, Testament Mataresea 2GARSMF4QNC 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I umiała normalnie funkcjonować?- Właściwie tak.- Nadzwyczajna dziewczyna!- Dokładnie taka, jakiej potrzebuję - stwierdził Scofield.- I to jest dla ciebie najważniejsze, co? - Lekarz nie krył złości.-Ty i twoi kumple nigdy nie przestajecie mnie zadziwiać; i to w najgorszym sensie tego słowa.Blizny dziewczyny nie ograniczają się do jej ciała, Bray.Przeszła męki psychiczne.- Ale żyje.Chcę być przy niej, kiedy się obudzi.Mogę?- Żeby móc z nią pogadać, zanim całkiem dojdzie do siebie, wyciągnąć z niej jak najwięcej? - Lekarz urwał, po czym rzekł: - Przepraszam, to nie powinno mnie obchodzić.- Nie, cieszę się, że cię obchodzi.Czy może zwrócić się do ciebie, gdyby potrzebowała pomocy?Lekarz spojrzał uważnie na Braya.- Wiesz, że moja współpraca z wami ogranicza się tylko do udzie­lania pomocy medycznej.- Tak.Ale dziewczyna nie jest z Rzymu, nie zna tu nikogo.Czy może przyjść do ciebie, gdyby któraś z jej zabliźnionych ran znów się otworzyła?Lekarz skinął głową.- Powiedz jej, że może śmiało tu zajrzeć, gdyby potrzebowała porady lekarskiej.Albo przyjacielskiej.- Dziękuję.I jestem ci wdzięczny również za coś innego.Miałem w tej łamigłówce kilka kawałków, które nijak nie dawały się dopaso­wać.To, co mi powiedziałeś, zmienia sytuację.Wejdę już do gabine­tu, jeśli można.- Idź.Poproś moją żonę, żeby wyszła.Dotknął policzka leżącej Antonii.Natychmiast obróciła głowę w bok, a z jej rozchylonych ust wydobył się jęk protestu.Dzięki lekarzowi Bray zrozumiał wiele spraw: Antonia Gravet nie stanowiła dla niego już takiej zagadki.Wcześniej nie potrafił stworzyć sobie wyraźnego obrazu dziewczyny, ponieważ nie umiał przebić wzro­kiem matowej szyby, którą oddzieliła się od świata.Nie umiał pogo­dzić ze sobą poszczególnych wcieleń Antonii: odważnej kobiety z luparą, jaką była na wzgórzach, z posłusznym więźniem, który bez­wolnie spełniał wszystkie polecenia; beztroskiej dziewczyny, która niczym chichotliwa nastolatka z byle powodu wybuchała na kutrze zaraźliwym śmiechem, z dziewczyną, która patrząc mu w twarz, po­wiedziała, że jak chce, niech strzela, ale ona będzie próbowała uciec.Najbardziej zaskoczył go ten śmiech.Dopiero teraz pojął, że chciała w pełni wykorzystać każdą chwilę, która miała pozory nor­malności.Kuter był azylem; wiedziała, że dopóki są na morzu, nie grozi jej nic złego, więc robiła co mogła, żeby zapomnieć o troskach.Była jak więzień - lub maltretowane dziecko - któremu przez godzi­nę pozwolono cieszyć się swobodą i słońcem.Liczył się każdy mo­ment niosący radość i zapomnienie.Każdy moment.Tak funkcjonowali ludzie, którzy przeżyli silny uraz psychiczny.Scofield znał wiele takich osób, więc kiedy usłyszał o przejściach Antonii, objawy przestały go dziwić.Lekarz stwierdził, że dziewczy­na wszystko ma przenicowane na wylot w tej swojej ślicznej główce.Pewnie.Antonia Gravet spędziła długie miesiące, które dla niej ciągnęły się przez wieki, w labiryncie bólu.To, że nie rozpadła się, nie przemieniła w ludzki wrak, było zdumiewające.i świadczyło, że jest świetnym materiałem na zawodowca.Dziwne, pomyślał Bray, ale w moich ustach to najwyższy komple­ment.Poczuł złość na samego siebie.Antonia otworzyła oczy i zamrugała nimi strachliwie; wargi zaczę­ły jej drżeć.Ale po chwili rozpoznała Braya: lęk znikł, drżenie ustało.Bray ponownie dotknął jej policzka; z wyrazu jej oczu wyczy­tał, że gest ten podziałał na nią kojąco.- Grazie - szepnęła.- Dziękuję, dziękuję, dziękuję.Scofield pochylił się nad nią.- Wiem prawie wszystko - rzekł.- Lekarz powiedział mi, co z tobą robili.Teraz musisz wyjawić mi resztę.Co się wydarzyło w Marsylii?Łzy napłynęły jej do oczu, wargi znów zaczęły drżeć.- Nie! Nie! Nie pytaj!- Proszę cię, muszę to wiedzieć.Nie bój się; już nigdy nie wyrzą­dzą ci żadnej krzywdy.- Widziałeś, co mi zrobił! Boże, jak strasznie bolało.- Już po wszystkim.- Otarł dłonią jej łzy.- Posłuchaj.Wiem przez co przeszłaś.Przedtem nie zdawałem sobie z tego sprawy, dlatego tak podejrzliwie z tobą rozmawiałem.Teraz rozumiem, dlaczego pojechałaś na Korsykę, dlaczego chciałaś zaszyć się wśród gór, odi­zolować od świata, od ludzi.Na miłość boską, naprawdę rozumiem! Ale czy ty nie rozumiesz, że to nie jest wyjście? I tak nie dasz rady! Lepiej pomóż nam ich powstrzymać! Tyle się przez nich wycierpia­łaś.Niech za to zapłacą! Do cholery, musi być przecież w tobie gniew, wściekłość; przestań je tamować! Mnie wystarczy, że patrzę na ciebie, a narasta we mnie furia!Nie wiedział, co odniosło skutek, może to, że naprawdę czuł do Antonii sympatię i nie starał się tego ukryć.Musiała widzieć w jego spojrzeniu i słyszeć w jego głosie, że nie jest mu obojętna.Oczy dziewczyny nadal lśniły, ale już nie od łez.Lśniły tak jak wtedy na morzu.Zaczęła się budzić do życia, zbierać w sobie.I opowiedziała mu do końca swoją historię.- Miałam być kurierską dziwką.Kurierom, który przerzucają na­rkotyki, towarzyszą zawsze dziewczyny.Ich zadaniem jest mieć oczy szeroko otwarte i służyć ciałem komu trzeba.Muszą iść do łóżka z każdym, kogo wskaże im kurier, bez względu na to, czy to będzie facet czy baba, i spełniać wszystkie ich życzenia.- Antonia wzdrygnęła się na samo wspomnienie.- Taka dziewczyna bardzo się kurierowi przydaje.Pomaga mu nawiązać kontakt z handlarzem, którego żadne z nich nie zna, a ponadto występuje w roli przynęty, łapówki, nawet obstawy.Poddano mnie.szkoleniu.Pozwoliłam im sądzić, że złama­li mój opór.Zostałam przydzielona kurierowi.Ordynarny bydlak nie mógł się doczekać, żeby się do mnie dobrać, bądź co bądź byłam faworytką szefa, a to zwiększało moją atrakcyjność.Nie wolno mi było mu odmówić, więc kiedy myślałam o tym, co mnie czeka, zbie­rało mi się na mdłości, ale liczyłam godziny, wiedząc, że z każdą chwilą jestem bliżej tego, o czym marzyłam od miesięcy.Przewiezio­no nas, śliniącego się bydlaka i mnie, do La Spezia i wsadzono potajemnie na frachtowiec płynący do Marsylii.Mieliśmy się skon­taktować z handlarzem narkotyków i odebrać towar.Umieszczono nas w ładowni pod pokładem.Kurier od razu się na mnie rzucił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl