,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogłem usnąć.Gdzieś niedaleko domu hukała sowa, ale to nie ona była winna mojej bezsenności.Myślałem o swojej książce, ciągle, jeszcze nie zaczętej, i ogarniały mnie coraz większe wątpliwości.Myślałem o Alce, którą tak nieoczekiwanie przypomniała mi Babetka, myślałem o sobie z dawnych lat.Czy to możliwe, żeby tamta odległa sprawa, która wydała mi się dziś błaha i bez znaczenia, miała jakikolwiek wpływ na to, jaka Alka jest teraz? Sam tłumaczyłem Monice, że żadne uczucie nie przechodzi bez śladu, jednak myślałem wtedy o innych uczuciach, starszych, bardziej dojrzałych.Czyżby liczyły się także i te zielone ździebełka?Moja fajka żarzyła się w ciemności, spoglądałem w głąb cybucha jak wiedźma, która chce wróżyć z ognia.Czy to z mojego powodu i z powodu Ryśka i Tadka z ostatniej ławki uczy teraz Alka swoje dziewczynki umiejętności ciągłego rozrachunku i czy dlatego wbija im w głowy: „Masz siebie tylko jedną"? Gorzko.Może tytoń z tej nowej paczki nie jest najlepszy, a może to wcale nie sprawa tytoniu.Sowa przycichła, za to najwyraźniej dobiegł mnie zza okna czyjś śmiech.Krótki, jakby powstrzymywany siłą.Wystukałem z fajki resztki żarzącego się jeszcze tytoniu.Wstałem i zbliżyłem się do okna.Odruchowo skierowałem wzrok w stronę starej kuchni, była ciemna jak zwykle.Pod moim oknem również nikogo nie dostrzegłem.A jednak ktoś śmiałsię tu niedawno, ktoś musiał tu być.Wytężyłem wzrok.Nagle na ścieżce prowadzącej w stronę szkółki leśnej dostrzegłem migające światło, było to chyba światło latarki, które raz po raz znikało z moich oczu, przysłaniane krzewami rosnącymi po bokach dróżki.Cofnąłem się w głąb pokoju i, jak tylko umiałem najszybciej, wciągnąłem na siebie dres.W chwili, kiedy wkładałem na nogi tenisówki, ktoś zastukał do drzwi mojego pokoju.- Proszę! - powiedziałem półgłosem.Drzwi uchyliły się i przez wąskie przejście wsunęła się Krystynka.Zapaliłem latarkę.- O! - zdziwiła się widząc, że stoję pośrodku pokoju, całkowicie ubrany.- A ja myślałam, że będę musiała pana budzić! Dlaczego pan nie śpi?- A dlaczego ty nie śpisz, Krysiu?- Widziałam światło w starej kuchni.A potem oni wyszli i.- urwała.- Czy pan może też to widział? - domyśliła się.- Widziałem światło na ścieżce.Pójdę, przekonam się, kto tam może łazić.A ty tu zostań, Krysiu, i zaczekaj na mnie.- O, nie! Ja pójdę z panem! - zaprotestowała gwałtownie.Szkoda mi było czasu na targi z Krystynka.Wyskoczyliśmy przez okno.Noc była jasna, ciepła, biegliśmy w stronę ścieżki trzymając się za ręce.Dopiero kiedy minęliśmy starą kuchnię, przystanąłem i rozejrzałem się dokoła.- Chodźmy! - przynaglała Krystynka.- Chodźmy, bo później ich nie znajdziemy.Wystarczy, żeby weszli w las.Nie weszli w las.Z daleka migało jakieś światło i poszliśmy w tamtą stronę.Krystynka szła bezszelestnie, lekko, ale pod moim ciężarem coraz to skrzypiały jakieś gałązki, suche igliwie, szyszki.- Boże! - jęknęła Kryśka w pewnej chwili.- Czy pan musi tak trzeszczeć?- Co ja na to poradzę? - fuknąłem.- W powietrzu nie potrafię biec.- Ja wiem, ale może jakoś na palcach?Nie odpowiedziałem, chociaż fakt, że Kryśka chce zrobić ze mnie baletnicę, trochę mnie zdenerwował.Nie dość, że wlokłem się gdzieś po nocy w imię Krysinych mrzonek i wyobraźni, to jeszcze jej było źle.Światło przed nami znieruchomiało, jak gdyby właściciel latarki przystanął specjalnie po to, aby wsłuchać się w ciszę lasu, aby upewnić się, czy nic jej nie zakłóca.Zatrzymałem Kryśkę.- Poczekaj.- szepnąłem.- Poczekaj, nie ruszaj się.Po chwili światło zmieniło swój kierunek i ze zdumieniem stwierdziłem, że zaczyna się zbliżać do nas dość szybko.A więc jednak ktoś nas usłyszał.- Zdawało ci się.- dobiegł mnie czyjś głos i nie potrzebowałem trudzić się długo, aby rozpoznać głos starego Prota.- Zdawało ci się, nikogo tu nie ma.- Wolę się upewnić! Diabeł nie śpi.Drugi głos był obcy.- Co mam powiedzieć dziadkowi, jeżeli nas tu znajdą? - szepnęła mi Kryśka do ucha.- Prawdę.Ty się zresztą nie odzywaj [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|