, McKillip Patricia A Harfista Na Wietrze (SCAN dal 9 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógł znaleźć swojego serca.Kiedy próbował je odszukać w skalnych masach, wyczuł tam inne imię, inne serce.Nie zakłócił spokoju tego imienia wtopionego w każdy fragment góry.Powoli, z upływem godzin, których nie liczył, dotykał każdego poziomu góry, posuwając się wciąż wzwyż górniczymi sztolniami, granitem, pie­czarami połyskującymi własnym pięknem niczym ta­jemne myśli Danana.Godziny rozciągnęły się w dni, których również nie liczył.Jego umysł, zakorzeniony w podstawie Isig, dopasowując się do jej wszystkich uskoków i kanałów, przebił się wreszcie do samego szczytu pogrzebanego pod pierwszym tej zimy śniegiem.Uginał się pod ciężarem góry.Jego świadomość rozpływała się na nią całą.Głęboko, w jakimś maleń­kim zakamarku ciemności, na podłodze leżało jak ka­wałek skały jego własne ciało.Patrzył na nie z góry i nie wiedział, jak wtłoczyć w nie z powrotem bez­miar swych myśli.W końcu zamknęło się w nim coś, jakby zmęczone wewnętrzne oko, i jego umysł wtopił się w ciemność.Ocknął się znowu, kiedy z mroku wysunęły się czy­jeś ręce i przekręciły go na plecy.- Tak - powiedział, nie otwierając jeszcze oczu.- Poznałem prawo ziemi Isig.Jednym zwrotem myśli mógłbym zatrzymać dla siebie ziemwładztwo.Czy o to teraz mnie poprosisz?- Morgonie.Otworzył oczy.Myślał zrazu, że to świt zagląda do wnętrza góry, bo ściany wokół niego i zmęczona, śle­pa twarz Yrtha zdawały się błyszczeć w ciemnościach.- Widzę - wyszeptał.- Połknąłeś górę.Dasz radę wstać? - Wielkie dło­nie, nie czekając na odpowiedź, podźwignęły go z zie­mi.- Spróbuj mi trochę zaufać.Wszystkiego innego już próbowałeś.Zrób jeden krok.Morgon chciał coś powiedzieć, ale czarodziej prze­słał do jego umysłu wizję małej, oświetlanej blaskiem ognia izdebki na wieży.Wszedł do niej i ujrzał wsta­jącą Raederle, która ciągnąc za sobą ognisty ślad, ru­szyła mu na spotkanie.Wyciągnął do niej ręce; szła ku niemu bez końca, a kiedy wreszcie ją dotknął, rozpły­nęła się w ogień.Obudził się i usłyszał, jak dziewczyna gra cicho na flecie, który dostała od jednego z rzemieślników.Kie­dy na nią spojrzał, przerwała i uśmiechnęła się, ale twarz miała zmęczoną i bladą.Usiadł i zaczekał, aż góra przesunie się w jego głowie na swoje miejsce.Potem pocałował Raederle.- Zmęczyło cię pewnie to czekanie na moje prze­budzenie.- Chętnie z tobą trochę dla odmiany porozmawiam - odparła przekornie.- Bo albo śpisz, albo znikasz.Yrth siedział tu przez prawie cały dzień.Czytałam mu sta­re księgi zaklęć.- To miło z twojej strony.- Morgonie, on sam mnie o to prosił.Tak bardzo chciałam go o wszystko wypytać, ale nie mogłam.Wszystkie pytania nie wiedzieć czemu wyleciały mi z głowy.Dopiero kiedy wyszedł, znowu miałam ich bez liku.Chyba zacznę się uczyć czarów.W tych księ­gach jest tyle dziwnych, przydatnych zaklęć.Czy wiesz, co robisz? Poza tym, że omal nie doprowadziłeś się do śmierci z wycieńczenia?- Robię, co mi kazałaś.Rozwiązuję zagadki.- Morgon wstał.Był wściekle głodny, ale w izbie znalazł tylko wino.Wychylił duszkiem pełną czarkę, a tym­czasem Raederle wyjrzała na korytarz i zamieniła kil­ka słów ze stojącym tam na straży górnikiem.Morgon nalał sobie jeszcze jedną czarkę wina i powiedział do dziewczyny, kiedy wróciła: - Mówiłem ci już kiedyś, że zrobię wszystko, co on mi każe.Zawsze tak było.- Patrzyła na niego w milczeniu.- Sam nie wiem - do­dał.- Może już przegrałem.Udam się teraz do Oster­landu i poproszę o to samo Hara.O udostępnienie mi wiedzy o jego prawie ziemi.A potem do Herun, jeśli będę jeszcze żył.A potem do Ymris.- W Ymris roi się od Panów Ziemi.- Do tego czasu zacznę już myśleć jak Pan Ziemi.I może do tego czasu Najwyższy przerwie wreszcie milczenie i albo ukarze mnie za przywłaszczanie so­bie jego mocy, albo wyjaśni, jaka, na Hel, jest moja ro­la w tym wszystkim.- Dopił drugą czarkę wina i pod­jął: - Tylko zasadom sztuki rozwiązywania zagadek mo­gę jeszcze ufać.Mądry człowiek zna swoje imię.W moim imieniu jest moc.Sięgam więc po nią.Czy to coś złego? Przeraża mnie ta moc, ale mimo to się­gam po nią.- Jeśli okaże się, że to coś złego, pierwsza ci po­wiem - odparła spokojnie, ale wyczuł, że nie mówi te­go z całym przekonaniem.Tego wieczoru, kiedy wszyscy położyli się już spać, Morgon odbył w królewskiej sali rozmowę z Dana­nem i Yrthem.Siedzieli we trójkę przy kominku; Mor­gon obserwował spod oka stare, zniszczone twarze króla i czarodzieja, oświetlane przez ogień, i wyczu­wał w obu miłość do wielkiej góry.Na prośbę Yrtha ukształtował harfę.Czarodziej przebiegał palcami po strunach, wsłuchując się w ich tony.Ale nie zagrał.- Wkrótce ruszam do Osterlandu - powiedział Mor­gon do Danana - żeby poprosić Hara o to samo, o co prosiłem ciebie.Danan spojrzał na Yrtha.- Idziesz z nim?Czarodziej kiwnął głową.Spojrzenie jego jasnych oczu przesunęło się jakby przypadkiem po twarzy Morgona.- Jak zamierzasz się tam dostać? - zapytał.- Myślę, że polecimy.Potrafisz przyjmować postać kruka.- Trzy kruki nad martwymi polami Osterlandu.- Yrth szarpnął lekko strunę.- Nun jest teraz na dwo­rze króla-wilka w Yrye.Przybyła tam z wieściami, kie­dy spałeś.Była w Trzech Prowincjach, pomagała szu­kać cię Taliesowi.Mathom z An formuje wielką armię z żywych i umarłych, by ruszyć z odsieczą siłom Ym­ris.Mówi, że nie zamierza czekać z założonymi ręka­mi na to co nieuchronne.Danan wyprostował się.- Ma rację.- Pochylił się w przód i splótł wielkie dłonie.- Też myślę o uzbrojeniu swoich górników w miecze, topory, kilofy - w co się tylko da - i po­prowadzeniu ich na południe.W Kyrth i Kraal stoją już statki załadowane bronią i pancerzami dla Ymris.Znalazłoby się jeszcze kilka do przetransportowania armii.- Ty.- zaczął Morgon i urwał.- Przecież ty nie możesz opuścić Isig.- Nigdy dotąd tego nie robiłem - przyznał król.- Ale nie pozwolę ci stanąć do bitwy samemu.Zresztą, jeśli padnie Ymris, to i Isig w końcu to czeka.Ymris to twierdza królestwa.- Ależ, Dananie, nie jesteś wojownikiem.- Ani ty - uciął Danan.- I zamierzasz walczyć z Panami Ziemi kilofami?- Mamy w tym pewne doświadczenie.Wykorzysta­my je w Ymris.Wygląda na to, że tobie pozostaje tyl­ko jedno do zrobienia.Odnaleźć Najwyższego, zanim oni go odnajdą.- Cały czas próbuję.Naruszyłem każde zaklęcie związane z prawem ziemi Isig, a on nie zareagował.Zupełnie jakby tego właśnie ode mnie oczekiwał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl