, Lackey Mercedes Wiatr furii 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Część z nich to prawdopodobnie jego sprzymierzeńcy.Gdyby ichzdradził, nikt by mu nie zaufał.Zmora Sokołów uważa go za głupca.Jeśli tak boisię wielmożów, powinien ich wyeliminować szybko i po cichu, pozorując wypadek.Dlaczego mnie to nie dziwi?  rzuciła sucho Jutrzenka.Zmora Sokołów zawsze rządził w ten sposób  ciągnął An desha. Jegopoddani wiedzieli, że jeśli się zbuntują, zostaną zabici, oni i ich rodziny; gdybypoddani Ancara wybrali rewoltę, ten nie byłby w stanie się obronić.Zmora Sokołów szczerze pogardzał Ancarem.An desha jednak uważał, żekról jest sprytny; zastraszał swych ludzi, usuwając tylko tych, którzy nie byli mupotrzebni.I o to mu chodziło  by ludzie przypominali przestraszone króliki.An desha nie był pewien, czy Zmora Sokołów poradziłby sobie z buntem podda-nych; osłabiony klan, dwa gryfy, para obcych i jego własna córka dwa razy nie-omal pozbawili go życia i tylko interwencja Bogini uratowała go od niechybnejśmierci.Jedynie szaleniec mógł być tak przekonany o swej niezniszczalności.Dowiedziałeś się wiele o dworze Ancara.Jacy są jego magowie?  zapytałTre valen. Jak oceniasz ich przywódcę? Czy jest możliwe, że się zbuntują?Najpotężniejsza jest Hulda  odpowiedział powoli An desha. Myśli, żeAncar nigdy nie uwolni się spod jej wpływu.Nie zdaje sobie sprawy z tego, żejuż dawno straciła nad nim.władzę.Inni magowie.cóż, dowodzi nimi PiresNieth.Zmora Sokołów uważa, że chce on władzy, która mu się należy  jest wszakkrólewskim bękartem.Nie wzniósł się jednak nad poziom mistrza i żyje w ciągłymstrachu przed Ancarem i Huldą.Awatary przez chwilę rozmawiały ze sobą bezgłośnie.W końcu Jutrzenkaprzemówiła do An deshy:Jak myślisz, czy gdybyś się przed nim ujawnił, byłby skłonny pomóc ci pozbyćsię Zmory Sokołów ?Nie wiem.Adept mu nie ufa, więc my tym bardziej powinniśmy się go wystrze-gać.Racja  przyznał Tre valen.A poza tym to mag kroczący po krwawej ścieżce.Ci mężczyzni  Hulda to je-dyna kobieta wśród nich  są zli, chciwi i zepsuci, a jedyną przeszkodą, która stoiim na drodze, by dorównać Zmorze Sokołów, jest ich młody wiek i brak wyobrazni.Jakiekolwiek poświęcenie.Przekonałeś mnie.Masz rację, nie należy zadawać się z magami tego pokroju.An desha czasami żałował, że nie może notować wszystkiego, co chce powie-dzieć; bał się, że umknie mu coś bardzo ważnego.Chciałbym zapytać o jeszcze jedną rzecz.Zmora Sokołów nie pomoże Anca-rowi ani Huldzie, bo ich nienawidzi.On chce ich skłócić.Namawiam go do tego.Czy dobrze robię?120 Dziecko, cokolwiek robisz, aby ich zniszczyć, jest słuszne!  roześmiał sięTre valen.W kominku trzasnęło polano i Zmora Sokołów poruszył się niespokojnie.Awatary zniknęły w mgnieniu oka, a An desha wycofał się do swego schronie-nia.Zmora Sokołów zadrżał i otworzył oczy; wiedział, że coś zakłóciło mu sen,ale nie mógł sobie przypomnieć co.Przeklął Ancara za zaklęcia, które uniemożli-wiały mu normalne myślenie i, jakby w odpowiedzi na przekleństwo, za drzwiamirozległy się kroki króla.Król, nie pukając, wszedł; zachowywał się tak, jakby Zmora Sokołów był jegowłasnością.Jak zwykle Ancar potknął się w ciemności, co adept odnotował z sa-tysfakcją.Nie miał zamiaru ułatwiać szczeniakowi poruszania się po komnacie. Zmoro Sokołów? Ach, tutaj jesteś!Mornelithe westchnął, gdy król usiadł na drugim fotelu.Na szczęście nie żą-dał, aby adept wstawał na jego widok. Jestem bardzo zmęczony, Wasza Wysokość.Czego ode mnie chcesz tymrazem?Oczywiście kłamał; dostarczeni mu więzniowie polityczni przywrócili mu si-ły, a to, że był bardzo senny, składał na karb nałożonych nań zaklęć.Nie chciałmarnować energii na przełamywanie ich, wolał zniszczyć Ancara. Właśnie przybył poseł znad granicy z Valdemarem!  Król był bardzopodniecony. Bariera chroniąca kraj przed magią zniknęła! Zwołuję radę ma-gów.Kiedy możesz do nas dołączyć?Zniknęła? Ta niezniszczalna bariera ot tak sobie zniknęła? Zmora Sokołówudał, że wiadomość go nie poruszyła. Za kilka chwil  odpowiedział na pytanie króla. Dobrze, chodz.Spacer cię przebudzi. Ancar wstał, a Zmora Sokołówzaczął opierać się magii, która stawiała go na nogi.Król automatycznie używałswych zaklęć, a Zmora Sokołów równie odruchowo się im opierał.Po chwilizmienił zdanie i pozwolił się poprowadzić; opór kosztował go zbyt wiele cennejenergii.Za drzwiami czekało sześciu strażników.Ancar albo obawiał się ataku, albochciał Zmorę Sokołów doprowadzić na radę siłą.Interesujące.Czyżby wyczuł, żezaklęcia przymusu zaczynają słabnąć?Ruszyli ciemnymi korytarzami, którymi adept szedł po raz pierwszy.Nie mijałich nikt ze służby, ale kilka razy do nozdrzy Zmory Sokołów doleciał zapach sma-żonego mięsa.Zatrzymali się przed drewnianymi drzwiami i weszli do komnatywyłożonej czerwonym jedwabiem; jedynymi meblami znajdującymi się w tej salibyły masywny stół i otaczające go krzesła.Jedno z nich, po prawej stronie tronu121 stojącego u szczytu stołu, było wolne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl