, pbi7 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszciepowiedział:- To podłe miejsce i nic nie widać w nim do ukradzenia.Będziemy żebrać.- B ę d z i e m y , do kroćset! Pracuj w swym fachu, jeśli ci z tym wygodnie.J a nie będę żebrał.- Nie będziesz! - zawołał Hugon i ze zdziwieniem spojrzał na króla.- Z pozwoleniem, od kiedy to sięnawróciłeś!- Co ty wygadujesz?- Co wygaduję? Alboś przez całe życie nie żebrał na ulicach Londynu?- Ja? Ty błaznie!- Oszczędzaj komplementów, to zapas na dłużej ci starczy.Twój ojciec powiada, że od małego trudniszsię żebraniną.Ha, pewnie to kłamstwo.Co? Może jesteś dość bezczelny, aby powiedzieć, że onskłamał- drwił wyrostek.- Ten człowiek, którego zwiesz moim ojcem? Tak! Skłamał.- Słuchaj, nie posuwaj dobrej zabawy w fiksata zbyt daleko.Baw się dla przyjemności, dopóki ci to nieszkodzi.Jak powiem twemu ojcu, co wygadywałeś, dostaniesz tęgie wały.- Możesz się nie trudzić.Sam mu wszystkie powiem.- Dalibóg, podziwiam twoją hardość, lecz wcale nie zachwycam się rozsądkiem.W tym życiu aż za dużojest batów i kijów; nie trzeba starać się o nie z własnej woli.Ale dajmy spokój tym sprawom.Ja wierzęjednak twojemu ojcu.Nie wątpię, że potrafi on kłamać, nie wątpię, że kłamie w razie potrzeby, ale wdanym wypadku nie widzę żadnej potrzeby.Człowiek rozsądny nie szafuje bez celu czymś takprzydatnym jak łgarstwo.Słuchaj teraz.Uroiłeś sobie, że poniechasz żebraniny, co tedy będzieszczynić? Może rabować kuchnie? Król odrzekł niecierpliwie:- Daj spokój bredniom.Nudzisz mnie.- Takiś to, bratku - warknął zagniewany Hugon.- Nie chcesz żebrać.Nie chcesz rabować.Niech i takbędzie.Powiem ci tedy, co m u s i s z robić.Posłużysz za wabia, kiedy ja będę żebrał.Odmów teraz,jeżeli myślisz, że możesz sobie na to pozwolić! Chłopiec miał już na ustach pogardliwą odpowiedz, leczHugon nie dopuścił go do głosu.- Milcz! - syknął.- Widzisz? Nadchodzi jakiś człeczyna z poczciwą gębą.Teraz upadnę niby tkniętywielką chorobą.Kiedy nadbiegnie ten nieznajomy, podnieś lament, padnij na kolana i udawaj, żebeczysz.A potem wrzeszcz, jak gdybyś miał w kałdunie wszystkich szatanów rozpaczy, i wołaj: - Odobry panie! To mój nieszczęśliwy brat straszną dotknięty niemocą.Biedneśmy bardzo sieroty! Przezmiłosierdzie boskie, rzućcie dobrotliwym i łaskawym wzrokiem na chorego, opuszczonego w niedolinędzarza.Sięgnijcie, panie, do swych niezmiernych bogactw i ofiarujcie jednego małego pensa istocieciężko doświadczonej przez Boga i bliskiej nieuchronnej zguby! - Masz tak lamentować i lamentować,dopóki, rozumiesz, nie wydusimy z niego pensa; inaczej gorzko tego pożałujesz!Hugon zaczął stękać, jęczeć, przewracać oczyma, chwiać się i zataczać, kiedy zaś nieznajomy był jużzupełnie blisko, wyrostek runął mu pod nogi, gdzie wił się i skręcał w ulicznym pyle, jak gdyby znosiłniewypowiedziane męki.- Boże! Ach, Boże! - zawołał miłosierny przechodzień.- Jak ten biedak strasznie cierpi.Zaraz, pomogęci wstać, nieszczęśliwy chłopcze.- Bóg pobłogosławi was, szlachetny panie, za waszą iście książęcą łaskawość, ale w czasie takiegoataku srogi ból sprawia mi każde dotknięcie.Ten mój brat opowie waszej wielmożności, jakieprzechodzę katusze, gdy nawiedzają mnie te paroksyzmy.Dajcie pensa, szlachetny panie, jednegopensa, abym kupić mógł trochę jadła, a potem zostawcie mnie, o panie, własnym mym troskom. - Jednego pensa! Zaraz dostaniesz trzy, biedaku! - zawołał nieznajomy i z nerwowym pośpiechemwydobył z kieszeni trzy monety.- Masz, chłopcze! Daję ci ze szczerego serca.Chodz no tutaj, mójmały, pomóż zanieść twego chorego brata do tamtego oto domu, gdzie.- Nie jestem jego bratem - przerwał król.- Co? Nie jesteś jego bratem?- Czy słyszeliście go, dobry panie? - jęknął Hugon, a na swój prywatny użytek zgrzytnął zębami.-Wypiera się rodzonego brata! Brata jedną nogą stojącego w grobie.- Chłopcze, twarde masz zaiste serce, jeżeli on jest istotnie twoim bratem.Fe, wstyd! Przecieżbiedaczek nie może ruszyć nogą ani ręką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl