, Rice Anne Godzina czarownic Tom 1 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstała z podłogi i podeszła do telefonu.Zadzwoniła do domu doktora Larkina.– Lark, muszę iść na urlop – wyjaśniła.– Nie da się tego uniknąć.Czy możemy pogadać o zastępstwie Slattery’ego?Jak spokojnie brzmiał jej głos, jak bardzo przypominał dawną Rowan.Ale to było oszustwo.Kiedy rozmawiali, znów patrzyła na szklaną ścianę, na pustą przestrzeń na pomoście, gdzie stała przedtem ta smukła, wysoka postać.Znów ujrzała jego ciemne oczy, badające jej twarz.Z trudnością nadążała za słowami Larkina.Nie ma mowy, żeby to był wytwór mojej wyobraźni, myślała.11Podróż do samotni Talamaski trwała niecałe półtorej godziny.Limuzyna mknęła nudną międzystanową autostradą i dopiero gdy byli zaledwie kilka kilometrów od celu skręciła na drogę nad rzeką.Jednakże Michaelowi, pochłoniętemu rozmową z Aaronem, podróż zdawała się znacznie krótsza.Kiedy docierali na miejsce, Michael orientował się już całkiem dobrze, czym jest Talamasca; zapewnił Aarona, że na zawsze utrzyma w tajemnicy to, co wkrótce przeczyta w aktach.Podobała mu się sama idea tego zakonu; uwielbiał kulturalny sposób, w jaki Aaron przedstawiał sprawy, i niejeden raz przechodziło mu do głowy, że gdyby nie ten „cel”, za którym gnał jak opętany, z radością przyjąłby członkostwo tej organizacji.Były to jednak głupie myśli, ponieważ właśnie utonięcie spowodowało świadomość „celu” i dało mu ową moc parapsychiczną, zaś to z kolei przywiodło do niego Talamaskę.Poza tym coraz wyraźniej zdawał sobie sprawę z miłości do Rowan, którą odbierał jako coś odrębnego od jego stosunku do wizji, chociaż teraz już wiedział, że wizje wiążą się z Rowan.Kiedy zbliżali się do bram domu, starał się to wytłumaczyć Aaronowi.– Wszystko, co mi opowiedziałeś, brzmi znajomo; mam wrażenie, jakbym to rozpoznawał.Podobne wrażenie odniosłem zeszłego wieczoru na widok domu w Dzielnicy Ogrodów.A wiesz oczywiście, że Talamaska nie może być mi znana, to niemożliwe, aby usłyszał coś o was i zapomniał, chyba że to oni powiedzieli mi, kiedy utonąłem.Ale to, co staram się udowodnić, to fakt, że moje uczucie wobec Rowan nie wydaje mi się znajome, wcześniej zaplanowane.To coś nowego; i w moim umyśle wiąże się to w jakiś sposób z buntem.Przecież pamiętam, że kiedy byłem tam z nią – wiesz, rozmawialiśmy przy śniadaniu, w jej domu w Tiburon – rzuciłem okiem na zatokę i powiedziałem tym istotom nieomal wyzywająco, że Rowan wiele dla mnie znaczy.Aaron wysłuchał tego wszystkiego uważnie.Michael miał wrażenie, że obaj zdają sobie sprawę, iż ich wiedza na swój temat się pogłębia i staje niemal naturalna, wobec czego zachowywali się teraz zupełnie swobodnie.Od opuszczenia Nowego Orleanu Michael pił tylko kawę.Zamierzał postępować tak dalej, przynajmniej dopóki nie przeczyta wszystkiego, co znajduje się w teczce Aarona.Zmęczyła go już limuzyna, ów łatwy, brutalny sposób, w jaki pędziła przez bagnisty krajobraz.Chciał odetchnąć świeżym powietrzem.Skoro tylko, skręciwszy w lewo z drogi nad rzeką i zostawiwszy za sobą groblę, wjechali w bramy samotni, Michael rozpoznał to miejsce z książek z obrazkami.Tę wysadzaną dębami aleję fotografowano niezliczoną ilość razy w ciągu ostatnich dziesięcioleci.Wydawała się niemal zjawiskowa w swej południowej, gotyckiej doskonałości; gigantyczne drzewa o czarnej korze wyciągały ciężkie, sękate ramiona tworząc nieprzerwany dach surowych, łamanych łuków, który wiódł aż do werandy domu.Ogromne sploty oplątwy zwisały z głębokich, węźlastych załomów gałęzi.Zgrubiałe korzenie napierały z obu stron na wąski, pocięty koleinami, żwirowany podjazd.Michael uwielbiał ten widok.Milcząco przemawiał on do jego serca w podobny sposób jak przedtem piękno Dzielnicy Ogrodów; ożyła w nim spokojna wiara, że niezależnie od tego, co jeszcze mu się przydarzy, tu na południu jest w domu i w jakiś sposób wszystko się ułoży.Samochód zanurzał się głębiej i głębiej w zielonkawą światłość; nierówne promienie słońca tu i ówdzie przeszywały cienie, podczas gdy dalej, po obu stronach, niski teren, pełen wybujałej trawy i wysokich, niekształtnych krzaków zdawał się napierać na niebo i sam budynek.Michael nacisnął przycisk, aby opuścić okno.– Boże, czujesz to powietrze?– Tak, jest nadzwyczajne – rzekł Aaron miękko.Uśmiechał się jednak do Michaela pobłażliwie.Panował morderczy upał.Michael miał to w nosie.Zdawać by się mogło, że cały świat ucichł, kiedy samochód się zatrzymał, a oni wysiedli przed szerokim, jednopiętrowym budynkiem.Była to jedna z owych wyszukanie prostych budowli stawianych przed wojną secesyjną – masywna, lecz przystosowana do tropików, kwadratowe pudło ozdobione oknami na całą ścianę, otoczone ze wszystkich stron głębokimi arkadami i grubymi kolumnami bez żłobień, które podpierały jego płaski dach.Ten dom wydawał się zbudowany po to, aby chwytać wiatr, aby można było w nim siedzieć, obserwując pola i rzekę – mocna ceglana budowla, wzniesiona, aby przetrwać huragany i ulewne deszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl