto miejsca, znikł razem z jej klejnotem.czy też z klejnotem Roylane.Tylko odwrót mógł ich uratować.Gdyby pozostawili te kolumny i udali się nieco dalej na zachód.napotkaliby rzekę i mogliby ruszyć jej śladem aż tam, skąd już niedaleko do Doliny.Z pewnością skoro tylko znaleźliby się z powrotem na patrolowanym terytorium, zostaliby wytropieni i pojmani.- Wittie! - Kelsie przesunęła się i znów przyklękła przy czarownicy, ujęła ją za ramiona i potrząsnęła tak mocno, aż głowa kobiety poleciała do przodu, a potem do tyłu.- Wittie!Ciemne oczy wpatrywały się w nią tak, jak gdyby była pozbawiona ciała niczym dym.Nic, co mogła zrobić, nie wyrwałoby czarownicy z jej nieszczęścia, nie złagodziłoby tęsknoty za klejnotem.Ale Kelsie nie zamieniła się w powietrze.Uderzyła z całej siły tę chudą twarz, najpierw w jeden policzek, a potem w drugi, aż ślady, pozostałe po jej dłoni, poczęły podchodzić czerwonymi plamami.Tym razem Wittie zamrugała oczami, nieruchome spojrzenie załamało się.- Wittie!W rękach Kelsie ciało czarownicy wyginało się we wszystkie strony, jak gdyby kobieta usiłowała zobaczyć obracający się poza plecami dziewczyny klejnot.A kamień skrzył się coraz słabiej i słabiej, zaledwie garstka iskier posypała się w owej chwili, by wygnać cienie, które zaległy po najróżniejszych zakamarkach.- Wittie, czyhają na nas.Musimy iść.- Na Hofera i Tema, na Dziesięć Świateł i Dziesięć Szklanych Kuł, na Sześć Wiązek i Trzy Płomienie.- Kelsie rozumiała poszczególne słowa, ale co one miałyby znaczyć, nie wiedziała.Wittie uniosła rękę i wymierzyła palec prosto w twarz, prosto w oczy Kelsie.Dziewczyna uchyliła się i puściła czarownicę.Wittie zaś podniosła się, a siła jej ciała sprawiła, iż nie miała żadnego kłopotu z uwolnieniem się od Kelsie.Zrobiła dwa kroki do przodu, ostatni ponad skrajem zapadliska.Kelsie krzyknęła wielkim głosem, Wittie przepadła bez śladu.Może przekroczyła jakieś wrota, gdy uczyniła ten krok naprzód.Nic nie przemawiało za tym, iż jej ciało roztrzaskało się o skały leżącej w dole krainy.W tym samym momencie klejnot nabrał szybkości; wirował dwukrotnie prędzej, wyrzucając z siebie coraz więcej iskier.Być może ożywił go wyczyn Wittie.- Ona.ona zniknęła! - Kelsie wyciągnęła zamaszystym ruchem rękę do przodu, gdzie jeszcze kilka chwil wcześniej stała czarownica.Nie było tam nic, tylko powietrze, nie pojawił się nawet ślad czegoś, co wydzielał Eftan oznajmiając swe nadejście.- Jej moc należała do niej.- powiedział Yonan zmęczonym, gasnącym głosem.- Skoro klejnot do niej nie wrócił, sama udała się do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|