, Ossendowski A. F. Przez kraj 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W gabinecie  %7ływego Buddhy , gdzie stała szkatuła rzezbiona z kości słoniowej zpieczęcią imperatora, i gdzie w dzień i w nocy czuwali lamowie-sekretarze, panowała dziwnacisza i prostota.Zwyczajny lakierowany stół z chińskiemi przyrządami do pisania, szkatuła zpieczęcią, zawiązaną w żółtą, jedwabną chustkę, niski fotel i bronzowy piec stanowiły całeumeblowanie.Na ścianach widniały znaki  swastyki , oraz mongolskie, tybetańskie,indyjskie i chińskie napisy.Za fotelem stał ołtarz z figurą złotego Buddhy, przed którympaliły się dwie świece aromatyczne.Na posadzce leżał miękki, żółty dywan.Gdy weszliśmy,  %7ływy Buddha był w małej prywatnej kaplicy, do której nikt nie śmiałwchodzić oprócz samego Bogdo i jednego mnicha o wysokiej randze kanpo-gelonga,porządkującego w kaplicy i pomagającego w samotnych modłach  %7ływego Buddhy.Sekretarz powiedział nam, że Bogdo od rana był bardzo podniecony i przed południemwszedł sam jeden do kaplicy.Długo słychać było głos Bogdo, lecz po chwili rozległ się jakiśinny, nieznany głos.W kaplicy odbywała się narada pomiędzy  ziemskim Buddhą a Buddhąniebieskim.Sekretarze słyszeli wykrzykniki przerażonego czemś Bogdo, jego pełne trwogipytania i gorące, namiętne modły. 124Postanowiliśmy czekać na Bogdo.Baron jął opowiadać o Dżałchancy-Lamie, że wchwilach, gdy wytęża on swój mózg, nad głową tego dostojnika żółtej wiary zjawia sięaureola świetlna, którą zresztą Mongołowie zawsze widzą.Baron twierdził, że osobiściewidział dwukrotnie świetlne promieniowanie nad głową prezesa.ministrów mongolskich.Nagle lamowie, pełniący czynności sekretarzy, zwrócili głowę w stronę kaplicy,nadsłuchując, a po chwili padli na twarz.W tym samym momencie drzwi powoli się uchyliłyi, podpierając się wysoką laską z kości słoniowej, wszedł imperator Mongolji,  %7ływyBuddba , jego świętobliwość Bogdo  Dżeptsung-Damba  Hutuhtu-Gegeni-Chao.Był to dość otyły starzec, liczący około 70 lat, o starannie ogolonem obliczu,przypominającem dumne twarze patrycjuszów rzymskich.Ubrany był w żółty  chałatmongolski z czarnem lamowaniem.Głowę miał prawie łysą, oczy szeroko rozwarte, jakbyzdziwione lub przerażone.Ciężko opadł na fotel i wyszeptał: Piszcie!Lamowie z zasuniętych za pas torebek natychmiast wydobyli papier i przyrządy dopisania.Bogdo zaś zaczął dyktować swoje widzenie i rozmowę z Buddhą w kaplicy w sposóbbardzo powikłany i pełen alegoryj.Starzec mówił długo, mowę zaś swoją zakończył w ten sposób: Wszystko to widziałem ja, Bogdo-Chan-Hu-tnhtu, 31-szy  %7ływy Buddhą , który tegodnia rozmawiał z wielkim, błogim i mądrym Buddhą, otoczonym dobrem! i złemi duchami.Mądrzy lamowie, hutuhtu, kanpo, maramby i święci gegeni, raczcie wyjaśnić moje widzenie!Skończywszy, wytarł spocone czoło czerwoną chustką i zapytał, kto jest obecny w pokoju. Chan, dziań-dziuń, baron Ungern!  odpowiedział, klęcząc, sekretarz-lama.Baron zbliżył się do starca i przedstawił mię, Bogdo uczynił, znak powitania, poczemzaczął rozmowę z generałem.Przez drzwi otwarte widziałem wnętrze małej kaplicy Bogdo  Hutuhty.Zauważyłemwielki stół, przywalony stosami starych ksiąg.Obok stał piecyk z palącemi się węglami, orazkosz z łopatkami i wnętrznościami baranów.Ungern wstał i schylił głowę przed Bogdo, któryobjął tę głowę potomka krzyżaków i zaczął się modlić.Potem zdjął z piersi ciężki posążekBuddhy, wiszący na czerwonym sznurku, i zawiesił go na szyi barona. Nie umrzesz  wyszeptał w uniesieniu  lecz przeistoczysz się w formę doskonalszą!Pamiętaj o tem, synu, pamiętaj Chanie wdzięcznej ci zawsze Mongolji, pamiętaj,przeistoczony duchu wojny!.Zrozumiałem, że  %7ływy Buddha błogosławił krwawego generała przed śmiercią.Opuściliśmy gabinet  boga.%7łYWY BUDDHA.W kraju tajemnic i cudów Mongolji, żyje mistyczny znawca wszelkiej tajemnicy inieznanych przejawów sił przyrody,  %7ływy Buddha , 31-sza forma nigdy nie umierającegoBuddhy, jego świętobliwość Bogdo-Dżeptsung-Damba-Hutuhtu-Gegeni-Chan.Jest on spadkobiercą trwającej w tajemniczy sposób od 1670 r.dynastji cesarzówdachowych, noszących w sobie ciągle udoskonalającego się ducha Buddhy, Awalokiteszwaraoraz Czen-Za-Zi, czyli  Ducha Himalajów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl