, May Karol Kozak (SCAN dal 966) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widać go nawet z mieszkania naczelnika.Wybudowany jest na sześciu palach i ma dach z sitowia.Nie mogłem podejść bliżej, bo za nim biegło tak wiele ludzi, że zasłaniali mi widok.- Czy jest pilnowany?- Tak, przez dwóch strażników.- Mam nadzieję, że będą tam stali, nawet gdy ucieknie.Ze względu na Karpalę i na złość temu rotmistrzowi musimy pomóc kozakowi w wydostaniu się na wolność.A może nie macie ochoty? W takim razie sam to zrobię.- Ależ skąd, idziemy z tobą!Jeszcze przez jakiś czas naczelnik przyglądał się tańcom, a potem wyszedł w towarzystwie żony i syna.Podczas zajścia w gospodzie żona milczała wzburzona, a i teraz nic nie mówiła.Oficerowie także opuścili bal, tak więc pozostali poczuli się wreszcie między sobą, jednak także wkrótce się rozeszli.Tymczasem podoficer kozaków, który aresztował Numer Dziesiąty, zdążył powrócić do gospody.Mrugnął dyskretnie do Karpali, jak gdyby miał jej coś do powiedzenia.Kiedy opuściła salę taneczną wraz z rodzicami i trzema myśliwymi, szedł przed nimi w pewnej odległości aż do miejsca, gdzie było ciemno i pusto, i tam na nich zaczekał.Gdy się zbliżyli i chcieli go ominąć, przemówił:- Wybacz, siostrzyczko, że ci przeszkadzam! Mam ci przekazać pozdrowienia od Numeru Dziesiątego.Właściwie nie wolno mi tego robić, bo jest zesłańcem i więźniem, ale wszyscy go lubimy.Mam ci podziękować, że byłaś dla niego taka dobra.Także tobie, ojczulku, kazał podziękować, lecz prosi, żebyście z jego powodu nie narażali się na nieprzyjemności.Byłoby mu bardzo przykro, gdybyście zniżyli się do wstawiennictwa za mm u rotmistrza.- Spotkasz się z nim jeszcze? - spytała Karpala.- Jutro przed południem.Muszę odstawić go do Irkucka.- Wobec tego powiedz mu, że spełnię jego życzenie!- Chcesz mu jeszcze coś przekazać?- Nie.- Bądź zdrowa, siostrzyczko!Podoficer zamierzał się właśnie oddalić, gdy Sam Hawkens sięgnął do kieszeni, wyjął monetę i podał mu ją:- Masz, napij się wódki!W kraju, gdzie funt najlepszej wołowiny kosztował trzy kopiejki, a więc cztery fenigi, gotówka była czymś bardzo rzadkim.Dlatego oficer ucieszył się niezmiernie z tego niezwykłego prezentu.- Ojczulku - powiedział - jesteś bardzo wytwornym panem.Ja jestem żołnierzem już od osiemnastu lat i jeszcze nigdy nie dostałem napiwku.A ty spędziłeś tu dopiero pół dnia i już dałeś mi na wódkę.Niech ci niebo podaruje za to tyle.beczek pełnych wódki, żebyś mógł pić codziennie od rana do wieczora, ty i twoi potomkowie aż do setnego i tysięcznego pokolenia.- Więzień nie ma zapewne nic do picia? - Sam puścił mimo uszu potok wymowy mężczyzny i tym samym sprowadził rozmowę na kozaka Numer Dziesięć.- Nie dostaje nic do jedzenia ani picia.-.1 siedzi w najgorszym więzieniu?- Tak, w najgorszym, w strażnicy!Sam pogawędził z podoficerem jeszcze przez chwilę i dokładnie go.przy tym wybadał.- Dziękuję ci, braciszku - rzekł wreszcie.- Bądź zdrów i nie zapomnij napić się wódki!- No i co o tym myślisz? - spytał Dick, gdy Sam im przetłumaczył rozmowę.- Powinno się udać.- Tak, ja też tak myślę.Pomimo naładowanych strzelb wartowników? - wtrącił Will.- Te ich pukawki są do niczego.Poradzilibyśmy sobie nawet z tuzinem takich pachołków, a tych jest zaledwie dwóch.Oczywiście - byłoby o wiele lepiej, gdybyśmy mogli zastosować jakiś podstęp.- Najpierw się rozejrzymy, a potem zastanowimy się, co można , zrobić.j Dotarli do obozu i weszli do jurty księcia.Dookoła pogasły już wszystkie ogniska i noc była ciemna choć oko wykol.Ale trójce sprytnych i doświadczonych myśliwych udało się w chwilę później bez trudu wymknąć ponownie z obozu.Żaba – widmoWill Parker poprowadził towarzyszy, ponieważ wiedział już, gdzie znajduje się strażnica.W pobliżu więzienia Sam wyprzedził obu dryblasów, położył się na.ziemi i podczołgał w kierunku budynku.Noc była tak ciemna, że niepodobieństwem było rozpoznać człowieka z odległości nawet dziesięciu kroków.Wartownicy usadowili się wygodnie pod budynkiem, oparci o jeden z pali i rozmawiali półgłosem.Ich rozmowa kręciła się wokół więźnia, choć znajdował się tuż nad nimi i musiał słyszeć każde ich słowo.Sam podpełznął bliziutko do wartowników i zauważył krótką drabinę przymocowaną tuż obok nich.Rozmowa, jaką prowadzili, rozbawiła go do tego stopnia, że z trudem opanował śmiech.Wprawdzie nie zrozumiał wszystkich słów, ale sens rozmowy był dla niego jasny.Objawiła mu się w niej taka naiwność i wiara w zabobony, jakiej nigdy by się nie spodziewał.- Gdyby udało mu się zwiać, to każdy z nas dostałby po sto batów - powiedział jeden z nich.Ręka drugiego powędrowała do tyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl