,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W następnej sekundzie w otworze pojawiła się mała głowa.Porośnięta delikatnym meszkiem twarz istoty przypominała trochę małpi pyszczek.Kiedydziwaczne stworzenie pochyliło się i zajrzało w głąb tunelu, w stronę Jainy skierowały sięskośne oczy.To była Vergere albo ktoś bardzo do niej podobny.Nagle Jaina poczuła, \e o jej umysłocierają się myśli obcej istoty.Wprawiło ją to w takie zdumienie, \e straciła koncentrację izaczęła opadać.Niemal natychmiast uświadomiła sobie, co się dzieje, i skupiła myśli, abyponownie przycisnąć plecy do chropowatego sklepienia tunelu.Wymierzyła lufęblasterowego pistoletu w twarz Vergere.Zobaczyła na twarzy obcej istoty ironiczny uśmieszek i zrozumiała, \e Vergerecelowo musnęła jej umysł swoimi myślami.Tylko jak? Za pośrednictwem Mocy? To chybaniemo\liwe.Je\eli Vergere umiała władać Mocą, powinna tak\e obawiać się ataku voxynów.Za plecami Vergere pojawił się gąszcz osłoniętych pancerzami z kraba vonduunnógyuuzhańskich wojowników.Strefa ciszy uniemo\liwiała usłyszenie, o czym rozmawiają,ale teraz ju\ młoda Jedi nie wątpiła, \e Vergere wie o jej obecności, nawet je\eli w ciemnościjej nie widzi.Nadal wyczuwała jej myśli.Muskały ją, naigrawały się z niej i niemal zachęcałydo zaatakowania Yuuzhan Vongów.Jaina włączyła zapalnik miny rozpryskowej, a potem, odpychając się od szorstkiegosklepienia tunelu, oddaliła poza zasięg czujnika.Zobaczyła, \e z twarzy Vergere znikauśmiech, a pojawia się niezrozumiały grymas.Chwilę potem przestała wyczuwać myśli obcejistoty - tak szybko, \e straciła pewność, czy rzeczywiście je odbierała.Vergere odwróciła się i powiedziała coś do wojownika stojącego za jej plecami.Jainaodbezpieczyła blaster, ale zanim zdą\yła wystrzelić, Vergere cofnęła głowę, wyprostowałanogi i skierowała się w głąb głównego korytarza.Wojownicy Yuuzhan Vongów podą\yli jejśladami.Chwilę potem z umysłu młodej Solo zniknęło nawet wspomnienie dotyku myśliobcej istoty.Jaina opuściła lufę blastera i doszła do przekonania, \e powinna go zabezpieczyć.Jejpalce jednak tak dr\ały, \e musiała pomóc sobie drugą ręką.Nie rozumiała, skąd się wzięło toprzera\enie.Najprawdopodobniej dziwna istota w ogóle nie wiedziała o jej obecności.Okazało się, \e wydrą\ony przez dzikie voxyny tunel kończy się w ścianieprzestronnego korytarza o wysokości sześciu czy nawet siedmiu metrów, tak szerokiego, \emogłaby się w nim zmieścić repulsorowa taksówka.Jego ściany jednak ociekały wilgocią, apowietrze sprawiało wra\enie jeszcze bardziej zatęchłego i cuchnącego.Co prawda,jarzeniowy pręt Jacena oświetlał tylko niewielki krąg, ale wszyscy zauwa\yli, \e korytarzłagodnie się zakrzywia i ginie po obu stronach w nieprzeniknionych ciemnościach.Wprzeciwległej ścianie widniały dwa ciemne otwory łukowato sklepionych przejść, oddalonychod siebie o dwadzieścia kilka metrów i tak szerokich, \e mógłby przejść przez nie dorosłyrankor.Otwory oddzielały od siebie ogromne nisze, w których zmieściłby się wyprostowanyWookie.W ka\dej stała rzezba bulwiastogłowego boga wojny Yuuzhan Vongów, Yun-Yammki.Z jego ciała wyrastało wiele macek.Najdziwniejsze jednak, \e nad ka\dą takąwnęką widniała druga, pustą wykuta symetrycznie względem dolnej, tak \e spiczastewierzchołki obu niemal się stykały.Lomi wyjaśniła, \e światostatek wirował kiedyś wokół osi, a sztuczne cią\eniezapewniała, podobnie jak w mniejszych statkach, siła odśrodkowa.Pewnego dnia, kiedygigant przemierzał międzygalaktyczne szlaki, centralny mózg stracił panowanie nadwirowaniem, co spowodowało oderwanie spiralnych ramion i zakłóciło ogólną równowagę.Mistrzowie przemian uciekli się do pomocy dovin basali w celu wytworzenia sztucznegocią\enia, ale mieszkańcy światostatku musieli się przyzwyczaić, \e odtąd góra i dółzamieniają się miejscami.Podobnie jak w tym korytarzu, w kilku innych miejscach wcią\jeszcze pozostały ślady tej zmiany.Z ciemności łukowato sklepionych przejść napływał nieustanny chrzęst stroszonychłusek, a od czasu do czasu basowe czknięcie rozzłoszczonego voxyna.Jacen wyczuwał, \e wmroku tu\ poza rzucanym przez jarzeniowy pręt kręgiem blasku czai się chyba zedwadzieścia czujnych potworów.Wszystkie czekały na zdobycz, cierpliwe jak energo\ernepająki z kopalń przyprawy na Kessel, ale o wiele bardziej niebezpieczne.- To wygląda jak obrze\a jakiegoś stadionu - szepnął Anakin.Le\ał na brzuchu obokstarszego brata na skraju wylotu tunelu.- Gigantycznego stadionu.- Albo świątyni - odezwała się Lomi.Siostra Nocy i Ganner przykucnęli nad stopamiobu Solo, tak by stojący nad nimi Tesar i Krasov tak\e mogli widzieć, co dzieje się w du\ymkorytarzu.Pozostali stłoczyli się w głębi ciasnego tunelu za ich plecami.- Je\eli Jacen zdoławykorzystać swoją władzę nad voxynami, \eby tam nie wpadły, mo\e zdołalibyśmy sięprześlizgnąć.-Nie zdołamy - uciął Anakin.- Tak czy owak, nie unikniemy walki.Ile ich mo\e być,Jacenie? - zwrócił się do brata.- Zbyt wiele, \ebyśmy mogli wszystkie zabić.Jacen nie wyczuwał indywidualnych zwierząt na tyle wyraznie, aby je policzyć, aleorientował się, \e wiele voxynów kryje się w zagłębieniach i niszach poza łukowatosklepionymi otworami.Inne gniezdziły się w zagłębieniach wydrą\onych w łagodnieopadających ścianach niecki, która mogła mieć dobrze ponad kilometr średnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|