, Bialy kapitan Ossendowski F.A 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do Pitta zbliżyÅ‚ siÄ™ Rudy Szczur i mruknÄ…Å‚ nieÅ›miaÅ‚ym gÅ‚osem: GdybyÅ›cie tak, kapitanie, wziÄ™li mnie ze sobÄ… i potrafili ochronić od nowego ula,pojechaÅ‚bym z wami! DokÄ…d  to już obojÄ™tne. Dobrze  rzekÅ‚ BiaÅ‚y Kapitan. ObiecujÄ™ wam to, Julianie Miguel.Nie chcieli pozostać też Polacy, marzÄ…cy o powrocie do kraju, tym bardziej, że byli jużludzmi zamożnymi i wiedzieli, że potrafiÄ… pracować z pożytkiem dla siebie i ojczyzny.Ku wielkiemu zdumieniu wszystkich Kula Bilardowa, przybrawszy wspaniaÅ‚Ä… postawÄ™ ipoÅ‚yskujÄ…c Å‚ysinÄ…, zabraÅ‚ gÅ‚os: Czcigodna publicznoÅ›ci!  mówiÅ‚ stary komik. Cyrk  piÄ™kna rzecz, wolność,chociażby na Å‚awce bulwarów lub pod krzakiem olszyny  też dobra, kupa zÅ‚ota na Tajmyrze ho, ho, cudo! Jednak klnÄ™ siÄ™ na mojÄ… czuprynÄ™, dość mi tego! Stary jestem.Po koÅ›ciachreumatyzm chodzi jak klown po drabinie, serce skacze bezÅ‚adnie jak zle wytresowany piesekna arenie, to przodem, to tyÅ‚em, nie wiadomo, kiedy i jak.Różne myÅ›li gnÄ™biÄ… czÅ‚owieka,trochÄ™ wstyd dokucza, trochÄ™ gryzie sumienie, no  i tÄ™sknota.Nie wiem za czym czy zakim, ale tÄ™sknota! Ja mogÄ™ bez obawy powrócić do mego miasteczka, szczególnie teraz, gdyjestem wypchany zÅ‚otem jak ryba ikrÄ…, jak kapciuch tabakÄ….Ja nie mam szczególnychporachunków z policjÄ….CiÄ…gle wpadaÅ‚em im w oko, bo mam dostojnie Å‚ysÄ… czaszkÄ™,czerwonÄ… buziÄ™, i gdy siÄ™ trochÄ™ zadymiÄ™ alkoholem, bywaÅ‚em buÅ„czuczny i niepokorny.Oprócz tego miaÅ‚em przyjaciół niemile widzianych przez panów policjantów.Z resztÄ…wszystko w porzÄ…dku, nawet paszport, aczkolwiek o lat dwadzieÅ›cia przedawniony, lecznajprawdziwszy! Ożenisz siÄ™.Kulo Bilardowa, i zostaniesz prezesem towarzystwa pomocy uciÅ›nionejniewinnoÅ›ci!  woÅ‚ali towarzysze. OżeniÄ™ siÄ™? Może. szepnÄ…Å‚ Å‚ysy komik, a oczy mu nagle zwilgotniaÅ‚y. Może.Jestna Å›wiecie jedna kobieta, która kochaÅ‚a mnie i wierzyÅ‚a mi.ByÅ‚em pÅ‚ochy i marzyÅ‚em oinnym, niedostÄ™pnym dla mnie życiu.Lecz teraz, gdy siÄ™ zestarzaÅ‚em, ożeniÄ™ siÄ™, niech i onazazna spokojnego życia.Nikt siÄ™ nie odezwaÅ‚, nie zażartowaÅ‚ i nie wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.Wszyscy zrozumieliprawdÄ™ przemawiajÄ…cÄ… ustami starego bÅ‚azna cyrkowego.Tak siÄ™ uÅ‚ożyÅ‚y życiowe plany ludzi, przybyÅ‚ych na  Witeziu do  ZÅ‚otej Studni.Nikt znich wiÄ™cej o tym nie mówiÅ‚ i praca, nie przerywana niczym, szÅ‚a dalej.Kupcy nie posiadali siÄ™ z radoÅ›ci.Ich zyski przekroczyÅ‚y wszelkie oczekiwania.ObózNilsena pÅ‚aciÅ‚ zÅ‚otem za nabywane towary, tubylcy zwozili stosy drogocennych futer, koÅ›cimorsowej i mamutowej, bursztynu, skór reniferowych i wyrabianego przez kobietysamojedzkie cienkiego, mocnego zamszu.Tereny pomiÄ™dzy PiasinÄ… a zatokÄ… Chatangi, nigdy nie nawiedzane, przez tubylczychmyÅ›liwych, obfitowaÅ‚y w cenne zwierzÄ™ta.Samojedzi i Tunguzi szybko zbadali okolice iporozstawiali swoje pomysÅ‚owe sidÅ‚a, chwytajÄ…c w nie puszyste, biaÅ‚e jak Å›nieg gronostaje,zwinne Å‚asice i pstre lemingi; ukryte przed okiem zwierzÄ…t żelaza i puÅ‚apki dostarczaÅ‚y skórekbiaÅ‚ych, niebieskich i czarnych lisów, zajÄ™cy i wilków; myÅ›liwi zapuszczajÄ…cy siÄ™ do bardziejna poÅ‚udnie poÅ‚ożonych lasów zdobywali skóry soboli, kun, tchórzów i niebieskich131 wiewiórek, a nieraz zabijali biaÅ‚e niedzwiedzie, i nawet bure, które nie ukryÅ‚y siÄ™ przed zimÄ…w ciepÅ‚ych barÅ‚ogach.Wszystkie te bogactwa tubylcy zwozili do skÅ‚adów kupców, zamieniajÄ…c na potrzebnetowary i robiÄ…c umowy o dostarczenie ryb, które miaÅ‚y powÄ™drować na rynki europejskie.Kupcy obiecywali kapitanom powrócić na jesieni i przyprowadzić ze sobÄ… caÅ‚Ä… flotyllÄ™handlowych statków, otworzyć fabrykÄ™ konserw, garbarniÄ™, zakÅ‚ady krawieckie dla szyciaubraÅ„ tubylczych i futrzanych kisów i pimów.Pitt Hardful byÅ‚ przekonany, że na brzegach Tajmyrskiego Jeziora powstanie nowa osada, iusiÅ‚owaÅ‚ wpoić kupcom norweskim myÅ›l o niepodlegÅ‚oÅ›ci Samojedów, prastarych posiadaczytundry.ObjaÅ›niaÅ‚, w jaki sposób należaÅ‚o dziaÅ‚ać i jakie przytaczać dowody na korzyśćsprawy.Norwegowie sÅ‚uchali uważnie.Pewnego sÅ‚onecznego poranku Nilsen spostrzegÅ‚ pierwszÄ… muchÄ™ na Å›niegu.ByÅ‚o tosygnaÅ‚em, bo w poÅ‚udnie zbiegÅ‚y drobne strumyczki topniejÄ…cego Å›niegu, i wkrótce wszystkierowy w dolinie Numy napeÅ‚niÅ‚y siÄ™ wodÄ…, która wpadaÅ‚a do jeziora i rozpÅ‚ywaÅ‚a siÄ™ po jegozamarzniÄ™tej powierzchni, przyÅ›pieszajÄ…c tajanie lodu.PrzeszÅ‚o kilka dni i mknÄ…ca od góry rzeki kra podniosÅ‚a lodowÄ… powierzchniÄ™ jeziora,poÅ‚amaÅ‚a jÄ…, pokruszyÅ‚a na drobne tafle, a prÄ…d poniósÅ‚ je do oceanu.ZatrÄ…biÅ‚y lecÄ…ce Å‚abÄ™dzie, zagÄ™gaÅ‚y gÄ™si, krzykiem napeÅ‚niÅ‚y powietrze stada ptactwawÄ™drownego, obnażać siÄ™ zaczęły skaÅ‚y, zrzucajÄ…c z siebie Å›nieżny caÅ‚un, tu i ówdzie bÅ‚ysnęłyżółte i czerwone anemony, odziane puchem, wybujaÅ‚e z ledwie rozmiÄ™kÅ‚ej tundry.Wiosna wstÄ™powaÅ‚a w swe prawa.BiaÅ‚y Duch Północy jeszcze dÅ‚ugo walczyÅ‚, smagajÄ…c zimnym wiatrem, prószÄ…c Å›niegiem iÅ›cinajÄ…c lodem wodÄ™ w rowach i zatokach Tajmyru.Jednak cofnÄ…Å‚ siÄ™ i ukryÅ‚ za dalekimilodowymi górami, poÅ‚yskujÄ…cymi i skrzÄ…cymi siÄ™ w sÅ‚oÅ„cu jak olbrzymie diamenty,wyrzucone z nieznanej otchÅ‚ani.CaÅ‚Ä… wiosnÄ™ i lato trwaÅ‚y roboty w  ZÅ‚otej Studni i na obszarze kotliny Numy.W koÅ„culipca dopiero buchnÄ…Å‚ sÅ‚up dymu z komina  Witezia , rozlegÅ‚y siÄ™ zapomniane sÅ‚owakomendy, pobiegÅ‚y przez kluzÄ™ Å‚aÅ„cuchy wyciÄ…ganych kotwic  i syrena dÅ‚ugo huczaÅ‚a,jÄ™czaÅ‚a, żegnajÄ…c zebranych na brzegu ludzi, pozostajÄ…cych na nowÄ… zimÄ™ i noc polarnÄ….Kapitanowie z rozrzewnieniem i smutkiem spoglÄ…dali z mostku na dum obcych imniedawno włóczÄ™gów, zebranych z caÅ‚ego Å›wiata, a takich bliskich teraz, uczciwych ibohaterskich.Nareszcie Olaf Nilsen rzuciÅ‚ komendÄ™ do maszyny: MaÅ‚y chód! Naprzód! SztorwaÅ‚ na Nord!Za rufÄ…  Witezia zakotÅ‚owaÅ‚a siÄ™ i zapieniÅ‚a woda rozbijana Å›rubÄ… szonera.Statek drgnÄ…Å‚ ipowoli ruszyÅ‚ naprzód.Wtedy Pitt Hardful raz jeszcze objÄ…Å‚ wzrokiem wpatrzonych w niego Bezimiennego,Puchacza, Borsuka, Larka, Crewa, Szuberta, Falkoneta i wszystkich tych, z którymi spÄ™dziÅ‚dÅ‚ugie miesiÄ…ce pracy, niebezpieczeÅ„stw i tÄ™sknicy zimnej nocy.CoÅ› drgnęło mu w sercu może po raz pierwszy od czasu, gdy jako dawna  trzynastkawyszedÅ‚ za bramÄ™ wiÄ™ziennÄ…  wysoko podniósÅ‚ zdrowÄ… rÄ™kÄ™ i krzyknÄ…Å‚ donoÅ›nym gÅ‚osem,peÅ‚nym siÅ‚y i wiary: Niech żyje wolny, Å›miaÅ‚y i potężnie dążący do celu czÅ‚owiek zwyciÄ™zca!GÅ‚uche gÅ‚osy odpowiedziaÅ‚y mu z brzegu zgodnym okrzykiem.BiaÅ‚y Kapitan sÅ‚yszaÅ‚ tegÅ‚osy, lecz sÅ‚owa zagÅ‚uszyÅ‚ stuk maszyny i pochÅ‚onęło oddalenie.132 RozdziaÅ‚ XVILOS ROZSTRZYGA I WIKAA Witez staÅ‚ kilka dni w norweskim porcie Vardö.Szoner dotarÅ‚ do niego resztkami wÄ™gla,rozsypujÄ…cego siÄ™ na miaÅ‚ pod wpÅ‚ywem mrozów północnych.Wycofano zÅ‚oto zÅ‚ożone wkasach banku i przeniesiono na statek.Po raz pierwszy w swoim życiu Olaf NilsenzaasekurowaÅ‚ swój okrÄ™t, a nie byÅ‚o to Å‚atwym zadaniem, bo dopiero kilka towarzystwwspólnie mogÅ‚o zaryzykować tak wielkÄ… sumÄ™, na jakÄ… oceniÅ‚ kapitan swój naÅ‚adowanyzÅ‚otem szoner [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl