, Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (SCAN dal 90 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinien wziąć ze sobą piersiówkę, z pomocą której odgoniłby kaca.Teraz było już za późno.Pułapka wokół jego mózgu zamykała się z powolnym pulsowaniem, a nerwy upodabniały się do sflaczałych strun.John Belli spojrzał na zegarek.- Tu nic nie ma, Sal, pogódźmy się z tym.Te węgorze były tylko przypadkiem i nie miały nic wspólnego z właściwą przyczyną śmierci.Jestem za tym, byśmy dali sobie wszyscy spokój z babraniem się w tej dziurze.- Jeszcze pięć minut - nie ustępował Salvador.Minęły trzy, potem cztery minuty.Nie pojmując zupełnie czemu, Susan podeszła bliżej wykopu.Gdy tylko się obej­rzała, Henry i Gil ruszyli za nią i stanęli tuż obok.Salvador spostrzegł ich wędrówkę i przyglądał im się uważnie.W czarnym, wilgotnym piasku na samym dnie wykopu coś się poruszyło.Jeden z naukowców dotknął tego czegoś łopatą.Drgnęło ponownie.- Znalazłem coś - powiedział niezbyt donośnie, głos mu się załamał.- To się rusza.Salvador zbliżył się niezwłocznie, sięgając do biodra po swą trzydziestkę ósemkę.Z uniesionym rewolwerem w ręku pouczał kopiących:- Zachowajcie ostrożność.Ostatnie z tych stworzeń, które usiłowaliśmy schwytać, odgryzło mojemu funkcjona­riuszowi połowę twarzy.- Dzięki za ostrzeżenie - rzucił z sarkazmem jeden z naukowców.Ześlizgnął się obok pozostałych na samo dno i razem zaczęli oczyszczać znalezisko z piasku.- To jest żywe - relacjonował ten drugi.- Nie ma wątpliwości.Wygląda na ciepłokrwiste i czuję, jak się porusza.- Czy to może być węgorz? - spytał Salvador.- W żadnym przypadku - rzekł pierwszy.- To jest duże, o wiele większe niż węgorz, którego dostarczył pan do Instytutu.Wyczuwam tu jakiś.kręgosłup.Rodzaj guzowa­tego kręgosłupa.I żebra.- Tylko uważajcie - powtórzył Salvador.Henry myślał intensywnie.Jeśli udaje im się znaleźć ukrycie, wówczas rosną i po około sześciu miesiącach stają się równie dojrzałe jak ojciec.Nie musiał nawet spoglądać na Gila czy Susan, by wiedzieć, że myślą o tym samym.Z największą ostrożnością dwaj naukowcy odsłonili zna­leziony w piasku obiekt.Chrząstkowaty i czarny kręgosłup.Zaokrąglona klatka piersiowa, żebra oddzielone od siebie ciemnymi, półprzeźroczystymi chrząstkami.Pas biodrowy słabo rozwinięty i wąski, wystająca kość ogonowa będąca niemal samym ogonem, kościste nogi skulone pod ciałem w pozycji rozwijającego się płodu.Przez chrząstki klatki piersiowej Henry widział bijące serce.Czuł strach, obezwładniające przerażenie i modlił się pod nosem.Modlił się, by potwór nie został wydźwignięty z piasku.Modlił się, by nie musiał na niego patrzeć.Modlił się, by był on jedynym, by wszystkie inne podusiły się w ziemi.- „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje.”Dwóch pracujących ramię przy ramieniu naukowców oczyściło z piasku potylicę stwora.Można teraz było ocenić jego rozmiary - około trzy stopy od głowy do nóg, w każdym razie tyle miałby wyprostowany.Jeden z badaczy przeciągnął dłonią wzdłuż kręgosłupa.- Spójrzcie na to - rzucił nagle.Od kości ogonowej odpadła powłoka z cienkiej jak papier, łuskowatej skóry.Naukowiec przekazał ją ostrożnie koledze, który klęczał na krawędzi studni.Ten ujął skrawek w ten sposób, że ostatnie promienie słońca prześwietliły go na wylot.Szeleścił na wietrze od morza delikatnie jak bibułka.- Co to jest? - zapytał Salvador.- Wygląda mi to na zrzuconą skórę węgorza - odparł jeden z naukowców.- Więc to jest to? To tego właśnie szukamy? I przez ledwie dwa dni to zdołało się aż tak rozwinąć?Naukowiec sięgnął za siebie po plecak.Odpiął go, wyjął długą kopertę na okazy i złożył w niej ostrożnie skórę węgorza.- To musi być właśnie to, prawda?Co to może być? Jaki gatunek jest w stanie spędzić okres płodowy rozwoju zagrzebany w piasku? Naukowiec uśmiechnął się krzywo.- Tego właśnie chcielibyśmy się dowiedzieć, porucz­niku.Salvador spojrzał na Johna Belli, ten jednak stał z rękami założonymi na piersi.Wyglądał nad wyraz nieprzystępnie.Wysunął do przodu dolną wargę i nic nie mówił.- Dobrze - powiedział Salvador.Chcecie wydobyć stąd to stworzenie? Duncan, przynieś z bagażnika mego samochodu nosze i koce.Keith, w furgonetce jest trochę brezentowych taśm, idź po nie.Będziemy mogli przeciągnąć je pod ciałem tego czegoś i naprawdę ostrożnie je wydobyć.- Nie możecie go wydobyć - wyszeptała Susan.Nie możemy przecież, do diabła, zostawić go tutaj - odrzekł Salvador.- Teraz, skoro już znaleźliście, musicie to zabić - nale­gała Susan.- Trzeba przynieść przewody, podłączyć wyso­kie napięcie i porazić to śmiertelnie.Porazić i z powrotem zakopać.Naukowcy od Scrippsa pokręcili głowami.Najpierw nalega, byśmy kopali tak długo, aż to znajdziemy.A teraz chce, żeby to zabić i zakopać.Czy jest pan pewien, że ona wie.? - odezwał się jeden z nich z udawanym znudzeniem i zakreślił kółko na czole.- Powinniście zrobić tak, jak ona mówi - wtrącił Gil głosem chrapliwym i donośnym.- Och, naprawdę? - rzucił naukowiec.- Słuchajcie no, to nasza działka.Zrobimy z nim, co zechcemy, i z pewnością nie będziemy przyjmować rozkazów od każdego plażowego włóczęgi, który akurat pojawi się w okolicy.Jasne?Henry dotknął ramienia Salvadora.- Oni mają całkowitą rację.Natychmiastowe zgładzenie tej istoty jest konieczne.- Natychmiastowe? Niby czemu? Nie mówię, że nie macie racji, lecz zanim zdecyduję się na jakiekolwiek działa­nia, muszę wiedzieć, dlaczego.- Nie mogę ci tego wyjaśnić.Sam nie wiem.Ale sprawa jest pilna.Nie można pozwolić, by to stworzenie żyło choć sekundę dłużej niż trzeba.Należy je unicestwić bezzwłocz­nie.- Mój drogi Henry - powiedział spokojnie Salvador - nie mogę rozkazać, by to zostało zabite bez istotnego powodu.To jest integralna część sprawy zabójstwa i całego szeroko zakrojonego śledztwa.To żywe stworzenie jest obiektem poważnego zainteresowania nauki, przede wszyst­kim jednak to coś pożarło ciało młodej dziewczyny i okale­czyło jednego z moich funkcjonariuszy.To może być jedyny taki okaz, jaki uda nam się kiedykolwiek znaleźć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl