, Moorcock Michael Corum 1 Kawaler Mieczy (SCAN dal 1057) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hanafax wpatrywał się już w zjawisko na skale ponad nimi.- Kto tu płacze?Kobieta była stara.Jej twarz była piękna, ponura i pomarszczona.Siwe włosy spływały, skręcając się, na czerwony płaszcz, taki sam jak te, które nosili wojownicy.Siedziała na podobnej, rogatej bestii.Była kobietą Vadhaghów, bardzo kruchą.Tam, gdzie powinny być jej oczy, widniały białe blizny cienkiej tkanki.- Jestem Corum Jhaelen Irsei, pani.Co się stało, że nie widzisz?- Sama wybrałam ślepotę.Wolałam to niż widok mojej ziemi dotkniętej klęską.Wyłupiłam sobie oczy.Jestem Oorese, Królowa Cirla-an-Venl i mam dwudziestu poddanych.Corum poczuł suchość w gardle.- Zgładziłem twoich ludzi, pani.Oto czemu płaczę.Jej twarz nie drgnęła.- Byliśmy i tak skazani na zagładę - powiedziała.- Lepiej, że już nie żyją.Dziękuję ci, Obcy, za uwolnienie ich.Może zadbasz i o moje wytchnienie.Żyję tylko o tyle, o ile istnieje pamięć o Cirla-an-Venl - przerwała.- Dlaczego używasz imienia VYedragha?- Jestem z Vadhaghów, czy Vedraghów, jak ty ich nazywasz; jestem z kraju na południu.- Więc Vedraghowie poszli na południe.Czy miłe są ich krainy?- Są bardzo miłe.- A twój lud, czy jest szczęśliwy, Książę w Szkarłatnym Płaszczu?- Oni nie żyją, Królowo Oorese.- Wszyscy? Wszyscy prócz ciebie?- I prócz ciebie, moja Królowo.Uśmiech pojawił się na jej ustach.- Powiedział, że wszyscy zginiemy, gdziekolwiek byśmy się schronili, do któregokolwiek wymiaru byśmy umknęli.Było jednak i inne proroctwo - że kiedy umrzemy, wtedy zginie i on.Zignorował to, jak pamiętam.- Kto tak powiedział, pani?- Kawaler Mieczy.Książę Chaosu, Arioch.To on odziedziczył Pięć Wymiarów w pradawnej bitwie między Ładem a Chaosem.To on, przybywszy tutaj, zażyczył sobie, by gładka skała zakryła nasze piękne wzgórza, by wrząca lawa płynęła w naszych spokojnych potokach, by płomienie rosły tam, gdzie była zielona puszcza.Książę Arioch uczynił to proroctwo.Lecz Lord Arkyn, zanim odszedł na wygnanie, wypowiedział to drugie.- Lord Arkyn?- Władca Ładu, który rządził tu, zanim nie przyszedł Arioch.Powiedział, że wyniszczenie starych ras sprowadzi na uzurpatora klęskę i zniweczy jego moc nad Pięcioma Wymiarami.- Życzenie miłe memu uchu - mruknął Hanafax.- Wątpię jednak, żeby było prawdziwe.- Zapewne może być tak, że sami się oszukujemy kłamstwami o szczęśliwszych czasach i możesz mieć rację ty, który mówisz z akcentem Mabdenów.Lecz nie zaznałeś tego, co my, gdyż jesteś jednym z dzieci Ariocha.Hanafax wyprostował się.- Jego dziećmi to może jesteśmy, Królowo Oorese, lecz jego niewolnikami na pewno nie.Dotarłem tutaj, gdyż złamałem wolę Ariocha.Ponownie uśmiechnęła się na swój smutny sposób.- Niektórzy mówią, że zagłada Vedraghów była ich własnym dziełem, gdyż walcząc z Nhadraghami naruszyli porządek rzeczy ustalony przez Lorda Arkyna.- Bogowie są mściwi - rzucił Hanafax.- Lecz ja też jestem mściwa, Panie Mabdenów - powiedziała Królowa.- Chodzi o to, że zabiliśmy twoich poddanych?Machnęła wiekową ręką okazując brak zainteresowania tym problemem.- Nie.Oni was zaatakowali.Wy się broniliście.Było, jak było.Mówię o Księciu Ariochu i jego zachciance, która kwitnącą krainę obróciła wniwecz, w martwy ląd wiecznych płomieni.- Chciałabyś zatem zemścić się na nim? - spytał Corum.- Kiedyś były nas setki.Jednego po drugim wysyłałam w Paszczę Lwa, by zgładził Kawalera Mieczy.Nikt tego nie dokonał.Żaden nie wrócił.- Co to jest Paszcza Lwa? - spytał Hanafax.- Słyszeliśmy, że jest to jedyna możliwa droga opuszczenia Krain Płomieni.- Tak, lecz nie opuszczenia.Ci, którzy przeszli nawet przez Paszczę Lwa, nie przetrwali tego, co spotkali za nią.Tam właśnie stoi pałac Księcia Ariocha.- I nikt nie da sobie z nim rady?- Może jakiś wielki bohater.- Niewidoma królowa zwróciła twarz ku niebu.- Tylko wielki bohater, Książę.- Niegdyś Vadhaghowie nie wierzyli w takie bohaterstwo - powiedział gorzko Corum.Przytaknęła.- Pamiętam, lecz wtedy takiej wiary nie potrzebowali.Corum milczał przez chwilę.Potem powiedział:- Gdzie jest ta Paszcza Lwa, Królowo?- Poprowadzę cię do niej, Książę Corumie.Rozdział 5PRZEZ PASZCZĘ LWAKrólowa dała im wody z baryłki, która przypięta była do siodła, i wezwała dwa z wałęsających się po okolicy wierzchowców.Corum i Hanafax dosiedli ich, chwycili cugle i podążyli za nią po czarnym i zielonym obsydianie, między płytami którego płynęły rzeki płomieni.Wprawdzie niewidoma, lecz prowadziła zwierzę pewnie, opowiadając bez wytchnienia, gdzie co było, co rosło niegdyś w miejscach, które mijali, tak jakby pamiętała każdy kwiat i drzewo owej zaginionej krainy.Po przebyciu znacznej drogi zatrzymała się i wskazała prosto przed siebie.- Co tam widzicie?Corum wbił wzrok w kłębiące się dymy.- Wygląda jak wielka skała.- Podjedziemy bliżej - powiedziała.Gdy podjechali, Corum ujrzał dokładnie, co to jest.W rzeczy samej, była to gigantyczna skała.Skała z gładkiego i lśniącego kamienia, który błyszczał jak czyste złoto.Była tak ukształtowana, by dokładnie, do ostatniego detalu, odtwarzać łeb wielkiego lwa z rozwartą w ryku, uzębioną paszczą.- Bogowie! Kto popełnił coś takiego? - mruknął Hanafax.- To dzieło Ariocha - powiedziała Królowa.- Kiedyś wznosiło się tutaj nasze spokojne miasto.Teraz żyjemy - żyliśmy - w jaskiniach pod ziemią, gdzie biją źródła i gdzie jest nieco chłodniej.Corum wpatrywał się w nienaturalnej wielkości głowę lwa.Potem spojrzał na Królową Oorese.- Ile masz lat, Królowo?- Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl